[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tej swojej okropnej kucharce i sprowadzil do zamku pania Murphy, ktora ma przygotowac
cos specjalnego. Spodziewam sie, ze w menu znajda sie: jej slynna potrawka z krolika,
wedzone ostrygi, kaplony, karp w sosie z homara...
-Najwyrazniej jest pan wcale dobrze poinformowany - przerwala mu Brenna ze zdziwieniem.
Reilly wzruszyl ramionami.
-Coz, mieszkajac w sasiedztwie gospody Pod Udreczonym Zajacem, slysze to i owo. A
poza tym neci mnie perspektywa spedzenia wieczoru poza domem. Pani MacGregor
posiedzi przy Hamishu, ktory, jak z pewnoscia pani wczoraj zauwazyla, czuje sie coraz
lepiej. Mysle, ze moge go bez obawy powierzyc na kilka godzin opiece matki. Kiedy nie
obawia sie, ze synowi zagraza smierc, jest zupelnie rozsadna, a poniewaz chlopiec tak
szybko przychodzi do zdrowia... - Reilly usmiechnal sie szeroko - lekarz moze sobie
pozwolic na wyjscie.
Na blat stolu wskoczyl kot Erie i z zaciekawieniem spogladal na goscia. Reilly Stanton uniosl
reke, ktora nie byla zajeta glaskaniem Sorchy, i podrapal go pod broda.
-Mysle ze powinna sie pani przebrac - powiedzial. - To znaczy, uwazam, ze ten stroj jest
czarujacy, ale... - Zmarszczyl wymownie nos. - Co pani powie o tej niebieskiej sukni, ktora
miala pani na sobie w dniu, w ktorym poznalem Hamisha?
Brenna westchnela.
-Prawde mowiac - zaczela naburmuszona - to wszystko wydaje mi sie dosc dziwne.
Zaproszenie dostalam przed chwila i wcale nie mialam zamiaru wychodzic...
-Dlaczego? - zapytal Reilly, szczerze zaskoczony.
-Dlaczego? - Brenna uniosla dlonie. - Staram sie za wszelka cene unikac hrabiego
Glendenninga, doktorze Stanton. Chcial, aby pan przyznal, ze nie nadaje sie do
samodzielnego zycia. Bog raczy wiedziec, co on knuje...
-Przypuszczam, ze ma zamiar podziekowac nam za uratowanie mu skory. Dobrze wie, ze
gdyby chlopiec umarl przez jego nieostroznosc, znienawidzono by go we wsi. - Erie zaczal
glosno mruczec. - Mysle, ze za jego zaproszeniem nie kryje sie nic wiecej. A teraz niech sie
pani pospieszy. Musialem zostawic pozyczony od lorda faeton po przeciwnej stronie
potoku, bo mostek okazal sie zbyt waski.
Brenna przygryzla dolna warge. Bylo to w stylu lorda Glendenninga! Nie wyslal jej
zaproszenia zawczasu, bo wiedzial, ze by mu odmowila. Pozyczajac powoz doktorowi
Stantonowi i przysylajac go, by ja zabral z domu, mial nadzieje, ze w ten sposob zmusi ja
do przybycia.
Z drugiej strony, Reilly Stanton mial racje co do jednego: uratowali lorda Glendenninga - to
znaczy, uczynil to Reilly, lecz ona mu w tym pomogla - przed okrzyknieciem go
dzieciobojca. Wprawdzie chlopca omal nie zabil kon, lecz byl to kon hrabiego.
Czyz wobec tego nie bylo calkiem naturalne, ze jego lordowska mosc chcial im
podziekowac?
-Nno, nie wiem... - powiedziala Brenna z ociaganiem.
-Dosc tych bzdur! - zawolal Reilly. Zsunal nogi z krzesla i wykonal ruch, jakby chcial sie
poderwac, ruch, ktory sploszyl Sorche i Erica. - Jezeli pani nie ma ochoty, po prostu
przekaze Glendenningowi pani przeprosiny. Ale straci pani smakowite dania...
-Zaraz bede gotowa - powiedziala Brenna, ktora juz od dluzszego czasu nie miala okazji
skosztowac slynnej potrawki z krolika. - Prosze mi dac piec minut, dobrze?
Reilly z zadowoleniem opadl na oparcie krzesla i obydwa zwierzaki nastawily lebki, by je
glaskal.
Brenna weszla do sypialni i otworzyla szafe. Minelo sporo czasu, odkad starala sie ladnie
wygladac. Odczuwala dziwne podniecenie na mysl, ze Reilly Stanton ujrzy ja taka, jaka byla
w tym jej snie...
Wcale mi szczegolnie nie zalezy, myslala, wyjmujac z szafy suknie, ktora, jak miala
nadzieje, nie byla zbyt wygnieciona, co Reilly Stanton sobie o mnie pomysli. Tylko ze...
Tylko ze kiedy ja widzial ostatni raz, nie wygladala najlepiej. Wprost przeciwnie. Zanim
odwiedzila Hamisha, spedzila wiele godzin na wyciaganiu plodow z macic licznych owiec. To
zajecie nie moglo czekac. Rankiem, po operacji Hamisha, prosto ze szpitalika wrocila na
pastwiska, gdzie niemal bez przerwy przebywala do dzisiaj. Ten wieczor po raz pierwszy
od kilku dni spedzila w domu. Skorzystala z okazji, by w spokoju wziac dluga kapiel,
zuzywajac prawie caly kawalek mydla od pani Murphy, by zmyc z siebie silny owczy odor,
ktorym przesiakly jej skora i wlosy.
I pomyslec, ze Reilly Stanton chwycil ja w objecia i kilkakrotnie obrocil - zupelnie jakby byla
lekka jak piorko, a przeciez dobrze wiedziala, ze to nieprawda - w chwili, gdy cuchnela
owca! Na to wspomnienie zawsze sie wzdrygala.
Ale nie dzisiejszego wieczoru. Dzisiaj pokaze mu, ze nie tylko moze wygladac jak dama,
lecz takze ladnie pachniec. I, zdjawszy brazowa suknie, o ktorej wyrazil sie tak
lekcewazaco, zabrala sie do pracy.
Na jej pojawienie sie w drzwiach sypialni Reilly musial poczekac ponad piec minut, prawde
powiedziawszy, dluzej niz kwadrans. Ale po sposobie, w jaki zerwal sie na jej widok,
poznala, ze tego nie zalowal. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •