[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- No to gdzie?
- Kiedy wyjechałem z Temptation, wiedziałem, że tu
wrócę, kupię kawałek ziemi i postawię mój wymarzony dom.
Nie zastanawiałem się, gdzie go zbuduję. Chciałem tylko
mieszkać w Temptation.
- To dlaczego tego nie zrobiłeś?
- Nie wiem - odpowiedział krótko. Czy miał jej wyjaś
nić, że to właśnie ona i jej decyzja o wyjezdzie były tego
powodem? Przecież on chciał ten swój wymarzony dom dzie
lić właśnie z nią. Ale po co miał jej to mówić, skoro znowu
stąd wyjeżdża? - Nie wydawało mi się to aż tak ważne.
Myśl o tym, że już jutro jej tu nie będzie, przygnębiała go
coraz bardziej. PrzyciÄ…gnÄ…Å‚ Regan do siebie, starajÄ…c siÄ™
o tym nie pamiętać.
- Będzie mi ciebie brakowało, Cody - wyszeptała.
- Mnie ciebie również - powiedział ze smutkiem.
- Czy odwiedzisz mnie w Houston? - zapytała Regan,
starając się ukryć niepewność w głosie.
SAMOTNY NA WAASNE %7Å‚YCZENIE 121
Kiedy nie odpowiedział, spojrzała mu prosto w oczy. Tam
znalazła odpowiedz.
- Więc jednak nie przyjedziesz - powiedziała, czując, że
serce jej pęka. Ponieważ Cody nadal się nie odzywał, wes
tchnęła głęboko, walcząc ze łzami. - Więc to tak ma być?
- Regan, ja...
- Nie, proszę. - Nie chciała znać powodów jego decyzji.
- Kochaj siÄ™ ze mnÄ…, Cody. ProszÄ™. Ten ostatni raz.
Jęknął, biorąc ją w ramiona i dotykając ustami jej warg.
Nie chciał, żeby odeszła, nie mógł prosić jej, by została, ale
mógł jej ofiarować miłość.
- Wyjdzmy na zewnątrz. Zróbmy to pod gołym niebem
- powiedział.
Była zdecydowana na wszystko. Chciała i musiała być
z nim tej nocy. Rozłożyli koc. A potem powoli zaczęli się
rozbierać. Regan płonęła pod jego wzrokiem, a on chciał
zapamiętać każdy szczegół, każde muśnięcie dłoni, wszy
stko. Czuł Regan każdym nerwem swego ciała i nie potrafił
sobie ani przez chwilę wyobrazić, jak będzie mógł żyć bez
niej. Nie teraz, pomyślał. Nie wolno ci myśleć o jutrze. Ist
nieje tylko ta jedna, jedyna noc. Będzie traktował ten wieczór
jak podarunek, którego się nie spodziewał, i nie będzie ni
czego żałował. Przecież Regan będzie jego, może tylko przez
tę jedną chwilę, ale to naprawdę nie jest ważne. Nie ma nic
poza terazniejszością.
Powoli, z rozmysłem zaczął ją pieścić, badając każdy naj
drobniejszy nawet skrawek jej ciała. Regan stawała się coraz
bardziej niecierpliwa. Zawsze taka była. I wtedy, kiedy ko
chali siÄ™ po raz pierwszy, i teraz. Ale tym razem nie pozwoli
jej na pośpiech. Nie teraz, kiedy wspomnienie tych chwil ma
być jego jedynym cudownym wspomnieniem.
- Jesteś taka piękna, Regan - wyszeptał. - Taka piękna.
122 SAMOTNY NA WAASNE %7Å‚YCZENIE
Azy napłynęły jej do oczu.
- Och, Cody. Proszę, przytul mnie. Całuj mnie. Tak bar
dzo chcę być twoja!
Czas się dla nich zatrzymał. Nie widzieli i nie słyszeli
niczego. Stanowili jedność.
- Kocham cię, Cody - wyszeptała Regan, z trudem łapiąc
oddech.
%7łal ścisnął go za gardło. Kochał ją, jak nikogo na świecie,
ale co dobrego mogła im dać ta miłość, skoro było tyle spraw,
które ich dzieliły?
- Wiem, Reggie. Ja też cię kocham.
Czekała, wstrzymując oddech. Chciała, żeby posunął się
o krok dalej w swojej deklaracji i poprosił ją, by została
z nim w Temptation. Ale chociaż trzymał ją w objęciach i ca
łował każdy milimetr jej ciała, nie padły z jego ust słowa,
które były dla niej tak ważne.
Walcząc ze łzami, przytuliła się do niego mocniej. Wie
działa, że nie może go o to prosić. Nie tym razem. Nie
pozwalała jej na to duma.
Regan jeszcze raz spojrzała na swoje odbicie w lustrze.
Podpuchnięte od płaczu oczy wyglądały nieciekawie. Powin
na się koniecznie umalować. Ale czego można oczekiwać po
nie przespanej, przepłakanej nocy? Makijaż zajął Regan kilka
minut. Jeszcze raz spojrzała do lustra. Wyglądała trochę
lepiej.
Chwyciła torbę i pobiegła na dół, do kuchni, gdzie zebrali
się wszyscy, by się z nią pożegnać.
Mary Claire, Leighanna, Hank, Harley, Stephie i Jimmy.
Ale nie Cody.
Z trudem powstrzymała łzy. Przecież wiedziała, że on nie
przyjdzie. Pożegnali się wczoraj wieczorem.
SAMOTNY NA WAASNE %7Å‚YCZENIE 123
- No, wreszcie jadę! - zawołała Regan, zmuszając się do
uśmiechu.
Harley wziął od niej torbę, objął siostrę ramieniem i ruszył
z niÄ… w stronÄ™ samochodu.
- Będziesz do nas przyjeżdżać, prawda? - zapytał nie
śmiało.
- Na pewno. Obiecuję. - Cofnęła się trochę i Harley wło
żył torbę do bagażnika. - A wy musicie mi wszyscy obiecać,
że odwiedzicie mnie w Houston, dobrze?
Mary Claire wytarła oczy rogiem fartucha.
- Oczywiście - powiedziała, próbując się nie rozpłakać.
Leighanna nie potrafiła zapanować nad sobą. Zakryła
twarz rękoma i rozbeczała się jak małe dziecko. Hank przy
ciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do siebie, puszczajÄ…c oczko do Regan.
- Zamiast się mazać, bo Regan wyjeżdża, lepiej powiedz
jej o tym.
- Ty jej powiedz - zaszlochała Leighanna. - Ja... ja nie
mogÄ™.
Hank wyciągnął z kieszeni chusteczkę i wręczył ją żonie,
całując ją w czubek głowy. Potem popatrzył po wszystkich
z radosnym uśmiechem.
- Będziemy mieli dziecko - powiedział z dumą.
- Dziecko! - zawołała Regan.
- Tak. Dziecko. Zaczęliśmy nad tym pracować jeszcze
przed wyjazdem. Przyjdzie na świat za osiem miesięcy.
- Dziecko - powtórzyła znowu Reggie i podbiegła do
nich, zarzucając im ręce na szyję. - Taka jestem szczęśliwa
- zawołała i rozpłakała się z radości.
- Leighanna też jest szczęśliwa - stwierdził Hank. -
Tylko że ma teraz trochę kłopotów z hormonami i dlatego
ciągle płacze. Dobrze wiesz, jak to bywa z kobietami
w ciąży.
124 SAMOTNY NA WAASNE %7Å‚YCZENIE
Co prawda Regan nie miała o tym najmniejszego pojęcia,
ale słowa Hanka nie wprawiły jej w zakłopotanie.
- Błagam cię, uważaj na siebie, dobrze?
Leighanna pokiwała głową. Ciągle nie była w stanie się
odezwać.
- Mam nadzieję, że tego dopilnujesz - powiedziała Re
gan, zwracajÄ…c siÄ™ do Hanka.
- Tak jest, proszę pani - odpowiedział salutując.
Roześmiała się, a potem odwróciła się do Stephie i Jim-
my'ego.
- Dajcie ciotce po buziaku.
Stephie rzuciła się jej na szyję, ale Jimmy stał spokojnie,
wiercÄ…c czubkiem adidasa dziurÄ™ w ziemi.
- Dziękuję, że zostałaś z nami, ciociu.
- Cała przyjemność po mojej stronie - powiedziała
i zwróciła się do Jimmy'ego. - Mam nadzieję, że będziesz
się opiekował cielakiem i dzwonił do mnie ze sprawozda
niem przynajmniej raz w tygodniu.
Wiedziała dobrze, że Jimmy jest w wieku, w którym nie
znosi się okazywania czułości, więc tylko zwichrzyła mu
włosy. Jimmy odetchnął z ulgą, że nie będzie przymuszany
do żadnych pocałunków.
- Będę pamiętał - odpowiedział z powagą.
W końcu z ciężkim westchnieniem Reggie podeszła do
Mary Claire. Trudno było się jej rozstawać z przyjaciółką.
- Opiekuj się moim bratem - poprosiła.
- Nie martw się. Będę o niego dbała.
- Do zobaczenia, braciszku.
- Cześć, siostrzyczko - odpowiedział Hadey, całując ją
tak, jak to robili w dzieciństwie.
Walcząc ze łzami, Regan wsiadła do samochodu.
Harley ciągle spoglądał w stronę podjazdu.
SAMOTNY NA WAASNE %7Å‚YCZENIE 125
- Myślałem, że Cody przyjdzie, żeby się z tobą pożegnać.
- Pożegnaliśmy się wczoraj wieczorem - wyjaśniła mu
Regan i ruszyła w stronę bramy, machając dłonią przez
otwarte okno samochodu.
Dopiero wtedy, kiedy znalazła się na szosie, pozwoliła
sobie na płacz.
ROZDZIAA ÓSMY
Dni płynęły monotonnie, jeden za drugim, kiedy Cody
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
WÄ…tki
- Indeks
- D327. Macaluso Pamela Samotny kowboj
- Gordon_Abigai_Samotny_lekarz
- Harlequin na życzenie 25 Gdy opadnie mgła ¦01 Ross Kathryn Wieczory w Londynie
- Moreland Peggy Dziedzictwo
- 0636. McKinney Meagan W ogniu uczuć‡
- Heather MacAllister How to Be the Perfect Girlfriend (pdf)
- Deveraux Jude Ujarzmienie 02 Zdobywca
- Cate Tiernan Ukochany nieśÂ›miertelny
- Lauren Dane De La Vega Cats 02 Revelations
- Moje reguły gry
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alpsbierun.opx.pl