[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Gdy ten kryzys przeminie, chcę móc patrzeć Joemu
prosto w oczy bez poczucia winy, zwłaszcza z twojego
powodu.
- Och, zatem ja wpędzam cię w poczucie winy?
- Dobrze wiesz, dlaczego mogÄ™ siÄ™ tak czuć - od­
rzekła oschle.
- Czy chodzi ci o konkurencję między naszymi
przedsiębiorstwami? - zapytał prowokująco. Z tonu
tego pytania nietrudno było odgadnąć, że naprawdę
myślał o pocałunku w samochodzie.
Vince lubił napięcie, jakie powstało między nimi.
Z każdą chwilą coraz bardziej lubił Christy Allen.
- Mam pomysł - powiedział nagle.
- Nie mam co do tego wątpliwości - odpaliła
Christy i wyraznie się zaczerwieniła.
Vincent roześmiał się swobodnie, ale Christy
pożałowała tego żartu.
- Kochanie, mam parę pomysłów, ale tym razem
myślałem o twojej sytuacji. Może w sobotę wybierzemy
się razem do lasu? Nie będzie nikogo z załogi, mógłbym
poradzić ci, co robić dalej.
Ta oferta zaskoczyła Christy. Zamrugała nerwowo
powiekami. Zastanawiała się, czemu Bonnell chciał tracić
czas, by jej pomagać. Powróciła dawna podejrzliwość.
- Czemu tak bardzo zależy ci, aby Joe nie zbank­
rutował? - spytała wprost.
Vincent tylko wzruszył ramionami, tak jakby to
pytanie nie zasługiwało na poważną odpowiedz.
- No więc jak? Nikt się nie dowie o naszej wycieczce
- powiedział z ironicznym uśmiechem. - To będzie
nasz sekret.
W jego głosie znowu pojawił się zmysłowy ton.
Wspólny sekret, nawet tak trywialny, zmieniłby ich
stosunki. Jeśli Christy obawiała się wszelkich osobistych
58 OSTATNIA SZANSA
kontaktów z Bonnellem, to takie wspólne sekrety
były czystą głupotą.
- Nie sądzę, aby to był dobry pomysł - oświadczyła
surowo i sięgnęła po kurtkę i torebkę.
- A czy masz lepszy?
Nawet gdyby miała szczegółowy plan działania, to
czy powinna go wyjawić człowiekowi, który mógł
skorzystać na upadku firmy Joego?
A jednak nie sprawił na Christy wrażenia cwaniaka.
Wydawał się twardym, przyzwyczajonym do ciężkiej
pracy mężczyzną, który nie wdawał się w żadne
kombinacje.
Christy nie ośmieliła się zaufać swej powierzchownej
ocenie, sprawa była zbyt poważna. Dla Joego firma
była najważniejszą rzeczą na świecie. Rzeczą Christy
byÅ‚o przetrwanie kryzysu. Teraz nie miaÅ‚a już wÄ…tp­
liwości, że rozmawiała z Bonnellem zbyt otwarcie.
Pora z tym skończyć.
- Mój lepszy pomysł polega na tym, aby utrzymać
tę firmę na powierzchni bez twojej pomocy - odparła,
zakładając jednocześnie kurtkę. - Joe nie byłby
zachwycony, gdybym mu powiedziała, że polegam na
tobie. Nie zamierzam niczego robić za jego plecami...
- Do diabła, Christy, nie bądz głupia! - krzyknął
Vincent. Spojrzała na niego zupełnie zaskoczona
wybuchem. - Czemu ludzie tak bardzo bojÄ… siÄ™
zaufać drugiemu? Nie zamierzam przejmować kon­
traktu Joego, jak mam cię o tym przekonać? Joe
znalazł się w parszywej sytuacji, ale gdyby nie strzegł
tak zazdrośnie swojej pozycji kierownika, to dzisiaj
nie miałabyś takich kłopotów. Gdybym ja miał
wypadek, mój brygadzista bez trudu dalej kierowałby
pracą. Joe zachowuje się dokładnie tak, jak mój
ojciec. On też nie mógł uwierzyć, że ktoś mógłby go
zastąpić. To bardzo niebezpieczne przekonanie. Nie
ma ludzi niezastąpionych. Będziesz musiała przekonać
OSTATNIA SZANSA
59
o tym Joego. Jedno musisz od razu przyjąć do
wiadomości. Nie poprowadzisz interesu dokładnie
tak, jak on. Przestań myśleć o tym, co powiedziałby
Joe. Gdy ktoś chce ci pomóc, to korzystaj z oferty
i nie pytaj Joego ani jego ludzi, czy to im w smak.
Christy poczuła się jak dziecko, które zasłużyło na
burę. Bonnell miał rację. Przełknęła nerwowo ślinę. Nie
miała już nic do powiedzenia. Przypadło jej w udziale
prowadzenie firmy Joego do czasu jego powrotu. Zamiast
skupić się na tym zadaniu, pozwoliła, aby stara wojna
między przedsiębiorstwami wpłynęła na jej decyzje.
- W sobotę? - spytała cicho.
- Chyba że do tego czasu wróci Stubb. Szczerze
mówiąc, nie jestem przekonany, że on podoła zadaniu.
Być może, jeśli się do tego przyłoży. Tego się nie
dowiesz, dopóki nie wróci.
Christy wzięła torebkę i skierowała się do drzwi.
- Robi się pózno.
- Racja - zgodził się Vincent spoglądając na zegarek.
- Pora iść do łóżka - dodał, patrząc na nią tak wymownie,
że Christy spłonęła. Najwyrazniej Vincent nie chciał
pozwolić, aby zapomniała o jego seksualnej atrakcyjności.
Intrygowało ją, że w jego towarzystwie tak łatwo się
rumieni. Od kiedy to zdziecinniała do tego stopnia, że na
najmniejszą próbę flirtu reaguje wypiekami?
Christy westchnęła i przypomniała sobie, że nie
zgasiła światła. Podeszła do kontaktu. Vincent wyłączył
lampkę na biurku. Zrobiło się zupełnie Clemno. Oboje
po omacku ruszyli w stronÄ™ drzwi. Gdy Christy
przekręcała klucz w zamku, czuła tuż za swymi
plecami obecność Vince'a.
Odwróciła się w jego stronę. Odległe latarnie uliczne
rzucały dziwaczne cienie. Deszcz przestał padać, ale
na jezdni pełno było kałuż. Bonnell patrzył na nią
z góry. Christy poczuła się jeszcze mniejsza, niż była.
- Nie wiesz, jak mnie traktować, prawda? - zapytał
60 OSTATNIA SZANSA
cicho, głaszcząc jednocześnie jej policzki stwardniałymi
palcami.
- Rzeczywiście, nie wiem - odpowiedziała. Miała
ochotę cofnąć się, ale jakaś wewnętrzna siła nie
pozwoliła jej na żaden ruch.
Vincent pragnął wziąć ją w ramiona i całować do
utraty tchu. Zamiast tego stał spokojnie i cieszył się,
czując pod palcami jedwabistą skórę jej policzków.
- Zaufaj mi - poprosił stłumionym głosem. - Wierz
mi, że nigdy świadomie nie zrobię niczego, co mogłoby
zaszkodzić tobie lub Joemu.
- Ja... postaram siÄ™.
- Zwietnie, to dobry początek - ucieszył się Vincent.
Opuścił dłoń, wziął ją pod rękę i pomógł zejść
z werandy. - Gdy Stubb wróci, daj mi znać. Zresztą
będę w kontakcie, tak na wszelki wypadek.
Oszołomiona Christy pozwoliła mu, aby dosłownie
posadził ją za kierownicą furgonetki Joego.
Jadąc do domu przez cały czas widziała w lusterku
światła samochodu Bonnella. Najwyrazniej postanowił
dopilnować, by bezpiecznie dojechała do domu. Czuła,
jak wszystko się w niej gotuje. I to tylko dlatego, że
Vincent pogłaskał ją po policzku!
Wzięła głęboki oddech. Wypadek Joego spowodował
nieoczekiwane skutki uboczne. Przedtem nigdy nie
przyszłoby jej do głowy, że mogłaby się zaprzyjaznić
z Vincentem Bonnellem. Co więcej, Vincent nie
zamierzał poprzestać na przyjazni. Wiedziała, że nie
jest uderzającą pięknością i że nie brakuje jej rozsądku.
Vincent do tej pory zdecydowanie unikał takich kobiet.
Nie pozwolę się wykorzystać, postanowiła Christy
ze łzami w oczach. Ufać mu? Jakim cudem? W jego
zachowaniu było tyle niewiadomych, że nie mogła
zapominać o ostrożności.
ROZDZIAA PITY
Następnego dnia o trzeciej po południu ponownie
zadzwonił Rusty Parnell.
- Christy, dzisiaj dostaliÅ›my od was cztery trans­
porty.
Christy skrzywiła się z irytacji. Tylko cztery dostawy!
W ciągu normalnego dnia pracy zazwyczaj wysyłali [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •