[ Pobierz całość w formacie PDF ]

swego następcy i darzył ją prawdziwym szacunkiem. Mówiono nawet, że hrabia coraz
bardziej ją lubi i możliwe, że - pod wpływem jego lordowskiej mości i jego matki - z
czasem zmieni się i stanie się bardziej szlachetnym człowiekiem, a wtedy wszystkim
wiodłoby się lepiej i szczęśliwiej.
Jakie tłumy ludzi zgromadziły się pod drzewami, w namiotach, na zielonych trawnikach!
Przybyli farmerzy i ich żony w najlepszych strojach, w czepkach i szalach. Dzieci
swawoliły i goniły się wśród drzew, a starsze damy w czerwonych płaszczach plotkowały
rozbawione. Na zamku także było pełno gości, którzy przybyli, by wziąć udział w
100
uroczystości, pogratulować hrabiemu i poznać panią Errol. Byli wśród nich i lady
Lorridaile, i sir Harry, i sir Tomasz Asshe z córkami, rzecz jasna także pan Havisham, a
oprócz nich również piękna panna Vivian Herbert w przepięknej białej toalecie, z
lamowaną parasolką, a dookoła niej liczni adoratorzy, gotowi służyć jej na każde
skinienie, choć ona najwyrazniej wolała od nich wszystkich towarzystwo małego lorda.
Kiedy chłopiec ją zobaczył, podbiegł i rzucił jej się na szyję, a panna Herbert objęła go
ramionami i ucałowała tak gorąco, jakby był jej ukochanym, małym braciszkiem.
Powiedziała:
- Drogi, mały lordzie Fauntleroy! Mój drogi chłopczyku! Tak się cieszę! Tak bardzo się
cieszę!
A potem wyszła z nim na spacer po parku, by ulubieniec mógł jej wszystko pokazać.
Cedryk zabrał ją tam, gdzie siedzieli pan Hobbs i Dick, i przedstawił ich:
- Panno Herbert, to jest mój stary przyjaciel, pan Hobbs, a to mój drugi stary przyjaciel,
Dick. Już im mówiłem, jaka pani jest ładna, a także, że powinni panią poznać, jeśli
przyjdzie pani na moje urodziny.
Panna Herbert uścisnęła każdemu z nich rękę i zaczęła rozmawiać z nimi w uroczy,
właściwy jej sposób. Pytała o Amerykę, o ich podróż i o to, co porabiali w Anglii. Mały lord
Fauntleroy stał obok i wpatrywał się w nią z uwielbieniem. Policzki miał zaróżowione z
radości, bo widział, że panu Hobbsowi i Dickowi także od razu się spodobała.
- No, no - powiedział potem poważnie Dick - nąjpowabniejsza panna, jaką w życiu
widziałem. Wygląda jak... Jak stokrotka. Jak prawdziwa stokrotka! Naprawdę!
Wszyscy oglądali się, gdy przechodziła, i wszyscy patrzyli na małego lorda.
Przygrzewało słońce, chorągwie łopotały na wietrze, bawiono się w rozmaite gry,
tańczono i popołudnie mijało w radości, a jego lordowska mość wprost promieniał
szczęściem.
-129-
Cały świat wydawał mu się piękny.
Jeszcze jeden człowiek był równie szczęśliwy. Stary człowiek, który przez całe życie był
otoczony bogactwem i splendorami, a przecież nieczęsto czuł się naprawdę szczęśliwy.
Muszę powiedzieć wam, że radość zawdzięczał temu, iż stał się lepszy, niż był dawniej, i
dlatego był również dużo szczęśliwszy. Oczywiście nie od razu był taki wspaniały, jak to
wyobrażał sobie mały Faun-tleroy, ale wreszcie zaczął kogoś kochać i znajdować
przyjemność w dobrych uczynkach, które podsunęło mu to niewinne, szczere dziecięce
serduszko, a był to dopiero początek przemiany. Z każdym dniem bardziej podobała mu
się synowa. Prawdą było to, co mówili ludzie - hrabia także i ją zaczął lubić. Cieszył się,
słysząc jej głos i widząc jej miłą twarz. Często siadywał w fotelu i z upodobaniem
obserwował ją, gdy rozmawiała z synkiem. Słyszał czułe, łagodne słowa, które były dla
niego czymś zupełnie nowym, i zaczynał rozumieć, dlaczego ten malec, wychowany na
małej uliczce w Nowym Jorku, zaprzyjazniony z kupcem i pucybutem, był znakomicie
wychowanym, dzielnym chłopcem, którego nie trzeba było się wstydzić, nawet kiedy los
przemienił go w dziedzica angielskiego hrabstwa, mieszkającego we wspaniałym zamku.
Teraz wszystko wydało się zrozumiałe, chłopiec był taki szlachetny i dobry przede
wszystkim dlatego, że do niedawna zawsze mieszkał z matką -istotą serdeczną i łagodną
101
- i to pani Errol właśnie nauczyła go troski o innych. Niby mała rzecz, lecz jakże ważna w
życiu! Nie wiedział nic o hrabiach i zamkach, nie miał pojęcia o wielu wspaniałościach, a
przecież zawsze wzbudzał miłość, ponieważ miał w sobie prostotę i czułe serce. To tak,
jakby urodzić się królem.
Stary hrabia Dorincourt był tego dnia bardzo rozradowany obserwując Cedryka, patrząc,
jak spaceruje po parku między zebranymi tłumnie gośćmi, jak rozmawia ze znajomymi i
grzecznie kłania się wszystkim, którzy go pozdrawiają, i jak zabawia swoich przyjaciół, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •