[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przy tej okazji więcej niż podczas długich miesięcy w Wieży. Wszyscy byli zachwyceni, mając
wreszcie nowego i potencjalnie naiwnego słuchacza, wszelako jednoosobowa publiczność w osobie
Poole'a rzadko dawała się nabierać.
Czasem jednak Frank miał trudności z oddzieleniem prawdy od fantazji. Nikt nie wierzył
już w złoty asteroid uznawany zazwyczaj za bujdę wymyśloną w dwudziestym czwartym stuleciu.
Ale co z plazmoidami obserwowanymi na Merkurym co najmniej dziesięć razy w ostatnich
pięciuset latach?
Najprostsze wyjaśnienia sięgały do zjawisk trywialnych, jak pioruny kuliste odpowiedzialne
za wiele legend o Nie zidentyfikowanych Obiektach Latających dostrzeganych czasem na Ziemi i
na Marsie. Wszelako niektórzy świadkowie przysięgali na klęczkach, że owe fenomeny
zachowywały się jak istoty żywe, podejmowały pewne celowe działania, nawet zdradzały
zaciekawienie, przynajmniej wtedy, gdy spotykało sieje na niewielkich dystansach. Sceptycy
zbywali to wszystko machnięciem dłoni i powiadali, że nonsens, bzdura i zwykła elektrostatyka.
Takie tematy nieuchronnie prowadziły do dyskusji zgoła kosmogonicznych i Poole musiał,
nie po raz pierwszy, bronić swych czasów przed oskarżeniami o nadmierny sceptycyzm (z jednej
strony) i dziecinną łatwowierność (z drugiej strony). Chociaż obsesje i lęki typu  obcy są wśród
nas" zaczęły w jego epoce już z wolna przechodzić do przeszłości, to jeszcze po 2020 roku Agencję
Kosmiczną nękali liczni szaleńcy utrzymujący, iż właśnie nawiązali kontakt lub zostali porwani
przez gości z innego świata. Ich rojenia były wdzięcznym materiałem dla dziennikarzy, niemniej
literatura medyczna ostatecznie sklasyfikowała ten syndrom jako  schorzenie Adamskiego".
Paradoksalnie, odkrycie TMA - 1 położyło kres podobnie żałosnym przypadkom:
jednoznacznie dowiodło istnienia inteligentnego życia pod obcymi gwiazdami i pokazało
jednocześnie, że owe istoty nie zajmowały się naszym gatunkiem osobiście od siedmiu milionów
lat. Uciszyło również fałszywy chór naukowców przekonujących, że życie to zjawisko
niepowtarzalne i rasa ludzka jest jedyną taką w całej galaktyce, ba, w całym kosmosie, i że nie
trafimy nigdy na nic bardziej złożonego niż obca bakteria!
Załoga Goliatha pytała przede wszystkim o konkrety. Polityka i ekonomia były dla nich
sprawami zdecydowanie drugorzędnymi. Szczególne zainteresowanie budziły rewolucyjne
przemiany technologiczne, które zaszły za życia Poole'a: odejście od spalania kopalin na rzecz
wykorzystania energii próżni. Nie dowierzali opowieściom o spowitych smogiem
dwudziestowiecznych miastach. Wizja środowiska zatrutego na skutek marnotrawstwa i chciwości
umykała ich wyobrazni.
- Ależ nie możecie mnie za to winić - powiedział Poole, wysłuchawszy kolejnej porcji
ataków. - Zresztą, przypomnijcie sobie tylko tę rozróbę z dwudziestego pierwszego wieku!
- Jaką niby rozróbę? - spytał chórek głosów.
- No, jak nastała epoka nieograniczonego dostępu do zródeł energii, elektryczność zrobiła
się niesłychanie tania. Każdy mógł czerpać kilowaty do woli. I wiecie, co z tego wynikło?
- Mówisz o kryzysie termicznym. Ale w końcu sobie z tym poradzili.
