[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kiedy jego dłoń zaczęła błądzić poniżej jej rękawa, ześliznęła się po gładkiej skórze i w końcu
zamknęła jej palce w silnym uścisku.
Dziewczyna wyrwała się natychmiast i odsunęła ze wstrętem, a kiedy nie chciał jej puścić,
powiedziała:
- Przestań, proszę. Chcę zachować szacunek dla ciebie i siebie samej.
- Ale co w tym złego, kochanie? Dlaczego miałabyś stracić do siebie szacunek?
- Czy twoja żona byłaby zadowolona z takiego widoku?
- zapytała Sheila surowo.
- Co? Betty? Tak do tego przywykła, że nic sobie z tego nie robi. Zresztą ona zachowuje się tak samo.
W dzisiejszych czasach nikt nie zwraca na takie rzeczy uwagi. Gdzieś ty się uchowała? Jesteś
niezwykła! - wykrzyknął, próbując znowu złapać ją za rękę.
Sheila odsunęła się na bezpieczną odległość.
- Tam, gdzie się wychowałam, niektórzy mężczyzni zachowywali się podobnie - rzekła poważnie - ale
nie wiedziałam, że zdarza się to także dżentelmenom. Przykro mi! - i odeszła z pośpiechem.
- Już dobrze. Jeżeli naprawdę tak to traktujesz, nie dotknę cię więcej. Nie zostawiaj mnie. Naprawdę
bardzo cię podziwiam. Chodz ze mną i opowiedz mi więcej o sobie. Odnosisz się do mnie tak, jakbym
cię obraził. - Takie zachowanie uważam za obrazę - rzekła smutno.
- Nie spodziewałam się tego tutaj.
- Zawstydziłaś mnie! Wybaczysz mi, prawda? Obiecuję, że więcej się tak nie zachowam.
- Dobrze - rzekła Sheila chłodno - wybaczę, ale teraz zaczekajmy na babcię i twoją żonę. Milej jest
spacerować w większym towarzystwie, nie sądzisz?
Malcolm roześmiał się i poczekał bez protestu. Potem podał ramię babci i zostawił Sheilę w
towarzystwie Betty. Betty obrzuciła ją niechętnym, pytającym spojrzeniem, po czym, dorównując jej
kroku, raz jeszcze przyjrzała się jej w świetle księżyca.
- Nie jesteś jak inne dziewczęta, prawda? - odezwała się nagle. - Byłam prawie pewna, że jesteś, ale
jednak okazuje się, że nie.
- Nie znam zbyt wielu innych dziewcząt - rzekła Sheila. - Jedyną kobietą, którą dobrze znałam, była
moja mama. Oczywiście miałam szkolne koleżanki, ale mieszkałam daleko i nie widywałyśmy się
nigdy poza szkołą, choć niektóre z nich były miłe. %7łyłyśmy z mamą samotnie i nie wychodziłyśmy z
domu zbyt często. - I nie zanudziłaś się na śmierć?
- Nie - ciągnęła Sheila poważnie. - Musiałam pracować, no i miałam mamę. Chętnie wróciłabym do
tamtego życia, gdyby ona też tam była.
- Co się z nią stało? Rozwiodła się i odeszła?
- O nie! - wykrzyknęła dziewczyna. - Jest w niebie.
- Och! W niebie! - warknęła Betty. - Co cię skłania do wierzenia, że ono istnieje?
- Tak mówi Biblia - odrzekła Sheila z przekonaniem.
- Biblia? Nie znam nikogo, kto by w to wierzył. To po prostu zbiór starych mitów, czyż nie? Tego
uczono nas na studiach. - Nigdy nie byłam na uniwersytecie, ale jeżeli tego tam uczą, nie chciałabym
studiować, gdyż nie oddałabym Pisma świętego za całą mądrość świata. Dotąd niewiele o nim wie-
działam, ale i to wystarczyło, żeby zapragnąć dowiedzieć się więcej.
- Jesteś jeszcze dziwniejsza niż wydawało mi się na początku - zauważyła światowa kobieta. -
Dlaczego tak się przejmujesz tą Biblią?
- Ponieważ odpowiedziała na wiele pytań, które nosiłam w sercu. Ponieważ zawiera całą prawdę
dotyczącą zbawienia.
- Zbawienia? - powtórzyła Betty ze śmiechem.
- Tak, zbawienia. Zamieszkania pewnego dnia z Bogiem w Jego domu!
- Patrzcie państwo! Nigdy nie przypuszczałam, że Bóg ma jakiś dom! - zauważyła kwaśno. -
Myślałam, że zajmuje się jedynie karaniem tych ludzi, którzy chcą dobrze się bawić.
- Ależ wcale tak nie jest! On nas kocha i ma dla nas przygotowane mieszkanie. Czy nigdy o tym nie
czytałaś?  W domu mojego Ojca jest mieszkań wiele..."
- Oczywiście, że nie. Nigdy nawet nie miałam Biblii w ręku!
- Kiedy byłam mała, mama czytała mi ją na głos, a potem namawiała mnie, żebym sama czytała
kolejne rozdziały.
- Może to właśnie sprawiło, że tak się różnisz od innych. Ale nie jestem pewna, czy chciałabym być
taka jak ty, choć jestem znudzona sobą. Przyjdę cię odwiedzić, kiedy będziesz sama i będziesz mogła
powiedzieć mi o tym więcej. Może ja też zacznę czytać Biblię, jeżeli to może dać mi trochę szczęścia.
- Będę na ciebie czekać. Dostałam od babci małą książeczkę, która bardzo mi pomogła zrozumieć
niektóre sprawy. Możemy poczytać ją razem.
- Tamta dziewczyna, panna Lammorelle, to twoja kuzynka, prawda? Czy ona też czyta Biblię? - jej ton
wzbudził w Sheili współczucie. - Nie wiem - odpowiedziała. - Właściwie wcale jej nie znam. Po raz
pierwszy zobaczyłam ją dzisiejszego popołudnia. Jest moją kuzynką, ale dosyć daleką.
- Powiedz mi, jeżeli się dowiesz. Jeżeli ona czyta Biblię, to ja nie chcę. Obserwowałam i ją, i ciebie. O,
nadchodzi reszta. Musimy skończyć tę rozmowę, ale niedługo cię odwiedzę. Zadzwonię, żeby
sprawdzić, czy masz dla mnie czas.
Właśnie zjawiła się reszta towarzystwa i nie miały więcej okazji do rozmowy, ale za to Sheila mogła
się teraz zająć własnymi myślami.
Czy wszyscy mężczyzni byli tacy, jak o nich mówił mąż Betty? Czy jest im wszystko jedno, jaką
dziewczynę biorą za rękę? ęzy Angus Galbraith też jest taki?
Nawet zupełnie niedoświadczona Sheila mogła powiedzieć,
że Jacqueline nie miała pod tym względem żadnych skrupułów. Cóż, pewnie to wszystko było
prawdą. Nikt się już nie przejmuje podobnymi rzeczami. Ale jeżeli taka jest prawda, to ona, Sheila, nie
chce żyć w takim świecie. Malcolm Galbraith gładzący jej ramię upodobnił się do Bucka i mężczyzn
jego pokroju. Głęboko ją rozczarował. Wszyscy mężczyzni ją rozczarowali.
Ale gdzieś w głębi serca wciąż myślała o Angusie. Czy i on pozwalał sobie na takie zachowania?
Pewnie tak. Poszedł na % spacer z Jacqueline, czyż nie?
Była zadowolona, że to zrozumiała, zanim poznała go lepiej. Teraz nie będzie się już tak martwić
utratą jego latarki i wizytówki. Jak głupia była, przejmując się mężczyzną, którego widziała zaledwie
przez kilka minut. Wykonał tych kilka popisowych numerów w samolocie po prostu z uprzejmości i
dla rozrywki. Po co było tak bez przerwy o nim myśleć? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •