[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oddzielała przedsionek krypty od głównego pomieszcze-
nia. Na kamiennej posadzce w kilku miejscach widoczne
były ślady zaschniętej krwi. Na ich widok Bonnie zrobiło
się słabo.
- Wiemy, \e Damon oberwał najbardziej  powiedziała
Meredith, ruszając do środka. Jej głos brzmiał spokojnie, ale
Bonnie słyszała, z jakim trudem przyjaciółka nad nim panu-
je. - Musiał więc le\eć po tej stronie, gdzie śladów krwi jest
najwięcej. Stefano mówił, \e Elena była pośrodku. A to zna-
czy, \e Stefano znajdował się... tutaj. - Pochyliła się.
- Ja się tym zajmę  rzucił Matt szorstko. - Ty potrzy-
maj latarkę. -Plastikowym piknikowym no\em zabranym
z samochodu Meredith zaczął skrobać pokryty warstwą
krwi kamień. Bonnie z trudem przełknęła ślinę, zadowolo-
na, \e w czasie lunchu tylko wypiła herbatę. Krew nie prze-
szkadzała jej jako pojęcie abstrakcyjne, ale kiedy człowiek
widział jej tak du\o  i zwłaszcza kiedy była to krew przyja-
ciela, którego torturowano...
Bonnie odwróciła się, spoglądając na kamienne ściany
i myśląc o Katherine. I Stefano, i jego starszy brat Damon
w XV-wiecznej Florencji kochali się w Katherine. Ale nie
wiedzieli wtedy, \e dziewczyna, którą kochają, nie jest czło-
wiekiem. W swoim rodzinnym niemieckim miasteczku zo-
stała przemieniona w wampira, dzięki czemu nie umarła na
chorobę, na którą nie było lekarstwa. Katherine z kolei prze-
mieniła w wampirów obu braci.
A potem, pomyślała Bonnie, upozorowała własną śmierć,
\eby zmusić Stefano i Damona do zaprzestania walki o nią.
Ale plan się nie powiódł. Znienawidzili się nawzajem jesz-
cze bardziej, a ona znienawidziła ich. Wróciła do wampira,
który ją przemienił i z czasem stała się równie zła jak on. A\
w końcu zapragnęła zniszczyć braci, których kiedyś kocha-
ła. Zwabiła ich obu do Fell's Church, \eby ich zabić, i w tej
krypcie prawie jej się to udało. Elena zginęła, próbując ją
powstrzymać.
- No ju\  powiedział Matt, a Bonnie zamrugała i wró-
ciła do rzeczywistości. Matt stał trzymając w ręku papie-
rową serwetkę, w którą zawinął płatki zeschniętej krwi
Stefano. - Teraz włosy  przypomniał.
Wodzili palcami po posadzce, dotykając ró\nych rzeczy,
nad których pochodzeniem Bonnie wolała się nie zastana-
wiać. Wśród śmieci znalazły się długie złote włosy. Włosy
Eleny, a mo\e Katherine, pomyślała Bonnie. One były do
siebie takie podobne. Znalezli te\ krótsze włosy, ciemne
i lekko kręcone. Włosy Stefano.
Wybranie włosów ze śmieci na podłodze było \mudnym
zajęciem. Kiedy mieli ju\ włosy Stefano starannie zawinięte
w drugą serwetkę, światło wpadające przez prostokątny ot-
wór w sklepieniu przybrało odcień ciemnego błękitu. Ale
Meredith uśmiechnęła się z satysfakcją.
- Mamy co trzeba  stwierdziła. - Tyler chce, \eby
Stefano wrócił? No to sprawimy, \e wróci...
Bonnie pogrą\ona we własnych myślach zamarła.
Rozmyślała o zupełnie innych sprawach, niemających
nic wspólnego z Tylerem, ale kiedy padło jego imię, jakieś
trybiki w jej głowie zaskoczyły. Zdała sobie sprawę z tego
czegoś jeszcze na parkingu, ale potem w ferworze dyskusji
zapomniała. Słowa Meredith znów to przywołały i znów jej
się rozjaśniło w głowie. Skąd on wiedział? - zastanawiała się
z walącym sercem.
- Bonnie? Co się stało?
- Meredith... - zaczęła cicho. - Czy ty informowałaś
policję, \e kiedy to wszystko działo się z Sue na górze, my
byłyśmy akurat w salonie?
- Nie. Wydaje mi się, \e mówiłam ogólnie, \e byłyśmy
na dole. A co?
- Bo ja te\ im tego nie mówiłam. Vickie nie mogła im
tego powiedzieć, bo znów popadła w otępienie. Sue nie
\yje, a Caroline była ju\ wtedy przed domem. Ale Tyler
wiedział. Pamiętasz, co powiedział?  Gdybyście nie cho-
wały się w salonie, widziałybyście, co się stało . Skąd on
to wiedział?
- Bonnie, jeśli chcesz sugerować, \e to Tyler jest mor-
dercą, to po prostu... Ten numer nie przejdzie. Przede
wszystkim on nie jest dość bystry, \eby zaplanować takie
morderstwo  powiedziała Meredith.
- Ale jest coś jeszcze. Meredith, w zeszłym roku na
balu trzeciej klasy Tyler dotknął mojego gołego ramienia.
Ja tego nigdy nie zapomnę. Ta jego łapa była wilka i go-
rąca. I spocona. - Bonnie zadr\ała na samo wspomnienie.
- Zupełnie tak samo jak ta, która złapała mnie wczoraj
wieczorem.
Meredith kręciła przecząco głową, a i Matt miał nieprze-
konaną minę.
- W takim razie Elena marnowała czas, prosząc nas
o sprowadzenie Stefano  stwierdził. - Sam poradziłbym
sobie z Tylerem paroma prawymi prostymi.
- Zastanów się Bonnie  dodała Meredith. - Czy Tyler
ma takie psychiczne moce, \eby zakłócać działanie plan-
szy do wywoływania duchów albo wtrącać się do twoich
snów? Ma je?
Nie miał. Tyler nie miał zdolności parapsychologicz-
nych, podobnie jak Caroline. Bonnie nie mogła temu za-
przeczyć. Ale nie mogła te\ ignorować swojej intuicji. Mo\e
to bez sensu, ale nadal czuła, \e Tyler był w domu Caroline
wczoraj w nocy.
- Lepiej się stąd zbierajmy  przerwała jej rozmyślania
Meredith. - Zrobiło się ciemno i twój ojciec się wścieknie.
W drodze powrotnej milczeli. Bonnie nadal myślała
o Tylerze. Kiedy ju\ dotarli do jej domu, przemycili ser-
wetki na górę i zaczęli przeglądać ksią\ki Bonnie o magii
druidów. Odkąd Bonnie dowiedziała się, \e jest potomkinią
bardzo starej rodziny, w której posługiwano się magią, zain-
teresowała się druidami. A teraz w jednej z ksią\ek znalazła
tekst zaklęcia przywołania i wszelkie potrzebne informacje.
- Musimy kupić świece  stwierdziła. - Potrzebna
nam te\ czysta woda. Najlepiej będzie kupić butelkowa-
ną  dodała. - I kreda, \eby narysować na podłodze okrąg,
i coś, w czym da się rozpalić niewielki ogień. To ju\ znajdę
w domu. Nie ma pośpiechu, zaklęcie nale\y wypowiedzieć
o północy.
Do północy czas im się dłu\ył. Meredtih kupiła w skle-
pie potrzebne rzeczy i przywiozła je do Bonnie. Zjedli
kolację z rodziną Bonnie, chocia\ \adne z nich nie mia-
ło apetytu. Około jedenastej Bonnie narysowała okrąg na
drewianym parkiecie w swojej sypialni, a wszystkie po-
trzebne przedmioty uło\yła na niskiej ławeczce ustawionej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •