[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ko zdobył tytuł earla i bogactwa, lecz również został kawalerem
Orderu Podwiązki i znalazł sobie piękną żonę - stwierdził
kwaśno sir Gilbert.
- Sir Gilbercie, chyba nie jesteś zazdrosny? - Eleanor udała
rozbawienie, ale w tonie jej gÅ‚osu daÅ‚ siÄ™ sÅ‚yszeć caÅ‚kiem szcze­
ry niepokój. Przystanęła przed piÄ™knÄ… tapiseriÄ… i zaczęła jÄ… do­
kładne studiować w świetle migoczącej obok pochodni. Na
wszelki wypadek nie patrzyła sir Gilbertowi w oczy. Wiedziała,
że zazdrość jest niszczącą siłą, niosącą z sobą wrogość i intrygi.
- Me, bo nie zazdroszczę mu ran, które odniósł! Ale mimo
to miaÅ‚ szczęście. A przedwczesna Å›mierć ojca ostatecznie od­
mieniÅ‚a jego los, przynoszÄ…c mu nie tylko baroniÄ™, lecz i niedo­
szłą żonę starego barona.
- To prawda. - W jej gÅ‚osie nie byÅ‚o sÅ‚ychać emocji, ale dÅ‚o­
nie schowane pod płaszczem zacisnęła z całej siły. - Chciałam
spytać cię o to, panie, już dawno. Jak zmarł ojciec Richarda?
- Naturalnie na apopleksjÄ™, a jak by inaczej?
Zawahała się, ale naciskała dalej.
- JesteÅ›, panie, jego przyjacielem, prawda?
- Od czasu Sluys jesteÅ›my jak bracia. Wiele razem przeszli­
śmy.
- Tak myślałam. I nie zrobiłbyś niczego, panie, co mogłoby
go zranić lub przynieść ujmę jego honorowi?
- Celowo na pewno nie.
OdpowiedziaÅ‚ ze Å›miertelnÄ… powagÄ…. A wiÄ™c ten flirt byÅ‚ tyl­
ko grą, niczym więcej. Odetchnęła swobodniej.
- Sir Gilbercie, niepokojÄ™ siÄ™, nie, trapiÄ™ siÄ™ pewnymi plot­
kami, które krążą po Wenfrith od czasu, gdy Richard odziedzi­
czył majątek.
- Plotkami?
- Tak. - Znów się zawahała, nie chciała bowiem powtarzać
takich potwarzy, pchaÅ‚a jÄ… jednak do tego bardzo silna we­
wnętrzna potrzeba. - Ludzie mówią, że zabił swojego ojca, żeby
odziedziczyć spadek.
Twarz zmieniÅ‚o mu zdumienie, zaraz jednak sir Gilbert wy­
buchnął pogardliwym śmiechem.
- I ty w to uwierzyłaś, pani?
- Nie! SkÄ…dże znowu! - Eleanor spÅ‚onęła rumieÅ„cem i spoj­
rzała ze złością na roześmianą twarz sir Gilberta. - Ale...
- Ale nie mogłaś wymazać tego oskarżenia z pamięci, tak?
- Tak, bo ono ciągle wraca, a ja nie mam dowodu na to, że
jest nieprawdziwe. Richard cierpi, gdyż całkiem bez powodu
obwinia się o spowodowanie śmierci ojca. Przecież baron dostał
ataku z powodu jego niespodziewanego powrotu...
- Owszem, ale William d'Evreux był chory, jeszcze zanim
Richard wróciÅ‚. Jak Richard miaÅ‚ przewidzieć, że jego nagÅ‚e zja­
wienie się wywrze taki skutek? Byłem tego świadkiem, pani.
Richard nie ponosi najmniejszej winy.
- Och, dziękuję, sir Gilbercie, za tę rozmowę! Jak się cieszę,
że dowiedziałam się od ciebie prawdy.
Ze szczęścia zaczęła płakać. Gilbert otarł jej policzki wierz-
chem dłoni i uśmiechnął się do niej. Potem schylił się i musnął
wargami jej czoło.
- Richard jest doprawdy szczęśliwym człowiekiem, że ma
żonę, która jest w nim zakochana - powiedział cicho.
- Zakochana? Ja?
- Tak. To jest jasne jak twoja cera, pani. - Z figlarnym
uśmiechem dotknął jej policzka.
- Nie... nie powiesz, panie, Richardowi, dobrze? -jęknęła
błagalnie.
- Czy on o tym nie wie?
- Nie! I nie może siÄ™ dowiedzieć! MyÅ›lÄ™, że zaczÄ…Å‚ mnie sza­
nować, ale gdyby się dowiedział o mojej miłości, byłby głęboko
zakłopotany.
- To znaczyÅ‚oby, że jest gÅ‚upcem! Nie martw siÄ™ jednak, mi­
Å‚a pani. Dotrzymam tej tajemnicy.
Jeszcze raz pocałował ją w czoło, a Eleanor spojrzała na nie-
go z wdzięcznością.
- Powinnam już iść na spoczynek. Richard bez wątpienia
przyjdzie dzisiaj pózno.
- Owszem, i prawdopodobnie po wypiciu zbyt dużej ilości
wina. BÄ…dz dla niego wyrozumiaÅ‚a, pani. Takie wybryki zdarza­
jÄ… mu siÄ™ bardzo rzadko.
- Wiem. Nigdy nie widziałam, żeby się upił.
Pochylił się nad nią i znów pocałował ją w czoło,
- Może więc dzisiejszy wieczór przyniesie jakieś odkrycie!
Richard nie pojawiÅ‚ siÄ™ przed Å›witem. Eleanor zle spaÅ‚a i zbu­
dziła się z uczuciem, że jest jej niedobrze. Mimo to zdążyła
wstać i ubrać się, nim wreszcie Richard wkroczył do komnaty,
a za nim ziewajÄ…cy Will.
WyglÄ…daÅ‚ okropnie, jeÅ›li zaÅ› sÄ…dzić po przekleÅ„stwach, któ­
rymi sypaÅ‚ na prawo i lewo, czuÅ‚ siÄ™ jeszcze gorzej. Eleanor żo­
łądek podszedł do gardła, nie była bowiem przyzwyczajona do
oglÄ…dania Richarda w takim stanie.
- Mężu! - Podeszła do niego z zatroskaną miną. - Połóż
siÄ™...
- Nie zrzÄ™dz, kobieto! Will, każ komuÅ› przynieść dzban zi­
mnej wody!
Znikł w garderobie. Eleanor czekała z niepokojem, aż mąż
siÄ™ stamtÄ…d wyÅ‚oni, co staÅ‚o siÄ™ mniej wiÄ™cej po godzinie. Tym­
czasem zdążył wymoczyć głowę w zimnej wodzie, ogolić się
i przebrać.
- Na Boga, to była ciężka noc! - Ukrył twarz w dłoniach.
- Przysięgam, że głowa mnie tak nie bolała, odkąd byłem
giermkiem!
Eleanor z najwyższym trudem zapanowaÅ‚a nad swoim zde­
nerwowaniem.
- Chodz tu, mężu - poleciła cicho. - Wymasuję cię, żeby
ból minął.
- To niemożliwe! - jęknął, ale posłusznie usiadł na stołku
i oparł się o nią, a ona zaczęła uciskać jego skronie.
- Czy uczta była udana? - spytała cicho, przesuwając mu
palcem po brwi.
- Była wspaniała, tylko wino lało się zbyt obficie. Wątpię,
czy ktoÅ› z ucztujÄ…cych ma dziÅ› spokojny ranek!
- Ból głowy niedługo ci przejdzie. Czy teraz lepiej, mężu?
- Trochę, Masz chłodne i bardzo delikatne palce.
Był coraz bardziej rozluzniony, więc Eleanor masowała go
dalej. Wreszcie Richard drgnÄ…Å‚.
- Powinienem trochÄ™ odetchnąć Å›wieżym powietrzem - po­
wiedział bez entuzjazmu. - Galop zawsze odświeżał mi umysł.
Pojedziesz ze mnÄ…?
- Wolałabym zostać. Beze mnie dojedziesz dalej i szybciej.
Wymówiła się. W rzeczywistości była zbyt zafrasowana, by
mieć ochotę na przejażdżkę.
- Ano, tak. DziÅ› rano nie jestem dobrym kompanem dla ni­
kogo. Ale do jutra powinienem wydobrzeć.
- Nie przemęcz Midnighta!
- Przecież wiesz, żono, że tego nie zrobię! Wszystkie konie
muszÄ… być wypoczÄ™te przed podróżą. Z niecierpliwoÅ›ciÄ… cze­
kam, kiedy znowu zobaczÄ™ Acklane.
- A ja czekam, kiedy zobaczę je pierwszy raz. To był dobry
pomysł, żeby zrobić tam przerwę w naszej podróży.
Za ten pomysł była Richardowi coraz bardziej wdzięczna.
MiaÅ‚a nadziejÄ™, że żoÅ‚Ä…dek i bez tego szybko przestanie jej pÅ‚a­
tać figle po obżarstwie i licznych przeżyciach ostatnich kilku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •