[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ripley skinęła głową.
- Dokładnie tak to zrozumiałam. Jeśli rezultaty twoich badań są rzetelne.
Ash poczuł się dotknięty.
- Przepraszam, zgoda, ten stwór jest nie do pokonania. - Obserwowała jego twarz. - To
dlatego podjąłeś taką decyzję? Dlatego go tu wpuściłeś?
Ash nie dał się podpuścić. Podpuścić Asha? Rzecz niewykonalna.
- Wypełniałem rozkazy kapitana. Nie pamiętasz? Nie był ani urażony, ani obrażony.
Ripley omal nie wrzasnęła. Z trudem zapanowała nad nerwami wiedząc, że niczego
krzykiem nie osiągnie, że do naukowca można tracić jedynie rozsądkiem i logiką.
- Kiedy Dallas i Kane są poza statkiem - powiedziała - ja przejmuję dowodzenie. I dowodzę
Nostromo do chwili, kiedy jeden albo drugi postawi nogę na pokładzie.
- Tak, oczywiście. Zapomniałem o tym. Emocje, nerwy...
- Ucho od śledzia, Ash - oświadczyła spokojnie. Naukowiec nie odrywał oczu od konsolety.
- Przez nerwy i emocje nigdy dotąd niczego nie zapomniałeś - dokończyła.
Tu go miała. Obrócił się do niej i powiedział:
- Myślisz, że znasz mnie na wylot, co? Wszyscy tak myślicie. Jesteście pewni, że Ash to po
prostu Ash, a wiadomo, jaki jest Ash. No to coś ci powiem, Ripley. Kiedy otwierałem śluzę,
wiedziałem, co robię, tak. Ale naprawdę nie pamiętałem o tym, kto tu dowodzi, kiedy i w jakich
okolicznościach. Wyobraz sobie, że moja pamięć jest czasami zawodna. Pod tym względem nie
różnię się od innych. Nawet Matka ze swoją mechaniczną pamięcią potrafi czasami zgubić jakąś
informację.
Zawodna pamięć... zastanawiała się Ripley. Zawodna, ale wybiórczo zawodna. A jeśli mimo
wszystko Ash mówi prawdę? Muszę na przyszłość uważać, myślała. Bóg wie, ilu z nich zdążyłam
już do siebie zrazić. Parker i Brett chętnie poderżnęliby mi gardło, a za chwilę zrobi to Ash.
Ale słowa naukowca nie uśpiły jej podejrzeń. Wolałaby już, żeby Ash na nią krzyknął.
- Zapomniałeś też o czymś, co każdemu astronaucie zaczynają wbijać do głowy już w
szkółce lotniczej. Zapomniałeś o konieczności przestrzegania podstawowego, fundamentalnego
nakazu: nakazu kwarantanny.
- Nie zapomniałem.
Nareszcie! Ripley nie wierzyła własnym uszom.
- O tym nie zapomniałem - powtórzył.
- Rozumiem... - Dla większego efektu zawiesiła głos. - Po prostu świadomie ten nakaz
złamałeś, tak?
- Pewnie sądzisz, że łatwo mi to przyszło. Nie. I nie przypuszczałem wtedy, że mój czyn
pociągnie za sobą takie konsekwencje.
- No nie, Ash, w to nie uwierzę! - I znów nie dał się sprowokować.
- Nie chciałem tego, ale z drugiej strony nie widziałem innego wyjścia - powiedział cicho. -
Bo co byś zrobiła z Kane'em? Wydawało się, że jedyną szansą utrzymania go przy życiu jest
natychmiastowa interwencja autodoka. W tej chwili nic mu nie zagraża, jego stan ustabilizował
się. Skłonny jestem twierdzić, że to zasługa autodoka, jego szybkiej reakcji, wczesnego
zastosowania antyseptyków i sztucznego odżywiania.
- Sam sobie zaprzeczasz, Ash. Przed chwilą mówiłeś, że to ten stwór utrzymuje Kane'a przy
życiu, nie autodok.
- Rzeczywiście, wydaje się, że symbiont ma w tym swój udział, ale nie zapominaj, że
symbioza zachodzi w atmosferze i środowisku Kane'a. Nie wiemy, jak by zareagował, gdybyśmy
zostawili go na zewnątrz statku. Tutaj, na miejscu, możemy go nieustannie obserwować i
wkroczyć do akcji, jeśli zacznie demonstrować zachowania agresywne. Gdyby przebywali za
burtą, nie mielibyśmy szans. - Przestał mówić, nacisnął jakiś przycisk, zerknął na odczyt. Poza
tym otrzymałem bezpośredni rozkaz.
- Chcesz powiedzieć, że bez względu na sytuację będziesz słuchał Dallasa, nie mnie?
- Chcę powiedzieć, że kapitan to kapitan, i fakt, że jest o metr za ścianą, a nie w środku, nie
ma dla mnie znaczenia. Wykonałem jego rozkaz.
Ripley była wściekła, na siebie i na Asha. Odwróciła oczy.
- Aamiąc nakaz kwarantanny naraziłeś na śmierć nie tylko Kane'a. Teraz wszyscy jesteśmy
zagrożeni.
Naukowiec wystukał na klawiaturze pytanie do komputera i w milczeniu przyglądał się
odpowiedzi.
- Sądzisz, że decyzja przyszła mi łatwo? - spytał, nie odrywając wzroku od ekranu. - O
kwarantannie i o postępowaniu wobec obcych form życia wiem pewnie dużo więcej niż ty. Na
jednej szali umieściłem wiedzę, na drugiej życie człowieka. Może powinienem był pozwolić mu
tam umrzeć, mole naraziłem na niebezpieczeństwo całą załogę. Wiem jedno. Ci, co ustalają te [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •