[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sprzedaż wraz z pracami innych nieznanych artystów, których Cameron chciał pro-
mować.
Didi nie mogła uwierzyć we własne szczęście. Czy to naprawdę się dzieje? Na
otwarcie zaproszono wielu znanych ludzi z Melbourne, i to właśnie oni zobaczą jej prace.
Będzie też spory artykuł ze zdjęciami w prasie.
Wysłała zaproszenia rodzicom i Veronice z mężem, ale siostra oznajmiła, że nie
może przyjechać. Czy rodzice potraktują ją z podobną obojętnością?
W środę wyszła dokupić trochę materiałów do pracy. Przed domem dostrzegła tę
samą atrakcyjną brunetkę. Była ubrana identycznie jak wtedy, nie sposób jej było nie
rozpoznać.
Didi podążyła za nią. Kobieta szła w kierunku centrum handlowego. To musiała
być... Gdy nieznajoma obejrzała się, Didi ujrzała parę błękitnych oczu. Już wiedziała, kto
przed nią stoi.
R
L
T
- Jesteś Amy. - Gdy kobieta niepewnie rozejrzała się dookoła, dodała: - Spokojnie,
nazywam się Didi i jestem sama. On nic nie wie.
- Skąd mnie znasz?
- Nosi w portfelu twoje zdjęcie. Już kiedyś cię tu widziałam. Dziwię się, że Came-
ron do tej pory nie natknął się na ciebie.
- Nadal ma moją fotografię?
- Tęskni za tobą, Amy. Chce, żebyś wróciła do jego życia. To ty dzwoniłaś do jego
mieszkania, prawda?
- Tak, ale stchórzyłam. - Oczy Amy wypełniły się łzami. - A on kilka razy omal nie
przyłapał mnie przed budynkiem. Uciekłam, choć potem tego żałowałam.
Didi ujęła ją pod rękę.
- Chodz, pójdziemy gdzieś, gdzie będziemy mogły swobodnie porozmawiać.
- Cameron co miesiąc zamieszcza ogłoszenie w gazecie w dziale osób zaginionych.
Stąd znam jego numer telefonu.
- W takim razie dlaczego się z nim nie skontaktowałaś?
- Pomyśli, że chodzi mi o jego pieniądze. Byłam uzależniona od narkotyków. Po-
wiedział ci?
- Tak - odparła szczerze Didi.
- Jakoś się pozbierałam. Znalazłam pracę i odkładam na studia. Mam nadzieję, że
kiedyś je skończę.
- Czy fakt, że tak wytrwale cię szuka, nie daje ci do myślenia? Dla niego przeszłość
nie ma znaczenia. Wiesz, że chętnie ci pomoże. Założył ośrodek dla młodzieży z pro-
blemami, w tym tygodniu otwiera galerię sztuki. Wiesz, dlaczego? Bo o tobie myśli.
Przez cały czas. Daj sobie pomóc. - Didi sięgnęła przez stół i dotknęła ręki Amy. - Jeśli
chcesz, zorganizuję spotkanie na neutralnym gruncie. Podaj mi swój numer telefonu.
- Nie powiesz mu, dopóki nie będę gotowa?
- Nie. Nawet nie będzie wiedział, z kim się ma spotkać. Co powiesz na niedzielę?
Amy pobladła i zacisnęła rękę na filiżance.
- To za szybko...
R
L
T
- Nieprawda. Cameron czeka na ciebie tyle lat. Daj mi swoje słowo i numer telefo-
nu.
Amy skinęła głową.
- Zgoda, równie dobrze mogę to mieć już za sobą.
Didi zapisała w telefonie jej numer i schowała go do torebki.
- Pamiętaj o tym, że cię kocha. A teraz porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym.
- Uspokój się, wyglądasz fantastycznie. Wszystko jest pod kontrolą.
Było jeszcze wcześnie i na razie w galerii nikogo nie było, jednak za godzinę tłumy
ludzi będą patrzeć na jej dzieło. Wpływowych ludzi. Ludzi, którzy będą oceniać jej kre-
atywność. Analizować jej styl i zapewne porównywać z Sheilą.
Weszła do środka i z wrażenia zaniemówiła.
Wieczny Płomień
Autor: Didi O'Flanagan.
Nie mogła się powstrzymać przed tym, żeby nie podejść i nie dotknąć napisu. Azy
napłynęły jej do oczu.
- Nie mogę w to uwierzyć - szepnęła.
Odsunęła się kilka kroków, żeby spojrzeć na swoją pracę z perspektywy. Jedwabne
nici odcinały się od ciemnego tła. Płomienie sprawiały wrażenie żywych. Tańczyły wo-
kół srebrnego filigranu i nadpalonych drewnianych bali.
Jej inne prace wisiały pośród dzieł pozostałych artystów.  Przed kuszeniem" zosta-
ło wyeksponowane na oddzielnej ścianie.
- Zapewniam cię, że usłyszysz wiele pochwał. Gratulacje.
- To tobie należą się gratulację. Odwaliłeś kawał dobrej roboty. Dziękuję ci. Za
wszystko.
Ich spojrzenia spotkały się. A więc to już koniec. Wkrótce nadejdzie czas pożegna-
nia. Dlaczego najszczęśliwsza noc jej życia musi jednocześnie być najsmutniejszą?
Cameron dostrzegł uczucia malujące się w jej oczach, nic jednak nie powiedział.
Chciał poczekać do nocy, żeby poprosić ją, by została z nim dłużej. Może nawet ich zna-
jomość przerodzi się w coś trwalszego?
R
L
T
Didi wyglądała oszałamiająco. Miała na sobie czarno-białe legginsy, koszulkę bez
rękawów przykrytą czymś w rodzaju kamizelki uszytej z cieniutkich pasków szarej skóry
i drewnianych kulek w kolorze burgunda. W talii miała pas z podobnych korali w kolorze
purpury, czerni i kości słoniowej. We włosy wpięła srebrną klamrę.
Wiedział, że na szyi pod koszulką ma diamentowy naszyjnik.
Dwie godziny pózniej patrzył, jak z ożywieniem rozmawiała z krytykiem sztuki.
Fotograf robił im zdjęcia. Już teraz mówiono o niej jak o wschodzącej gwiezdzie. Ludzie
kupowali nie tylko jej prace, ale także innych artystów. Szampan lał się strumieniami.
Cameron usłyszał, jak jakaś kobieta powiedziała:
- Jest niezwykle utalentowana.
- Nawet bardzo - odparła inna. - Kilka lat temu zniknęła z towarzyskiej sceny. Sły-
szałam, że narzeczony porzucił ją przed samym ołtarzem.
- Naprawdę?
- Bardzo chciała za niego wyjść i założyć rodzinę. Była załamana. Wiesz, że to
córka Jamesa O'Flanagana? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •