[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nami? Możemy cię potrzebować.
- Niech jedzie, Mario - przerwał jej Leo. - Już czas, żebym sobie
przypomniał, że mam trzech synów, a nie dwóch, prawda, Stefanie?
Uważajcie na siebie - dodał po chwili.
Stefan krótko uścisnął ojca, pożegnał kobiety i wyszedł.
Maria była bliska łez, a Jane wstrząśnięta.
Wizja wyprawy obu mężczyzn na tankowiec, gdzie już nastąpił jeden
wybuch, była przerażająca. Zapragnęła odnalezć Demetriego i poprosić go,
by był ostrożny, ale to nie było jej prawo, tylko Ariadnę, która zresztą w tej
samej chwili zerwała się na nogi i pobiegła za Stefanem.
Maria zmierzyła Jane chłodnym wzrokiem.
74
RS
- Sądzę, że to nie powinno ci pokrzyżować planów wyjazdu. -
Ignorując widoczne niezadowolenie męża, mówiła dalej: - Leo wspomniał,
że chcesz wyjechać jak najprędzej. W tych okolicznościach tak chyba będzie
najlepiej.
75
RS
ROZDZIAA DWUNASTY
Jane zaparkowała przed domem matki. Przez kilka chwil siedziała
nieruchomo, zastanawiając się, jak zdoła wyznać prawdę o ciąży. Ale nie
mogła ryzykować, że Olga ujawni swoje podejrzenia w szerszym gronie.
Najgorsze będzie wyjawienie, kto jest ojcem dziecka. Matka na pewno
nie oszczędzi jej kazania, a Jane i bez tego czuła się jak parias.
Wyjechała z Kalithi poprzedniego dnia. Dzięki pomocy Leo helikopter
zabrał ją do Aten, gdzie już czekał bilet na samolot do Londynu.
Jane była mu bardzo wdzięczna. Noc przed wyjazdem raczej
przemęczyła się, niż przespała, nie wiedząc, gdzie jest Demetri i co się z nim
dzieje. Obawiała się o jego i Stefana bezpieczeństwo i gdyby nie tak
wyrazna niechęć Marii, chętnie zostałaby jeszcze przez kilka dni i poczekała
na dalsze wiadomości.
Leo zapewnił ją wprawdzie, że rozmawiał z Demetrim i wieści były
dobre, ale to nie to samo, co przekonać się na własne oczy. Leo miał
dostawać świeże informacje, a ona w Londynie mogła liczyć tylko na kanały
informacyjne w telewizji.
Leo odprowadził ją na lądowisko i pożegnał z dala od niechętnego
spojrzenia żony. Jeszcze raz podziękował za przyjazd i powiedział, że liczy
na kolejne spotkanie. Jane obiecała, że przyjedzie, kiedy tylko będzie sobie
tego życzył.
Zapewne w tych okolicznościach nie było to z jej strony
najrozsądniejsze. Jak mogła wrócić na Kalithi, skoro za kilka tygodni jej
ciąża nie da się już ukryć?
Pomyślała, że to mało prawdopodobne, i poczuła ukłucie żalu. Być
może, już nigdy go nie zobaczy. Kiedy czekali, aż pilot załaduje bagaże,
76
RS
odniosła wrażenie, że starszy pan chciałby jej powiedzieć dużo więcej, ale
nie znalazł właściwych słów.
Teraz jednak czas spędzony na Kalithi miała już za sobą, a jej życie
było tu, w Londynie. Za kilka dni znów zajmie się kupowaniem i sprzedażą
antyków.
Pani Lang otworzyła drzwi, jak tylko Jane weszła na ogrodową
ścieżkę.
- No proszę! - Pozwoliła się ucałować i cofnęła o krok, żeby wpuścić
córkę do wąskiego holu. - Nie dałaś znać, że wracasz.
- Przyleciałam w nocy. - Jane skinęła w stronę kuchni. - Usiądziemy
tam?
- Nie, chodzmy na górę. - Poza kuchnią i drugą łazienką wszystkie
pokoje znajdowały się na piętrze. - Właśnie zrobiłam herbatę. Idz przodem,
ja wezmę tacę.
- Może ci pomóc?
- Jeszcze potrafię wnieść tacę po schodach - odparła matka szorstko. -
Zaraz wracam.
Jane wzruszyła ramionami i weszła do niewielkiego saloniku. Stała
tam wypolerowana serwantka zastawiona bibelotami, podłogę przykrywał
wzorzysty dywan, w oknach wisiały koronkowe firanki. W porównaniu z
tym jej mieszkanie wyglądało niemal spartańsko.
Nic dziwnego, pomyślała, że matka nie zachęcała Lucy z dzieciakami
do odwiedzin. Paul i Jessica urządzali tu niezły młyn.
- Usiądz w końcu! - Matka weszła do pokoju i zamaszyście postawiła
tacę na niskim stoliku przed kominkiem.
Jane usiadła w fotelu i wzięła filiżankę herbaty.
- Dziękuję.
77
RS
Była wdzięczna, że to nie kawa, której wciąż nie mogła pić na pusty
żołądek.
- Proszę bardzo. Przytulnie tu, prawda? - Obejrzała córkę wprawnym
okiem. - Mizernie wyglądasz. Domyślam, się że było męcząco?
- Nie najgorzej - odparła Jane. - A Leo przyjął mnie naprawdę
wspaniale.
- A Demetri? Był tam? - Matka zmarszczyła brwi. - Podobno jeden z
jego tankowców stanął w płomieniach. Mówili dziś rano w telewizji. Na
Morzu Zródziemnym, zdaje się. Ale chyba nic o tym nie wiesz?
Jane wstrzymała oddech.
- Co powiedzieli? Czy ktoś został ranny?
Pani Lang zmarszczyła brwi.
- Jeżeli myślisz o Demetrim, to nic nie słyszałam. Zresztą przecież go
tam nie było. Człowiek taki jak on potrafi unikać niebezpieczeństwa.
- Wcale nie! - Jane nie mogła przejść do porządku nad takim
stwierdzeniem. - Wiem coś o tym. Wypadek wydarzył się w noc przed
moim powrotem. Demetri i jego brat natychmiast polecieli do Aten.
- To dlatego wróciłaś?
- Nie! Podjęłam decyzję już wcześniej.
- Ach, tak. - Matka upiła łyk i mówiła dalej: - Podobno pożar był
nieduży i wspomnieli o tym tylko ze względu na możliwe zagrożenie innych
jednostek.
Jane skinęła. Nie czuła się na siłach, by o tym mówić.
- A jak się czuje pan Souvakis?
- Niezle. Trochę schudł i opadł z sił, ale umysł ma jasny i jest aktywny
jak zwykle.
- Naprawdę tak uważasz? - Pytanie zabrzmiało sceptycznie.
78
RS
- Co masz na myśli?
- No cóż, skoro bierzecie z Demetrim rozwód, to chyba zaproszenie cię
na wyspę nie było najrozsądniejsze. Najwyrazniej nie pomyślał, że
spotkanie może wam zakręcić w głowach.
- Nic podobnego. - Jane drżały dłonie, więc pospiesznie odstawiła
filiżankę na tacę. - Oczywiście, że nie.
Matka świdrowała ją wzrokiem.
- Miałaś nadzieję, co?
- Jaką nadzieję?
- %7łe Demetri zmieni zdanie?
- Nie! - I to była prawda. Nie miała takich nadziei. - To ja go
opuściłam, mamo, a nie odwrotnie.
- Hm. - Pani Lang nie wyglądała na przekonaną.
Jane nie czuła się na siłach, by zacząć mówić o dziecku.
- To kiedy wracasz do pracy?
- Jeszcze nie wiem - odpowiedziała z wahaniem. - Może jutro, może
pojutrze. Porozmawiam z Olgą.
- Traktujesz to dosyć luzno - zauważyła pani Lang z przekąsem.
Jane oblizała wysuszone wargi.
- Nie czułam się ostatnio zbyt dobrze.
- Tak mi się wydawało. Wyglądałaś bardzo zle przed wyjazdem. Co
się dzieje? Byłaś u lekarza?
- Tak, przed wyjazdem.
- Nigdy mi nic nie mówisz. - Matka sprawiała wrażenie urażonej. -Za
to Oldze wszystko. Ale to ja jestem twoją matką. Nie zasługuję na takie
traktowanie.
- Jestem w ciąży!
79
RS
Nie miała zamiaru tego powiedzieć, dopóki słowa nie zabrzmiały jej w
uszach, ale nade wszystko czuła, że musi powstrzymać matkę od
wygłaszania kazań.
Zapadłe długa cisza. Pani Lang odstawiła filiżankę i przełknęła kilka
razy, jak gdyby nagle zaschło jej w ustach.
- Domyślam się, że ojcem jest Demetri?- spytała spokojnie.
Jane zgarbiła się.
- Tak.
- Och, Jane! Od jak dawna wiesz? To dlatego pojechałaś do Grecji?
- Nie. Demetri nie wie i nie może się dowiedzieć. Zamierza się
ponownie ożenić.
Matka wpatrywała się w nią z niedowierzaniem.
- Nie mówisz poważnie.
- Owszem.
- Jak możesz na to pozwolić, skoro oczekujesz jego dziecka? To bez
sensu.
Jane westchnęła.
- Ta ciąża niczego nie zmienia w naszych wzajemnych uczuciach.
- Nie mogę w to uwierzyć.
Jane przygryzła wargę.
- To był błąd. Nie powinien się był zdarzyć.
- Więc czemu się zdarzył?
- Nie wiem. - Szczęśliwie nie powiedziała matce, dlaczego Demetri
chciał rozwodu. - Byłam przygnębiona, a on... on...
- Wykorzystał okazję?
- Nie, to nie tak.
- No to jak?
80
RS
Jane czuła, że się rumieni.
- Mamo, proszę. Tak wyszło. Dlaczego, to już bez znaczenia.
Matka przyglądała jej się uważnie.
- Chyba zwykle przy takich okazjach dbałaś o zabezpieczenie?
- Nie było innych takich okazji - odparła uczciwie. - Po prostu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •