[ Pobierz całość w formacie PDF ]

będzie przeklęte wraz ze wszystkim, co skłania się ku Krainie Elfów, i wszystkim, co
stamtąd przybywa...
Błędny ognik nigdy nie tańczył zwinnie na wiejskiej drodze lub w stodole, ale
zawsze nad nią. Noc aż złociła się od nich. Ale kiedy erlański kapłan przemówił, cofnęły
się przed jego przekleństwami i zawisły w powietrzu nieco dalej, jak gdyby uniósł je
lekki wiaterek, i znowu tańczyły w niewielkiej odległości od poprzedniego miejsca.
Zrobiły to przed nim, za nim i z obu jego stron, kiedy stał na schodach prowadzących
do kościoła. Tak więc zewsząd otaczał go krąg mroku, a poza tym kręgiem świeciły
ogniki z bagien i z Krainy Elfów.
A wewnątrz ciemnego kręgu, w którym stał ksiądz, rzucając przekleństwa, nie było
pogańskich stworów, dziwości, jaka nadchodziła wraz z nocą, ani szeptów nieznanych
głosów, ani dzwięków muzyki docierających z ulubionych miejsc ludzi; wszystko tam
było uporządkowane, przyzwoite i żadne tajemnice nie niepokoiły tego spokoju oprócz
takich, jakie słusznie zostały przyznane ludziom.
Natomiast poza tym kręgiem, skąd tak wiele zostało wypędzone poprzez
gwałtowne, gniewne przekleństwa kapłana, szalały błędne ogniki, podobnie jak wiele
dziwnych istot, które napłynęły tej nocy z Krainy Elfów, zaś trolle urządziły sobie
święto. Albowiem w ojczyznie czarów rozeszła się wieść, że miłe istoty miały teraz
siedzibę w Erlu. Dlatego wiele bajkowych stworzeń, wiele mitycznych potworów,
przekradło się przez granicę zmierzchu i przybyło do Erlu, żeby to zobaczyć. A
światełka oraz fałszywe, ale przyjazne, błędne ogniki tańczyły w przesyconym magią
powietrzu i powitały ich radośnie.
I nie tylko trolle i błędne ogniki wywabiły te istoty z ich baśniowej ojczyzny przez
rzadko przekraczaną granicę między światami, ale wzywały je teraz tęsknota i myśli
Oriona, który w połowie był spokrewniony z mitycznymi istotami i należał do tej samej
rasy co potwory z Krainy Elfów. Już od tego dnia, kiedy wahał się między Ziemią i
Krainą Czarów, coraz bardziej i bardziej tęsknił za swoją matką. Obecnie, bez względu
na to, czy pragnął tego, czy też nie, jego myśli wołały do elfowych krewnych, którzy
kryli się w leśnych zakątkach. I w godzinie, kiedy granie elfowych rogów przeniknęło
przez granicę zmierzchu, krewni ci podążyli tłumnie za nimi. Albowiem elfowe myśli
są tak blisko spokrewnione z istotami zamieszkującymi Krainę Czarów, jak gobliny z
trollami.
We wnętrzu ciemnego, spokojnego kręgu, który stworzyły przekleństwa
chrześcijańskiego księdza, dwunastu starców stało w milczeniu, wsłuchując się w każde
słowo. I te słowa wydały się im dobre, uspokajające i słuszne, gdyż byli oni zbyt
zmęczeni magią.
Ale poza tym kręgiem ciemności, wśród jaskrawego blasku błędnych ogników,
które migotały przez całą noc, wśród śmiechu goblinów i niepohamowanej wesołości
trolli, gdzie stare legendy wydawały się żywe, a najbardziej przerażające opowieści
prawdziwe, Orion przeszedł ze swymi psami wśród wszelkiego rodzaju tajemnic,
dziwacznych dzwięków, kształtów i niesamowitych cieni, kierując się na wschód, w
stronę Krainy Elfów.
XXXII
LIRAZEL TSKNI ZA ZIEMI
W sali zbudowanej z poświaty księżycowej, snów, muzyki i miraży, Lirazel uklękła
na roziskrzonej podłodze przed tronem jej ojca. I blask czarodziejskiego tronu odbił się
błękitem w oczach elfowej księżniczki, a jej oczy w odpowiedzi rozbłysły światłem,
które pogłębił ich czar. I klęcząc tam, poprosiła swego ojca o pewien czar.
Dawne dni nie chciały jej uwolnić, słodkie wspomnienia tłoczyły się wokół niej:
kochała trawniki Krainy Elfów, trawniki, na których się bawiła obok starych,
cudownych kwiatów, zanim ludzie zapisali jakąkolwiek opowieść; uwielbiała słodkie,
miękkie w dotyku mityczne stworzenia, które wyłaniały się z zaklętego lasu i kroczyły
po zaczarowanej trawie; kochała każdą baśń, pieśń i czar, które stworzyły
jej elfową ojczyznę; a przecież dzwony Ziemi, których dzwięk nie mógł przebyć
granicy milczenia i zmierzchu, uderzały raz po raz w jej mózgu i jej serce wyczuwało
wzrost małych, ziemskich kwiatków, kiedy kwitły, więdły lub spały podczas pór roku,
które nie przybywają do Krainy Elfów. I podczas tych pór roku, które ginęły,
przemijając, wiedziała, że Alweryk wędrował po skalnej pustyni, że Orion żył, rósł i
zmieniał się i że obaj, jeżeli ziemska legenda jest prawdziwa, wkrótce będą dla niej
straceni na zawsze, kiedy złote bramy Nieba zatrzasną się za nimi z hukiem. Albowiem
między Krainą Elfów a Niebem nie ma żadnej drogi, żadnej ścieżki i żadne nie posyła
ambasadorów do drugiego. Tęskniła za ziemskimi dzwonami i angielskimi kaczeńcami,
ale nie chciała się ponownie wyrzec swego potężnego ojca ani świata, który stworzył
jego umysł. Zresztą Alweryk nie przybył, ani jej syn Orion; tylko dzwięk rogu
ziemskiego małżonka dotarł
do niej jeden raz i często dziwne tęsknoty zdawały się unosić w powietrzu, miotając się
daremnie tam i z powrotem między nią a Orionem. I świecące kolumny, które
podtrzymywały kopulasty dach czy też go unosiły, zadrżały lekko od jej smutku; cienie
jej smutku zamrugały i zgasły w kryształowej głębi ścian pałacu, na moment
przyćmiewając wiele kolorów nieznanych na Ziemi, ale nie pomniejszając
ich piękna. Co mogła zrobić? Nie chciała odrzucić magii i opuścić ojczyzny, której
wieczny dzień zdobył jej sympatię, podczas gdy stulecia więdły niczym liście na
ziemskich wybrzeżach, lecz małe, ziemskie pnącza jeszcze więziły jej serce. Czy są [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •