[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że jedno drugiemu nie przeszkadza.
- Nie. Nigdy nie interesowałem się muzyką. Bardziej pociągały mnie
konie, motocykle i deski surfingowe. A co do mojego imienia, to nazwali
mnie tak rodzice, od panieńskiego nazwiska matki, Hayes - wyjaśnił.
Zapanowało milczenie. Lori zdawała sobie sprawę, iż powinna jakoś
odnieść się do jego propozycji, ale nie bardzo wiedziała, co powiedzieć.
- Nie mam się w co ubrać, zabrałam tylko kilka par szortów i
bawełniane bluzeczki - usłyszała swój własny głos.
- Och, nie ma problemu, przyjdz tak, jak byłaś wcześniej - odparł,
posyłając jej znaczący uśmiech. Było jasne, że chodzi mu o ten nader
skąpy strój, w którym siedziała na skale. Jednak było to już drugie ich
spotkanie, więc również mogłaby pojawić się w owym eleganckim
kostiumie, leżącym teraz na samym dnie jej przepastnej torby. Ciekawe,
jak by na to zareagował?
- Mam przyjść po ciebie do pokoju, czy wolisz, żebyśmy się gdzieś
spotkali? - spytał.
- Och, lepiej się spotkajmy - odparła szybko, chcąc uniknąć pytania o
numer pokoju, którego przecież nie posiadała. Dopiero po chwili dotarło
do niej, że ona, specjalistka w dziedzinie negocjacji została przechytrzona.
Zamiast odmówić, wybrała jedną z dwóch zupełnie jej nie
odpowiadających możliwości.
- Muszę wracać do ośrodka - oznajmił Callahan, gdy doszli do miejsca,
w którym kończyła się plaża. Będąc już po kolana w wodzie, zatrzymał się
i odwrócił. - Jak mam do ciebie mówić? Skrzywiłaś się, gdy nazwałem cię
Lorelei.
Nieprawda, nie skrzywiła się. Wręcz przeciwnie, aż zadrżała, kiedy
wymówił jej imię. Nie widziała jednak powodu, dla którego miałaby mu
się z tego zwierzać. Nie miała najmniejszego zamiaru schlebiać jego
męskiej próżności.
- Możesz mnie nazywać Lori. A jeszcze lepiej Laura - zdecydowała.
- A więc do zobaczenia wieczorem, Lauro. - Haze uniósł rękę w geście
pożegnania i ruszył w kierunku sąsiedniej wyspy.
Gdy po dłuższej chwili Lori ocknęła się z zamyślenia, wciąż stała na
brzegu i patrzyła w stronę, w którą odszedł Callahan. Odwróciwszy się na
pięcie, czym prędzej odeszła, by nie pomyślał sobie nie wiadomo czego na
jej temat. A jednak czuła się wyjątkowo. Od lat nie było jej tak lekko na
sercu ani też nie miała aż tak wielkiej ochoty, by się roześmiać.
ROZDZIAA TRZECI
To chyba ta zmiana imienia tak mi uderzyła do głowy, myślała pózniej
Lori. A jeszcze do niedawna sądziła, iż Laura brzmi tak rozsądnie i
dystyngowanie, podczas gdy Lorelei - zbyt romantycznie ... I nagle - co się
okazało? Przecież Lorelei Tate dawno już doszła do wniosku, że nawet
najbardziej cywilizowani mężczyzni są na dłuższą metę nie do
wytrzymania. A co robi Laura z bezludnej wyspy? Wybiera się na
spotkanie z mężczyzną, który stale nosi przy sobie nóż i posługuje się nim
z taką łatwością jak ona piórem. Lorelei zawsze zamawiała ubrania o
klasycznej linii, w stonowanych barwach, wykonane ze szlachetnych
tkanin. Laura natomiast zakupiła w hotelowym butiku jaskrawozieloną
suknię bez ramiączek, której suta spódniczka kołysała się uwodzicielsko
przy każdym jej ruchu. Lorelei Tate gustowała w eleganckich, można by
rzec, ascetycznych uczesaniach, tymczasem hotelowy fryzjer ułożył włosy
Laury w miękkie, romantyczne fale. Lorelei nade wszystko ceniła sobie
porządek i dobrą organizację, natomiast Laura w słabo oświetlonej toalecie
ośrodka pospiesznie przebierała się w swą zieloną suknię i robiła makijaż.
Gdy już była gotowa, wrzuciła szorty, bluzeczkę i sandały do torby.
Musiała się zastanowić, gdzie ukryć ten pakunek, gdyż nie mogła zabrać
ze sobą płóciennej torby plażowej do eleganckiej restauracji, aby nie
wzbudzić żadnych podejrzeli. Za parę godzin, gdy nastąpi odpływ, będzie
musiała ponownie się przebrać i przedostać się po kamieniach na swą
pogrążoną w ciemnościach wyspę.
Nie, pewnie nie będę musiała, poprawiła się w myślach, przypominając
sobie pełne zainteresowania spojrzenie Haze1 a. Bez wątpienia zechce
spędzić z nią tę noc. Wyobraznia podsunęła jej obraz miękkiego,
szerokiego łóżka, a w nim ich dwojga w miłosnym uścisku. Lori zadrżała
na całym ciele. Minęło już tyle czasu odkąd...
Przywołała swe myśli do porządku. Oczywiście, że nie może spędzić z
nim tej nocy. Przecież łączą ich sprawy służbowe, nie wolno jej o tym
zapomnieć. To by dopiero było, gdyby wujowie i kuzyni dowiedzieli się,
że przeprowadzili transakcję z mężczyzną, który poszedł do łóżka z
jedynym w firmie dyrektorem-kobietą. Byłby to poważny cios dla jej
kariery.
Zresztą nie ma się co martwić, pocieszyła się w duchu. Haze Callahan
mógłby się okazać fatalnym kochankiem, który zupełnie nie wie, jak się
zachować w intymnej sytuacji. Może po kilku kieliszkach wina doktor
Jekyll przemieni się w pana Hyde'a i ten jego zniewalający urok pryśnie?
Nawet wspólna kolacja równie dobrze może się okazać kompletnym
niewypałem, gdy co jakiś czas będą popadać w niezręczne milczenie i
rozpaczliwie poszukiwać jakichkolwiek tematów do rozmowy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •