[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Na grubej szyi Cymmerianina wystąpiły sznury żył. Twarz pociemniała mu od nadludzkiego
wysiłku, a mięśnie zadrgały jak sploty pytona. Magiczna zapora jednak nie ustąpiła. Gdy
Conan pchnął ją mieczem, zobaczył, że laska Thulandry wygięła się w łuk, elastycznie
przeciwstawiając się sile ciosu. Nie pękła jednak. Nawet najpotężniejsze zaklęcia Dexitheusa
nie zdołały jej złamać. W końcu Thulandra przemówił zmęczonym głosem człowieka
przytłoczonego ciężarem przeżytych lat:
Widzę, że ten heretycki kapłan Mitry osłonił cię przed mymi pociskami, jednak
cała jego żałosna magia nie zdoła mi zaszkodzić. Aquilonia nie jest warta, by o nią walczyć.
Odchodzę do kraju za wschodem słońca, gdzie ludzie lepiej docenią mój kunszt i zapragną
wiecznego życia. %7łegnajcie!
Panie, zabierz mnie ze sobą! zawołała Alcina, wznosząc ręce w pokornej
prośbie.
Nie, dziewczyno, zostaniesz! Nie jesteś mi już do niczego potrzebna.
Thulandra Thuu zaczął się cofać do drugich drzwi, którymi wcześniej dostał się do
komnaty audiencyjnej. W miarę jak szedł, cofała się również sprężysta zapora. Z zaciśniętymi
zębami i ogniem w niebieskich oczach Conan krok za krokiem podążał za szczupłym
czarnoksiężnikiem.
Gdy dotarli do drzwi, ich zamek otworzył się ze szczękiem, a czarnoksiężnik
zawirował w szybkim piruecie. Obracał się coraz szybciej, aż jego postać stała się zamazaną
plamą i rozpłynęła się w powietrzu.
Gdy Thulandra zniknął, Conan przestał odczuwać niewidzialną barierę. Skoczył
naprzód z mieczem wzniesionym do cięcia. Z ciężkim przekleństwem wypadł na korytarz, ten
jednak był pusty. Barbarzyńca nasłuchiwał chwilę, lecz nie doszedł doń żaden odgłos kroków.
Potrząsnąwszy zmierzwioną grzywą, jakby pragnąc przepędzić zły sen, Conan wrócił
do Komnaty Osobistych Posłuchań. Stwierdził, że Dexitheus strzeże drugich drzwi, Alcina
przyciska się do przeciwległej ściany, król Numedides zaś znów siedzi na tronie i ociera
chusteczką skaleczony policzek. Conan podszedł żwawo do tronu i stanął twarzą w twarz z
monarchą.
Stój, śmiertelniku! wrzasnął Numedides, mierząc w niego tłustym paluchem.
Wiedz, że jestem bogiem! Jestem królem Aquilonii!
Conan chwycił szaleńca za szatę i podniósł go na nogi.
Chciałeś powiedzieć warknął że byłeś królem. Masz jeszcze coś do
powiedzenia, nim umrzesz?
Numedides oklapł jak nadmuchany pęcherz, który przebito szpilką. Azy potoczyły się
po sflaczałych policzkach pokonanego władcy i zmieszały się z krwią wciąż cieknącą z rany.
Opadł na kolana, bełkocząc:
Błagam, nie zabijaj mnie, szlachetny Conanie! Chociaż popełniałem omyłki,
miałem na względzie tylko dobro Aquilonii. Wyślij mnie na wygnanie, a już nigdy mnie nie
zobaczysz. Nie możesz zabić starszego, nieuzbrojonego mężczyzny!
Z pogardliwym prychnięciem Conan odepchnął Numedidesa na posadzkę. Otarł miecz
o szatę leżącego i schował ostrze do pochwy. Obracając się na pięcie powiedział:
Nie poluję na myszy. Niech zwiążą to łajno, dopóki nie znajdziemy dla niego domu
obłąkanych.
Nagły ruch dostrzeżony kątem oka i gwałtowne westchnienie Dexitheusa ostrzegło
Conana o grożącym niebezpieczeństwie. Numedides natrafił na upuszczony przez Alcinę
zatruty sztylet i poderwał się, by wbić smukłe ostrze w plecy wyzwoliciela.
Conan obrócił się na pięcie i lewą ręką chwycił opadający nadgarstek. Prawa dłoń
barbarzyńcy złapała Numedidesa za gardło. Jednym ruchem Conan rzucił atakującego króla z
powrotem na tron. Wolną ręką Numedides bezskutecznie starał się rozluznić uchwyt
Cymmerianina.
Gdy żelazne palce Conana głębiej wpiły się w tłustą szyję, oczy wyszły królowi na
wierzch. Rozdziawił usta, nie wyszedł z nich jednak żaden dzwięk. Coraz mocniej zaciskał
się żelazny chwyt Conana, aż w końcu rozległ się chrzęst miażdżonej krtani. Krew buchnęła z
nosa i ust Numedidesa. Wierzgające nogi skotłowały dywan u stóp tronu.
Oblicze króla zsiniało i jego miotające się lewe ramię opadło bezwładnie. Zatruty
sztylet wysunął się z rozcapierzonej dłoni. Cymmerianin nie zwolnił chwytu, póki z
Numedidesa nie uciekło całe życie.
W końcu Conan puścił trupa, który jak szmaciana kukła osunął się z tronu.
Cymmerianin wciągnął głęboko powietrze i usłyszawszy na korytarzu głosy biegnących ludzi
oraz klekotanie zbroi, wydobył miecz. Dwudziestu powstańców, którzy szukając swego
dowódcy krążyli po pałacu, stłoczyło się nagle za progiem komnaty. Wszystkie oczy zwróciły
się na Conana. Barbarzyńca stał w lekkim rozkroku obok tronu Aquilonii i patrzył na nich z
kamiennym spokojem. Jakie myśli snuły się w tej chwili w umyśle Conana, tego nikt nigdy
się nie dowiedział. Powolnym ruchem Cymmerianin wsunął miecz do pochwy, pochylił się i
zdarł koronę z głowy martwego Numedidesa. Trzymając diadem jedną ręką, drugą rozpiął
pod brodą pasek od hełmu i zdjął go z głowy. Następnie uniósł koronę w obydwu dłoniach i
włożył ją na swe skronie.
Cóż powiedział. I jak wyglądam?
Bądz pozdrowiony, Conanie, królu Aquilonii! zawołał Dexitheus.
Pozostali podjęli okrzyk. Nawet paz, który dotąd przypatrywał się temu wszystkiemu
z rozszerzonymi ze strachu oczyma, przyłączył się do chóru.
Alcina wystąpiła naprzód z tą samą uwodzicielską gracją tancerki, która tak bardzo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Wątki
- Indeks
- Gerber Michael Barry Trotter. Tom 2 Barry Trotter I Niepotrzebna Kontynuacja
- 59. Burny JĂłzef Pan Samochodzik Tom 59 Rodzinny Talizman
- Felix, Net i Nika Tom 13 KlÄ twa Domu McKillianĂłw
- Broadric Annette Przeznaczenie puka do drzwi tom_Orch
- Margit Sandemo Cykl Saga o KrĂłlestwie ĹwiatĹa (14) Lilja i Goram
- KukliĹski Piotr Franciszka Dworek Pod Malwami tom 2
- Zbieracz Burz. Tom 1 Maja Lidia Kossakowska
- Antologia SF StaĹo siÄ jutro 14 Cerebroskop
- Fabian Dusan RytuaĹ. Tom I
- Armentrout Jennifer L. Onyx . Tom 2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- trzonowiec.htw.pl