[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W następnej chwili drzwi w wielkim pniu otworzyły się i wyszedł z nich niski elf.
- Cellophane i Lady Lavalier oczekują was na górze - rzekł i wprowadził wędrowców
do szerokiego pnia. Drzewo było całkowicie puste w środku i wyklejone tapetą z
cegiełkowym wzorem. Spiralne schody wiodły przez otwór w suficie na wy\sze piętro i elf
skinął na nich, \eby tam weszli. Gdy dotarli na górę, znalezli się w komnacie bardzo
podobnej do tej na parterze, tylko jasno oświetlonej wiszącymi pod wysokim sklepieniem,
wielkimi' kandelabrami zrobionymi z kół furmanek. Na końcu komnaty, na, dwóch pieńkach,
siedzieli Cellophane i Lavalier, spowici w zwoje muślinu.
- Witamy w Lornadoon - rzekła Lavalier, powoli podnosząc się i wędrowcy
zobaczyli, \e była krzepka jak młode drzewko lub karłowaty dąb. Miała wspaniałe,
kasztanowate włosy i kiedy potrząsnęła głową, tuziny dojrzałych kasztanów spadły z nich jak
grad na podłogę. Frito bawił się Pierścieniem i podziwiał jej niezrównaną urodę. Gdy tak stał,
jak w transie, Lavalier obróciła się do niego i zobaczyła, \e bawi się Pierścieniem i podziwia
jej niezrównaną urodę.
- Widzę, Frito - rzekła - \e bawiąc się Pierścieniem, podziwiasz moją niezrównaną
urodę.
Frito jęknął ze zdumienia.
- Nie lękaj się - powiedziała, złośliwie mru\ąc oko. - Nie mamy uprzedzeń.
Wtedy Cellophane wstał, powitał kolejno ka\dego z wędrowców i gestem wskazał na
gumowe stolce umieszczone pod ścianami. Poprosił, aby opowiedzieli mu o swoich
przygodach.
Arrowroot odchrząknął.
- Dawno, dawno temu - zaczął.
- Me imię Ishmael - rzekł Gimlet.
- Raz do roku w... - zaczął Legolam.
- Słuchaj mnie, Muzo - rozpoczął Bromosel.
Po krótkiej dyskusji Frito opowiedział całą historię o Pierścieniu, przyjęciu Dilda,
Czarnych Zwiniarzach, a tak\e o Konwentyklu Oriona, Dorii oraz przedwczesnym zejściu
Goodgulfa.
- Rety, rety, jej - powiedział ze smutkiem Cellophane, kiedy Frito skończył.
Lavalier westchnęła.
- Mieliście długą i cię\ką podró\ - rzekła.
- Tak - dodał Cellophane - cię\kie jest wasze brzemię.
- Wasi wrogowie są potę\ni i bezlitośni - stwierdziła Lavalier.
- Macie czego się bać - dodał Cellophane.
- Wyjedziecie o świcie - podsumowała Lavalier.
Po obfitej uczcie z cherubinów i serafinów, Cellophane i Lavalier upchnęli
strudzonych wędrowców w pokoiku w pobliskim drzewie, a gdy Frito zamierzał tam wejść,
Lavalier odciągnęła go na bok i zaprowadziła do le\ącej opodal cienistej dolinki, na środku
której stało brudne ptasie korytko, w którym pływała do góry brzuchami para wróbli.
- Trucizna - wyjaśniła Lavalier, ciskając pierzaste zwłoki w chaszcze. - Tylko w ten
sposób mo\na je powstrzymać.
Z tymi słowami splunęła do wody, z której wyskoczyła złota rybka, krzycząc:
- Czego chcesz, do cholery!?
A Lavalier nachyliła się nad taflą i szepnęła: Wilmot Proviso", na co woda zaczęła
wrzeć, wypełniając powietrze zapachem wołowego gulaszu. Nagle Frito zauwa\ył, \e
powierzchnia wody wygładziła się i ujawniła obraz człowieka wpychającego sobie cal do
nosa.
- Ach, te reklamy - mruknęła zirytowana Lavalier.
Po chwili mę\czyzna zniknął, zastąpiony obrazami elfów i krasnoludów tańczących na
ulicach, hulanek w Minas Troney, swawoli w Bagnie, reporta\em z przetopienia sporego
spi\owego posągu Sorheda na spinki do krawatów, a\ w końcu Frito ujrzał siebie, siedzącego
na stercie ozdobnej bi\uterii i uśmiechającego! się radośnie.
- To dobry znak - oznajmiła Lavalier. Frito przetarł oczy i uszczypnął się.
- A więc nasza przyszłość nie maluje się tak czarno? - zapytał.
- Wyrocznia Lavalier nigdy nie kłamie - oznajmiła stanowczo Lady i zaprowadziwszy
Frita z powrotem do jego towarzyszy, zniknęła w gęstym oparze perfum Gwałt d\ungli".
Frito uszczypnął się jeszcze raz, po czym walnął głową w drzewny dom i zapadł w
głęboki sen.
Powierzchnia zródła przez chwilę pozostała czarna, a potem zamigotała i ukazała
uroczyste powitanie S/s Titanic" w nowojorskim porcie, zwrot francuskich długów
wojennych oraz powszechny dobrobyt w państwach socjalistycznych.
Na południowym skraju nieba Velveeta, ukochana gwiazda zaranna elfów i pokojowa
Jutrzenki, wstała i powitała miodoustego Noxzemę i ściskając złote wiaderko ze śmieciami,
kazała mu szykować skrzydlatą rikszę Novocainy - herolda dnia. Tam te\ wstała
czerwonooka Ovaltine o czułych wargach, którymi lekko ucałowała ziemię na wschodnim
krańcu Mórz. Innymi słowy, było wcześnie rano.
Wędrowcy wstali i po pospiesznym śniadaniu zło\onym z jaj na boczku, zostali
zaprowadzeni przez Cellophane, Lavalier oraz ich sługi przez las na brzeg wielkiej rzeki
Rycyny, gdzie czekały trzy małe tratwy z balsy.
- Nadeszła smutna chwila rozstania - rzekła powa\nie Lavalier. - Jednak mam dla
ka\dego z was skromny dar, który godzinie rozpaczy przypomni wam Lornadoon. Co
mówiąc, wyciągnęła spory kufer i wyjęła zeń garść niezwykłych prezentów.
- Dla Arrowroota - powiedziała - klejnoty koronne.
I podała zdumionemu królowi gruszkę w kształcie diamentu oraz nasionko siewki
wielkości szmaragdu.
- Dla Frita, odrobinę magii. - I chochlik otrzymał cudowną szklaną kulę pełną
śnie\nych płatków.
I tak ka\dy członek małej kompanii otrzymał jakiś niezwykły dar: Gimlet prenumeratę
śycia Elfów", Legolam zestaw do mad\onga, Moxie pudełko maści tygrysiej, Pepsi parę
widelców do sałatek, Bromosel rowerek trójkołowy, a Spam repelent w aerozolu.
Dary szybko załadowano na tratwy, razem z innym wyposa\eniem niezbędnym
podczas wyprawy, takim jak liny, puszki gulaszu wołowego, sterty kopry, magiczne płaszcze
przybierające kolor otoczenia - zielonej trawy, zielonych drzew, zielonych skał czy zielonego
nieba, egzemplarz Katalogu smoków i bazyliszków, karton karmy dla psów oraz skrzynka
polskiej wódki.
- śegnajcie - rzekła Lavalier, gdy wędrowcy stłoczyli się na tratwach. - Ka\da wielka
podró\ rozpoczyna się od małego kroku. śaden człowiek nie jest wyspą.
- Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje - dodał Cellophane. Tratwy popłynęły rzeką, a
Cellophane i Lavalier wsiedli na wielkiego łabędzia w kształcie łodzi i towarzyszyli im przez
jakiś czas, przy czym Lavalier siedziała na dziobie, nucąc staro\ytną pieśń \ałobną elfów przy
łamiącym serce łoskocie stalowych bębnów:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Wątki
- Indeks
- James_Henry_ _Dom_na_Placu_Waszyngtona
- Kuttner, Henry Mutante
- Jack L. Chalker Three Kings 2 Melchior's Fire
- Jeffers Susan Nie bój sić baćÂ
- Dean R. Koontz W okowach lodu
- Diana Palmer Zerwane wićÂzi (Osaczony)
- Gould_Judith_ _Po_kres_czasu
- Greg Bear Forge of God
- Carroll Jaye XXL
- Uroczysko 01 Uroczysko Kordel Magdalena
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kwblog.htw.pl