- W końcu! Dopiero wtedy, gdy pokryli połowę Ziemi parabolicznymi zwierciadłami
odbijającymi promienie słońca z powrotem w kosmos. W przeciwnym razie mielibyśmy tam teraz
piekło prawie równie gorące, jak na Wenus.
Wiedza członków załogi o trzecim tysiącleciu była tak skromna, że nawet Poole, który
ostatnio miał dość czasu na studiowanie, potrafił ich czasem czymś zaskoczyć. Zdumiał się jednak
niebotycznie faktem, że wszyscy znają zapisy logo starego Discovery. Przebieg tamtej wyprawy
awansował do miana najważniejszego wydarzenia wczesnej epoki kosmicznej. Współcześni
astronauci poznawali j ą tak, jakby słuchali sagi z epoki wikingów, więc Frank często musiał
przypominać, że działo się to jednak w czasach historycznych.
- W osiemdziesiątym szóstym dniu wyprawy minęliście asteroid siedem siedem dziewięć
cztery - przypomniała mu piątego wieczoru Gwiazdka. - Przeszliście w odległości dwóch tysięcy
kilometrów i wystrzeliliście w niego sondę. Pamiętasz?
- Oczywiście - odparł nieco urażony Poole. - Dla mnie działo się to niecały rok temu.
- Hmm, przepraszam. Jutro przelecimy jeszcze bliżej obiektu trzynaście cztery cztery pięć.
Chcesz spojrzeć? Z auto-naprowadzaniem i przyspieszoną stopklatką będziemy mieli jakieś
dziesięć milisekund na obserwację.
Jedną setną sekundy! Te kilka minut na Discovery upłynęło tak błyskawicznie, a teraz
wszystko zdarzy się pięćdziesiąt razy szybciej...
- Jaki jest duży? - spytał Poole.
- Trzydzieści na dwadzieścia na piętnaście metrów - odparła Gwiazdka. - Przypomina
poobijaną cegłę.
- Przykro mi, ale nie mamy czym do niego strzelić - dodała Pędna. - Nie obawialiście się
wtedy, że siedem siedem dziewięć cztery wam odda?
- Nawet o tym nie pomyśleliśmy. Za to astronomowie zebrali masę pożytecznych
informacji, więc ryzyko się opłacało... Tak czy inaczej, jedna setna sekundy to raczej niewiele,
chyba nie warto się trudzić. Ale dziękuję.
- Rozumiem. Gdy widziało się jeden asteroid, to tak jakby poznało się wszystkie...
- Mylisz się, Czip. Gdy byłem kiedyś na Erosie...
- Tuzin razy już to opowiadałeś...
Poole wyłączył się z rozmowy. Niepomny na narastający gwar, wrócił pamięcią do tego
ekscytującego doświadczenia, które przeżył krótko przed klęską wyprawy. Chociaż obaj z
Bowmanem wiedzieli, że 7794 to tylko pozbawiony życia i powietrza złom skały, to jednak przejęli
się rolą. Po tej stronie Jowisza nie mogli liczyć na jakikolwiek inny kawałek materii i byli trochę
jak marynarze przyglądający się po długim rejsie mijanej wyspie, na której i tak nie mogą
wylądować.
Asteroid obracał się powoli, migając plamami i czasem pobłyskując jakimś kryształem... Z
napięciem czekali na wynik celowania. Ostatecznie niełatwo jest trafić tak mały obiekt z odległości
dwóch tysięcy kilometrów, na dodatek poruszający się z relatywną szybkością ponad dwudziestu
kilometrów na sekundę.
Nagle ciemna strona asteroidu zajaśniała błyskiem eksplozji. Drobne żądło, całe z uranu
238, wbiło się w skałę. Energia kinetyczna przetworzyła się w cieplną, buchnął kłąb gazów.
Kamery Discovery zapisały wszystko, wychwytując szybko blednące paski widma - ulotne znaki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •