[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tym jest taki męski i tak nalegał, a ona czuła się taka słaba i pełna gotowości...
Pocałunek stawał się coraz gorętszy, coraz bardziej prowokacyjny, Cari zaś
poczuła, jak jej własne pragnienie budzi się z głębokiego snu.
Wsunęła dłoń pod rozpiętą koszulę i poczuła bicie serca Maxa. Max
jęknął i przygarnął ją do siebie jeszcze mocniej. Odniosła wrażenie, że jej ciało
płonie.
Max pragnął jej z siłą, która go zdumiewała. To wszystko działo się na
zupełnie innym poziomie niż ten, do którego był przyzwyczajony. Było czymś
nowym, słodszym i obezwładniającym.
Westchnął, kryjąc twarz w załamaniu szyi Cari, powtarzał szeptem jej
imię i obsypywał delikatnymi pocałunkami. Straciła oddech, kiedy jej zmysły
uległy. Poczuła, że pożądanie Maxa narasta i dało jej to przedsmak władzy,
jakiej nigdy przedtem nie posiadała. Znowu zabrakło jej powietrza.
88
S
R
Wiedziała, że musi położyć temu kres, ale nie miała w sobie tyle siły.
Chciała się wydobyć z otchłani rozkoszy i odetchnąć zwykłym powietrzem, a
nie tą niebezpieczną, ale cudownie oszałamiającą substancją. Wiedziała, ale nie
mogła się powstrzymać.
Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Cześć, to my.
Głos należał do C.J., a jęk rozpaczy do Maxa. Ukrył twarz w zagłębieniu
ramienia Cari i klnąc po cichu, obsypał ją pocałunkami.
- Która godzina? - wymruczała nieprzytomnie, kiedy się od niej oderwał.
- Za wcześnie na gości - warknął, uwolnił ją ze swych ramion, podszedł
do drzwi i wpuścił C.J. i Randy'ego.
Cari ogarnął chłód. Poranne pocałunki Maxa były czymś naprawdę
specjalnym. Mogłaby je polubić. Prawdę mówiąc, mogłaby popaść w nałóg,
gdyby przestała uważać.
- Przynieśliśmy pączki! - zawołała C.J., machając papierową torbą.
Cari narzuciła bolerko na podkoszulek i spojrzała na swoje odbicie w
lustrze. Wyglądała śmiesznie, ale nie miała wielkiego wyboru. Albo to, albo
owinie się prześcieradłem.
Wyszła z pokoju dziecinnego z uśmiechem i wysoko podniesioną głową.
A kiedy zobaczyła pączki, skapitulowała. Miała do nich słabość.
- Wyglądają wspaniale - oświadczyła.
- Prawda? Kupiliśmy je w cukierni, z którą współpracuje Randy.
C.J. przyjrzała się jej bacznie w poszukiwaniu oznak jakiegoś nocnego
szaleństwa. Cari jeszcze kręciło się w głowie od pocałunków Maxa, ale było jej
obojętne, czy ktoś to zauważy.
89
S
R
Nawet nie mrugnęła okiem, gdy spostrzegła, że C.J. obrzuciła
pogardliwym wzrokiem jej olbrzymi podkoszulek. Nie okaże żadnego
zażenowania. To nie jej problem.
C.J. zacisnęła wargi, akceptując sytuację. Była jasne, że postanowiła na
jakiś czas odpuścić.
- Wiedziałaś, że nasz Randy ma firmę cateringową? - spytała, usiłując w
ten sposób wciągnąć go do rozmowy.
- Myślałam, że jesteś maklerem giełdowym.
- To moja podstawowa praca. - Uśmiechnął się i złapał największego
pączka.
- On tego nienawidzi - zakomunikowała C.J. całemu światu. - Dlatego
założył małą firmę cateringową jako dodatkowe zajęcie. Uwielbia urządzać
ludziom przyjęcia.
- %7łartujesz. - Cari zastanawiała się, czy Mara o tym wie.
Randy wyglądał bardziej na pracownika giełdy niż kucharza, ale
właściwie to jak oni mają wyglądać?
- Znajdę mu kilku klientów. Znam ludzi, którzy urządzają ogromne
przyjęcia.
Cari była pod wrażeniem. Z C.J. może być jeszcze jakiś pożytek.
- Randy, ty szczęściarzu - zażartowała.
Uradowany Randy uśmiechał się szeroko. Widać było, że dziś naprawdę
uważa się za szczęściarza. Cari stłumiła śmiech. Mogła uważać, że byłby dla
niej idealny jako partner, a on najwidoczniej ma inne plany. Biedaczek.
Ale czy należy się nad nim bardziej litować niż nad nią? Westchnęła,
poczuwszy znów swoją przeciętność, i skierowała się do kuchenki, by zrobić
gościom kawę.
90
S
R
Siedzieli wokół stolika i jedli pączki, kiedy C.J. wyskoczyła ze swoją
rewelacją.
- Wiesz, Max, rozmawiałam dziś z twoją mamą.
Podniósł głowę i spojrzał na nią z przerażeniem.
- Co takiego?
- Zadzwoniłam do niej. Nie martw się, wzięłam pod uwagę różnicę czasu.
Jest przemiła. Strasznie ją lubię. - Popatrzyła w stronę Cari z triumfującą miną.
- Pogadałyśmy sobie i wymyśliłyśmy, jakie prezenty mógłbyś jej przywiezć z
Ameryki. Zabieram cię na zakupy. Znam najlepsze sklepy w Dallas, będzie
bardzo fajnie.
- Co? - odezwał się Max głosem tonącego.
- Ty stary skąpcu! - C.J. poklepała go po plecach. - Chyba chcesz sprawić
przyjemność swojej mamie?
Spojrzał na Cari w poszukiwaniu pomocy, ale nie chciała się angażować.
- Cały dzień będę zajęta Jamiem - oznajmiła pogodnie. - Najpierw go
wykąpię, a potem zabiorę na spacer.
- Będziesz potrzebowała pomocy - wtrącił Max z nadzieją w głosie.
- Kto, ja? Ależ skąd! - Obdarowała go złośliwym uśmieszkiem. - Lepiej
idz z C.J. i z Randym.
- Tylko dlatego z nimi idę - zakomunikował kilka minut pózniej, kiedy
był już ubrany i miał zjechać na dół - żeby popracować nad odkupieniem
rancza. Muszę wypróbować na C.J. nową taktykę.
- A dlaczego się po prostu z nią nie ożenisz? Miałbyś ten problem z
głowy - zakpiła. - Sam mówiłeś, że to tylko biznes.
- Im więcej czasu z nią spędzam, tym poważniej zdaję sobie sprawę z
tego, jaka to niebezpieczna gra. Ale masz rację. Może będę musiał się z nią
91
S
R
ożenić, ale zrobię wszystko, żeby tego uniknąć. - Popatrzył na nią poważnie i
ruszył w kierunku drzwi. - Tak czy inaczej, muszę odzyskać ranczo.
Uśmiech zniknął z twarzy Cari w chwili, kiedy za Maxem zamknęły się
drzwi. Charakter C.J. nie dawał nadziei na ustępstwa, ale może Max znajdzie
jakieś wyjście. Liczyła na to. Oczywiście, dla jego dobra. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •