[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Leżący w łóżku mężczyzna warknął, ani na moment nie odrywając swoich wesołych, lecz
naznaczonych chorobą oczu od Ettricha:
 Hau. Hau. Wielki Pies w swojej budzie. Pielęgniarka przybrała zirytowany wyraz
twarzy i zrobiła  pst pst .
 Tylko tak dalej, a doigra się pan. Mały, piskliwy szczurek. Niech pan wezmie przykład
ze swego sympatycznego kolegi. To, że jest pan chory, profesorze, nie znaczy, że może być
pan niegrzeczny dla swojej pielęgniarki.
Uśmiech Reevesa rozszerzył się. Zwrócił się do niej znad swego chudego ramienia.
 To, że nazywam panią Wielkim Psem Michelle, nie znaczy, że nie darzę panią
szacunkiem, siostro Maslow. Au contraire. Przedśmiertne spotkanie z Cerberem to jedno z
najwspanialszych doświadczeń w moim życiu. Szkoda tylko, że nie wiedziałem wcześniej, że
jest pani osobnikiem płci żeńskiej. W Teogonii Hezjod powiada, że Cerber ma pięćdziesiąt
głów, jednakże mając zaszczyt obcować z panią od kilku tygodni, wiem, iż jedna głowa w
zupełności pani wystarcza, madame.
Kobieta skrzyżowała ręce.
 Pięćdziesiąt głów, mówi pan? Coś panu powiem. Sprawdziłam tego pańskiego Cerbera.
Rzeczywiście. Jeśli jestem psem strzegącym bram piekła, to lepiej niech się pan ma na
baczności, bo moje zęby są ostre jak brzytwa!
 Hau!
Pochyliła się, jak gdyby zamierzała mu odpowiedzieć. Na jej twarzy rozlał się wielki
uśmiech. Obserwujący ją Ettrich uświadomił sobie, że wcale nie jest gruba, tylko potężnie
umięśniona. Był przekonany, że zdołałaby podnieść ich obu bez większego wysiłku.
I wtedy namiot się zapadł. Takie wrażenie odniósł Vincent Ettrich w chwili, gdy zaczął
umierać. Cała jego istota przypominała wielki cyrkowy namiot, w którym ktoś nagle usunął
podtrzymujące żerdzie. Gdy Michelle Maslow i Tillman Reeves ryknęli śmiechem, jego życie
się zawaliło. Stało się to tak szybko, że nawet nie zdążył się przestraszyć. Stracił oddech.
Raptem całe ciało odmówiło mu posłuszeństwa  usta, gardło, płuca. W ciągu jednej
sekundy przestał funkcjonować. Nie westchnął, nie jęknął ani nawet się nie zakrztusił; drżąca
ręka nie wysunęła się po pomoc. Skończył się. %7łycie opuściło go na moment przed tym, nim
uzmysłowił sobie, że umiera. Zmarł, patrząc na dwoje miłych, roześmianych ludzi.
Oczywiście otoczyła go czerń. Oczywiście nastała kompletna pustka. Była jednak
fizyczna, namacalna. Miał takie uczucie, jakby stał w wielkiej, ciemnej szafie. Miał uczucie.
Otóż to: Ettrich czuł, choć był martwy. Zaledwie dotarła do niego ta zdumiewająca myśl, gdy
oślepiło go jasne światło, jakby przed oczami zapalono mu żarówkę.
 Gratuluję, Vincencie. Najwyższy czas, żebyś przejrzał na oczy. Oto mały prezent dla
ciebie. Mam nadzieję, że nie ostatni.
Wciąż raziło go światło, kiedy poczuł, że jakiś przedmiot wsuwa mu się w dłoń. Dłoń.
Miał rękę. Mógł dotykać. C z u ł . Pomału spojrzał w dół i zobaczył, a raczej poczuł to, co
trzymał: niewielki prostokąt. Kawałek papieru, fotografia. Stopniowo powracała mu zdolność
widzenia, tak iż mógł rozpoznać ów obrazek. Gdy to uczynił, głowa odskoczyła mu do tyłu,
jakby powąchał amoniak. Zdjęcie pokazywało bowiem ludzi, których Ettrich widział w chwili
śmierci: Tillmana Reevesa i Wielkiego Psa Michelle. Patrzyli na niego i śmiali się.
Oderwał wzrok od fotografii i uświadomił sobie, że znów znajduje się w sypialni Coco, że
ciągle siedzi nagi w rogu jej łóżka.
 Nareszcie! Już zaczynałam tracić nadzieję.  Westchnęła obcesowo i podniosła się z
posłania. Nie patrząc na niego, cicho wyszła z sypialni. Chwilę pózniej Ettrich usłyszał, jak
oddaje mocz w toalecie. Rozległ się odgłos spuszczanej wody i krótki syk wody w umywalce.
Wróciła do sypialni i zatrzymała się. Spojrzała na niego z nieskrywanym rozbawieniem.
 Umarłem?  wykrztusił. To słowo nie chciało mu przejść przez gardło.
 Owszem, Vincencie. Umarłeś.
 Jestem martwy?
 Nie, b y ł e ś martwy. Teraz żyjesz ponownie. Rozejrzyj się. Wszystko po staremu.
Twoje życie toczy się dalej.
Kręcił głową. Na razie nie potrafił tego ogarnąć.
 Ale dlaczego? Dlaczego wróciłem do życia? Czemu nie pamiętam, jak umierałem? 
zapytał słabo. Jego głos zdawał się napływać z daleka, choć przecież wydobywał się z niego.
Nawet głos go już zdradzał. W jednej chwili świat stał się obcy i bezsensowny.
Stojąca o trzy kroki od niego Coco zdjęła ręce z bioder i wzruszyła nimi, jakby mówiła
 nie mam pojęcia .
 Więc kim t y jesteś? Przynajmniej to mi powiedz.
Jej głowa zatańczyła między lewym a prawym ramieniem  mały, głupawy gest.
 Jestem Coco, figowa dziewczynka.
 Błagam, nie żartuj. Kim jesteś?
 Twoją kochanką. Twoim skarbem. Mapą, na której X oznacza ukryty skarb. Zresztą
widziałeś.  Dotknęła karku w miejscu, gdzie było wytatuowane nazwisko Brunona Manna.
 Jestem po to, abyś wytrwał. Jestem twoim aniołem stróżem.  Zaśpiewała tytułowe słowa
piosenki Someone to Watch Over Me.  Jestem tym wszystkim i niczym. Mam za zadanie
pomóc ci odnalezć drogę, Vincencie.  Po czym dodała cichym, srebrnym głosem: 
Moment, w którym tamtego dnia zobaczyłeś mnie w sklepie, był momentem twojego
odrodzenia. Dlatego zapytałam cię wcześniej, czy pamiętasz swoje życie sprzed naszego
spotkania.
Jej odpowiedz była zbyt niewyobrażalna, nieznośna i upiorna, aby przyjąć ją do
wiadomości. Ettrichowi zebrało się na wymioty. Ukrył twarz w dłoniach i spróbował zagonić
szaleństwo z powrotem za ogrodzenie.
 Nie żyję? Umarłem i wróciłem do życia, tego s a m e g o życia?  Mówił w zasadzie do
siebie. Czuł potrzebę wypowiedzenia tego głośno, by usłyszeć, jak to zabrzmi. Podrzucił
głowę i krzyknął do tej kobiety i do Boga:  Więc czemu n i e p a m i ę t a m ?! Czemu nie
pamiętam umierania? Ani śmierci? Jak można nie pamiętać czegoś takiego?
Coco ugięła nogi jak łapacz przygotowujący się przed następnym rzutem miotacza.
 W szpitalu leżałeś miesiąc z rakiem wątroby. Pod koniec przenieśli cię do sali, gdzie
leżał, także śmiertelnie chory, Tillman Reeves. Nazywał siebie Tillman Umarlak. Opiekowała
się wami Wielki Pies.
 Ale ja nic z tego nie pamiętam!  wrzasnął Ettrich.  Nic! Zero! Jak to możliwe? 
Przemknęło mu przez głowę, że zaraz zwariuje.  A przecież pamiętam tamten dzień.
Pamiętam, co robiłem, zanim cię zobaczyłem. Pamiętam, jak rano się ubierałem& Pokręciła
przecząco głową.
 Nie, składasz sobie to wszystko z życia, które kiedyś znałeś. Stare, dobre czasy,
Vincencie. Niezliczone wtorki, piątki, urlopy i deszczowe dni, kiedy twoje serce biło. Gdy
byłeś pewien, że twój czas nigdy się nie wyczerpie. Teraz natomiast jesteś przerażony, więc
po prostu wsuwasz głowę do worka i wyciągasz stamtąd stare wspomnienia.
W pamięć zapadły mu słowa  kiedy twoje serce biło . Już miał jej kazać dowieść, że mówi
prawdę. Zamierzał skrzyżować ręce, wysunąć podbródek i prychnąć:  Udowodnij! Lecz
Coco uprzedziła go, mówiąc  kiedy twoje serce biło . Czas przeszły.
Jego lewa ręka leżała na kolanie. Powoli ją obrócił. Położył dwa palce prawej dłoni na
lewym nadgarstku i spróbował wyczuć tętno. Zrobił to, nim skończyła mówić, mając
nadzieję, że tego nie zauważy.
Nie miał tętna. Przycisnął mocniej palce, szukał. Nic z tego. Przyłożył palce do gardła i
ponownie sprawdził puls. Nic.  Kiedy twoje serce biło . Serce Vincenta Ettricha przestało
bić.
Zaczął drżeć. Dygotał jak w ostatnim stadium śmiertelnej choroby. Szczękał zębami,
czując, że zalewa go fala szaleństwa. Ledwie trzymał się ostatniego szczątka wraka, który
jeszcze przed godziną był Vincentem Ettrichem  szczęśliwym biznesmenem, wytrawnym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •