[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyraznie poczuł się urażony. Tymczasem Ma Ma kontynuowała tyradę:
- Aadne mi żarty! Amando, idziemy!
- Mamo, Mandy świetnie się tu czuje i sama chciała zostać u mnie.
- Bo nie wiedziała, co tu się dzieje! Kto mógł przypuszczać, że zadasz się z kelnerem handlującym
prochami?
- Powtarzam po raz ostatni, pani Chen - wycedził Mitch przez zaciśnięte zęby. - Jestem nauczycielem
i prowadzę zajęcia z wiedzy o społeczeństwie.
- To nic, niech no tylko zawiadomię radę szkolną, a na pewno cię wyleją! - syknęła Ma Ma. - Lepiej
trzymaj się z daleka od mojej córki!
Ma Ma nie traktowała tych grózb serio, ale Mitch o tym nie wiedział. Dostojna chińska dama często w
złości wykrzykiwała pogróżki, których nie zamierzała wcielać w czyn, ale coś w tonie jej głosu
zmroziło Su-Ling. Rozumiała, że matka zwyczajnie się o nią boi, ale wystarczyło rzucić okiem na
minę Mitcha, aby odgadnąć, że z trudem panuje nad sobą. Nic dziwnego, skoro w ciągu niecałych
pięciu minut nazwano go zarażonym AIDS dealerem narkotyków, kelnerem i knajpianym posługa-
czem, a do tego wszystkiego postraszono utratą pracy.
Su Ling modliła się, aby Mitch właściwie zrozumiał jej intencje, kiedy oględnie nadmieniła:
- Może rzeczywiście powinieneś już iść...
- Co takiego? - Zrobił wielkie oczy, więc chyba jednak nie zrozumiał.
- No, przynajmniej dopóki nie wyjaśnię wszystkiego. Ma Ma pogorszyła sprawę, bo ze złością rzuciła
mu
w twarz:
- Jesteś w tym domu osobą niepożądanąt
Mitch nie spuszczał wzroku z Su Ling i choć trzymał się prosto, jego spojrzenie wyrażało gorycz
zawodu.
- Czy to prawda? Jestem niepożądany w tym domu? -powtórzył, przełykając ślinę. - Znowu wolisz
rodzinę niż mnie? Tak?
- Nie! - odpowiedziały równocześnie Ma Ma i Su Ling. Ta ostatnia z westchnieniem dodała: - Mamo,
może lepiej poszłabyś do domu? Wiem, że się o mnie martwisz, ale daj mi trochę czasu, żebym mogła
uporządkować swoje sprawy.
Matka zmierzyła ją i Mitcha niedowierzającym spojrzeniem.
- On musi wyjść stąd pierwszy! - zażądała.
- I wyjdzie, ale najpierw muszę z nim porozmawiać.
- To ja poczekam! - Ma Ma założyła ręce na piersiach i potoczyła wkoło nieprzyjaznym wzrokiem.
- Niech się pani nie trudzi! - uciął chłodno Mitch. -Znam już tę piosenkę.
Dalszą część przemowy zaadresował do Mandy, która wyglądała przez uchylone drzwi pokoju:
- Cieszę się, że z tobą wszystko w porządku, Mandy. Odwrócił się ną pięcie i skierował ku drzwiom.
Su Ling
zawołała za nim:
- Mitch, poczekaj...
Tym razem jednak jej słowa zagłuszyła Mandy, wpadając do hallu z krzykiem:
- Panie Kurtz, niech pan nie idzie!
Mitch obrócił się akurat w momencie, kiedy Ma Ma próbowała odciągnąć wnuczkę, przykazując:
-Wracaj do swojego pokoju!
Su Ling dała za wygraną, bo miała już serdecznie dosyć awantury. Nawet nie próbowała załagodzić
sytuacji, tyl-
ko z rezygnacją padła na kanapę. Tymczasem Mandy wlepiła w babcię błagalne spojrzenie.
- Proszę cię, pozwól, żeby pan Kurtz porozmawiał z ciocią! To taki miły pan i tak im ze sobą dobrze!
- Nie bądz śmieszna! - warknęła Ma Ma.
-. Mamo, zabierz Mandy na obiad! - zakomenderowała Su Ling tak stanowczo, że zadziwiła
wszystkich siłą swego głosu. W ciszy, jaka zapadła po jej wybuchu, wykorzystała przewagę i
powtórzyła z naciskiem: - Muszę porozmawiać z panem Kurtzem, i to zaraz, a ty tymczasem możesz
zrobić Mandy wykład o szkodliwości zażywania narkotyków.
Nie przypuszczała, że ta przemowa odniesie skutek, ale ponieważ nigdy jeszcze nie zwracała się do
matki takim tonem, Ma Ma niechętnie ustąpiła.
- No, dobrze - przytaknęła, spoglądając spod oka na Mitcha. - Pójdziemy, ale zaraz wrócimy, a jego do
tego czasu ma już tu nie być!
Ani Mitch, ani Su Ling nie odpowiedzieli na to żądanie, więc Mandy chwyciła babcię pod ramię i
delikatnie wyciągnęła na zewnątrz. Zapadła cisza. Su Ling w napięciu czekała na szczęknięcie
zatrzaskujących się drzwi windy. Dopiero wtedy wydała westchnienie ulgi i opuściła głowę z
powrotem na oparcie kanapy. Stamtąd odważyła się podnieść oczy na Mitcha.
Tymczasem on wcale nie poczuł ulgi. Wręcz przeciwnie, jakby bardziej się usztywnił.
- O czym chcesz ze mną rozmawiać? - spytał oschle.
- Spróbuj mnie zrozumieć! - westchnęła. - Mama jest przerażona, bo nie wie, co się ze mną dzieje,
kiedy jestem z tobą. Prawdę mówiąc, czasem ja sama siebie nie poznaję.
- Wiesz przynajmniej, że takie oskarżenie o handel narkotykami może zrujnować mi karierę? -
warknął, a tłumiony gniew widać było w każdym jego ruchu.
Su Ling próbowała jakoś usprawiedliwić postępowanie matki.
- Zrozum, ona jest po prostu przerażona. Mówiła to wszystko w złości, ale na pewno nie myśli na serio
o złożeniu na ciebie donosu do rady szkoły.
- A ja myślę, że zjadłaby diabła, gdyby to mogło cię ochronić.
- Daję ci słowo, że tego nie zrobi. Jestem tego pewna! -W milczeniu czekała na jego reakcję. W końcu
złagodniał, gniew powoli go opuszczał. Jego miejsce zajęło zmęczenie, więc przysiadł na kanapie
obok Su Ling.
- Ona próbuje kontrolować twoje życie - przestrzegł.
- Cóż, jest moją matką.
- Czy to znaczy, że ma rację?
- Oczywiście, że nie, ale ona taka już jest.
- Tylko dlatego, że jej na to pozwalasz. - Obrócił się, aby spojrzeć Su Ling prosto w oczy. - Spróbuj się
przeciwstawić. Poradz jej, żeby pilnowała swojego nosa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •