[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lludrow ponownie się ukłonił.
Nigdy bym się nie wahał, jeśli chodzi o kogoś z rodu Rhy.
Otóż to! powiedziała. To wzór dla ciebie, Donalu. Powinieneś po-
ćwiczyć dobre maniery i taki sposób mówienia.
Jeśli tak uważasz odparł Donal.
Och, Donalu. Potrząsnęła głową. Jesteś beznadziejny. Ale chodz, tak
czy owak. Odwróciła się i wyszła, a Donal podążył za nią.
* * *
Przeszli przez ogromny główny hol i znalezli się na ogrodowym tarasie nad
niebieskozieloną zatoką płytkiego, śródlądowego morza, które podchodziło pod
dom Galta. Donal spodziewał się, że dziewczyna pójdzie w dół do doku, tymcza-
sem jednak zatrzymała się w altance i stanęła przed nim twarzą w twarz.
Dlaczego mnie tak traktujesz? spytała. Dlaczego?
Jak cię traktuję? Spojrzał na nią w dół.
Och, ty człowieku z drewna! Odsłoniły się jej piękne zęby. Czego się
boisz. . . że ciebie zjem?
Nie zjadłabyś? zapytał ją całkiem poważnie, a ona zawahała się po jego
słowach.
Chodz. Idziemy na ryby! krzyknęła, okręciła się i pobiegła w dół w stro-
nę doku.
Udali się więc na połów. Jednak nawet w pościgu za rybami, przecinając wodę
na głębokości trzydziestu metrów, Donal był myślami gdzie indziej. Pozwalał,
by małe urządzenie odrzutowe umieszczone na plecach popychało go zgodnie
z wymogami pościgu, a pod osłoną hełmu potępiał się za własną ignorancję
gdyż właśnie do niej czuł wstręt większy niż do czegokolwiek innego. W tym
56
wypadku jego ignorancja dotyczyła kobiecej duszy uwierzył bowiem, że może
sobie pozwolić na luksus zwykłej, przyjacielskiej znajomości z dziewczyną, która
bardzo go pragnie, a której on nie pragnie wcale.
Mieszkała tutaj, w tym domu, kiedy Galt sprowadził Donala jako osobistego
adiutanta. Na mocy zawiłych freilandzkich praw dziedziczenia znajdowała się pod
prawną opieką marszałka, pomimo że żyła jeszcze matka dziewczyny oraz kilku
innych członków rodziny. Była jakieś pięć lat starsza od Donala, chociaż różni-
ca ta ginęła w jej dzikiej energii i gwałtowności uczuć. Początkowo ekscytacje
Elvine wydały mu się interesujące, a towarzystwo stanowiło balsam chociaż
nie przyznałby się do tego przed samym sobą dla zranionej ostatnio, bardzo
delikatnej części jego jazni.
Wiesz powiedziała mu w jednym ze swoich szczególnych napadów
szczerości każdy by mnie chciał.
Każdy by chciał przyznał podziwiając jej urodę. Dopiero pózniej skon-
sternowany odkrył, że przyjął zaproszenie, którego istnienia nawet nie podejrze-
wał.
Od czterech miesięcy mieszkał w posiadłości marszałka, studiując zasady kie-
rowania Sztabem, a także ku swojemu rosnącemu przerażeniu zawiłości ko-
biecego umysłu. W dodatku głowił się, dlaczego nie pragnie dziewczyny. Z pew-
nością lubił Elvine Rhy. Jej towarzystwo było miłe, atrakcyjność niezaprzeczalna,
a pewne cechy, jak żywość usposobienia i głód wrażeń, przypominały jego wła-
sne. Mimo to nie pragnął jej. Ani trochę.
Po kilku godzinach zrezygnowali z połowów. Elvine złapała cztery ryby, około
siedmiu, ośmiu kilogramów każda. On nie złowił żadnej.
Elvine. . . zaczął, wchodząc za nią po stopniach tarasu. Ale zanim zdo-
łał dokończyć starannie przemyślaną mowę, cicho zabrzęczał sygnalizator ukryty
w krzaku róży.
Komendancie odezwał się krzak łagodnie starszy grupowy Tage Lee
chce się widzieć z panem. Czy życzy pan sobie zobaczyć się z nim?
Lee. . . mruknął Donal. Podniósł głos. Z Harmonii?
Mówi, że jest z Harmonii odpowiedział krzak róży.
Zobaczę się z nim zadecydował Donal, sadząc dużymi krokami w stronę
domu.
Usłyszał za sobą odgłos biegnących stóp i Elvine chwyciła go za ramię.
Donalu. . . zaczęła.
To zajmie chwilę odpowiedział. Spotkamy się w bibliotece za parę
minut.
Dobrze. . . puściła go i zwolniła kroku.
Donal wszedł do domu.
57
* * *
Lee, ten sam Lee, który dowodził jego trzecią grupą, czekał na niego.
No i co, grupowy spytał Donal, wymieniając z nim uścisk dłoni co
cię tutaj sprowadza?
Pan, sir odparł Lee. Spojrzał Donalowi w oczy jakby z wyzwaniem,
podobnie jak przy pierwszym spotkaniu. Nie potrzebuje pan ordynansa?
Donal przyjrzał mu się.
Po co?
Jezdziłem ze swoim kontraktem, odkąd nas wszystkich rozpuścili po tej
historii z Kilienem powiedział Lee. Jeśli chce pan wiedzieć, hulałem. To
mój krzyż. W cywilu jestem alkoholikiem. W mundurze jakoś się trzymam, ale
wcześniej czy pózniej popadam w tarapaty. Zwlekałem z zaciągiem, bo nie mo-
głem się zdecydować, czego chcę. W końcu dotarło do mnie, że chcę pracować
dla pana.
Wyglądasz teraz na całkiem trzezwego stwierdził Donal.
Przez kilka dni mogę wszystko. . . nawet przestać pić. Gdybym przyszedł
tutaj z dygotką, nigdy by mnie pan nie wziął.
Donal skinął twierdząco głową.
Nie jestem drogi powiedział Lee. Niech pan spojrzy na mój kontrakt.
Jeśli może pan sobie na mnie pozwolić, zaciągnę się jako żołnierz liniowy, a pan
załatwi, żeby mnie przydzielili do pana. Nie piję, kiedy mam coś do roboty. I mogę
być użyteczny. Niech pan spojrzy. . .
Wyciągnął rękę przyjacielskim gestem, jak gdyby chciał wymienić uścisk dło-
ni i nagle znalazł się w niej nóż.
To sztuczka najemnych morderców z zaułków rzekł Donal. Czy my-
ślisz, że uda ci się ze mną?
Z panem. . . nie. Lee schował nóż. Właśnie dlatego chcę pracować dla
pana. Jestem dziwnym facetem, komendancie. Potrzebuję jakiegoś zaczepienia.
Tak jak zwykli ludzie potrzebują jedzenia, picia, domu, przyjaciół. To wszystko
jest w opinii psychologów w kontrakcie, jeśli chce pan kopię, żeby mnie spraw-
dzić.
Wierzę ci na słowo, na razie odparł Donal. Co ci jest?
Jestem prawie psychopatą odpowiedział Lee. Urodziłem się z pew-
nym brakiem. Mówią mi, że nie mam poczucia dobra i zła i nie mogę się kierować
abstrakcyjnymi zasadami. Tak stwierdzili lekarze, kiedy dostałem pierwszy kon-
trakt. Przez cały czas muszę mieć swojego własnego, osobistego, żywego boga.
Każe mi pan poderżnąć gardła wszystkim dzieciom poniżej piątego roku życia, ja-
kie spotkam, świetnie! Każe mi pan poderżnąć sobie gardło, zrobię to. Wszystko
zrobię.
Nie starasz się przedstawić z najlepszej strony.
58
Mówię panu prawdę. Nie mogę powiedzieć nic innego. Przez całe życie
jestem jak bagnet szukający karabinu, do którego będzie pasował. I teraz zna-
lazłem. Więc niech mi pan nie ufa. Niech mnie pan wezmie na próbę na pięć,
dziesięć lat. . . na resztę mojego życia. Niech mnie pan jednak nie wyrzuca.
Lee zrobił półobrót i wskazał kościstym palcem na drzwi za sobą. Tam jest dla
mnie piekło, komendancie. Wszystko tu w środku jest niebem.
Nie wiem powiedział Donal wolno. Nie wiem, czy chcę wziąć na
siebie odpowiedzialność.
%7ładnej odpowiedzialności. Oczy Lee błyszczały. I nagle Donal zdał
sobie sprawę, że mężczyzna jest przerażony; boi się odrzucenia. Niech mi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Wątki
- Indeks
- Susan King Zaczarowana noc 01 Zaczarowana noc
- Bullen Alexandra Ĺťyczenie 01 Ĺťyczenie
- Uroczysko 01 Uroczysko Kordel Magdalena
- Sparks Nicholas PamiÄtnik 01 PamiÄtnik
- Dragonlance Anthologies 01 The Dragons Of Krynn
- Gregory Benford Second Foundation 01 Foundation's Fear
- Farmer, Philip Jose Dayworld 01 Dayworld
- Foster, Alan Dean Spellsinger 01 Spellsinger
- Heather Rainier [Divine Creek Ranch 02 Her Gentle Giant 01] No Regrets (pdf)
- Laurien Berenson Talizman
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qus.htw.pl