[ Pobierz całość w formacie PDF ]

doktryny' " ("Effatha" 78/1994, s. 160).
Zabić " opornych " w imię Boże
Włoski periodyk "Segno sette" z lipca 1985 r. opisał wstrząsający przypadek,
jaki wydarzył się w Meksyku. Pewien meksykański świadek Jehowy nie mogąc
"nawrócić" prostych chłopów w jednej ze wsi, zabija sześciu spośród nich, a
następnie po dokonaniu tej masakry - sam odbiera sobie życie. Gdyby więc
przywódcy sekty w Brooklynie zechcieli choć trochę wpoić swoim świadkom ducha
tolerancji i poszanowania wobec wierzeń drugich, z całą pewnością nie doszłoby do
tej tragedii.
Podobny wypadek miał miejsce we wsi Smidyniu na terenie powiatu
kowelskiego. 21 pazdziernika 1928 r. przywódca Badaczy Pisma Zwiętego, wieśniak
Mizowiec, zamordował pod wpływem szału religijnego pięć osób i jedną ciężko zranił.
Obezwładniony w końcu przez oddział policji, sprowadzony specjalnie z Kowla, "na
wszystkie zapytania odpowiadał z powagą, morderstwo popełnił z rozkazu Bożego".
A w pisanych z więzienia listach, tłumaczył się swoim znajomym i zwolennikom, że
"zamordowanych 5 ludzi to 5 chlebów, a 2 policjantów, to 2 ryby, którymi Chrystus
Pan nakarmił rzeszę na puszczy".
Ogłosić " wyrok potępienia " na przystanku autobusowym
Zwiadkowie Jehowy zdają sobie doskonale sprawę, że większość ludzi z
niechęcią odnosi się do ich apostołowania. Najczęściej już po kilku ich słowach, gdy
tylko zagadnięty przez nich odkryje kogo ma przed sobą, muszą opuścić dom i
próbować szczęścia w następnym. Po godzinie, dwóch takiego "głoszenia", może
zrodzić się uczucie niechęci, a nawet nienawiści do ludzi wobec nich obojętnych
bądz im nieprzychylnych. Przykładem takiej postawy "głosicieli Królestwa Bożego"
jest świadectwo przytoczone przez Ryszarda Solaka:
"A jakie wrażenia odniosła grupa ludzi stojących na przystanku autobusowym w
Zwierklanach koło Rybnika, gdy mimo woli przysłuchiwała się rozmowie Zw. Jehowy
wracających właśnie z wielce pobożnego nawracania ludzi na wiarę!
-No i jak ci poszło? - pyta jedna z niewiast.
- Ach, nie bardzo. Te barany nie chcą słuchać - odpowiada tamta.
- A tobie jak poszło? - pyta.
- Mnie też nie bardzo. Tu mieszkają same kozły. - Tak, tak. Wszyscy pójdą na
zagładę.
Jak sądzę - komentuje zdarzenie R. Solak - rozmowa ta była celowo prowadzona
głośno, by `kozły' stojące na przystanku mogły ją słyszeć. Aby mogły odczuć
pogardę, jaką mają dlań ci, co przed chwilą głosili Słowo Boże z `miłości' " (RS 48).
Rzucić się z komina
Rok 1975 pozostanie na długo w pamięci świadków Jehowy, który był dla nich
"pewną" datą końca świata. Wielu gorliwych świadków, zachęconych apelami CK i
starszych zboru o wzmożoną aktywność w tych "dniach ostatnich", posprzedawało
swoje domy, samochody, kosztowności i ruszyło "w teren".
Niektórzy z tych gorliwców byli tak pewni, że koniec świata nastanie w wyznaczonym
przez Brooklyn roku, że nie cofali się przed składaniem nierozsądnych obietnic.
Sięgnijmy ponownie do przykładu ze wspomnieniowej książki Ryszarda Solaka z
jego pobytu w organizacji. On sam, jak zresztą wszyscy pozostali świadkowie,
boleśnie przeżył niespełnienie się obietnicy jego "namaszczonych" współbraci z CK.
"A moje zmartwienie [po fiasku roku 1975] wydaje się niewielkie, w porównaniu z
kłopotem, jakiego nabawił się przywódca jednego ze zborów w Jastrzębiu Zdr.,
niejaki Richard Ch., który obiecał swoim współpracownikom, że rzuci się z komina
kotłowni kopalnianej, jeżeli Armagedon nie przyjdzie w roku 1975 [dokładnie 5
września].
[I w żartobliwym tonie kończy] Jak z tego wybrnął, nie wiem. Widząc go jednak
żywego, przypuszczam, że sobie dobrze pościelił lub spalił kalendarz. Takie
przykłady można by mnożyć, ale nie ma na to potrzeby" (RS 21).
Nawrócić wątpiącego w istnienie Boga
Ryszard Solak, na którego w tej książce tak często się powołujemy, nie mógł oprzeć
się refleksji nad prostactwem wielu swoich byłych współbraci. Podaje różne
przykłady, jak choćby ten, w którym pewien świadek staje wobec człowieka
zdradzającego mu swe wątpliwości co do istnienia Boga: "Oto jeden z grona
Zwiadków Jehowy bez ceregieli odczytuje mu tekst z Psalmu: `Głupi rzekł w sercu
swoim: nie ma Boga' ". Ryszard Solak pragnął tą właśnie sprawą, tj. prostactwem
wielu świadków, zakończyć swoje wspomnienia z pobytu w organizacji. To co napisał
w ostatnich już słowach swych wspomnień, jest skierowane zarówno do świadków,
aby się "zastanowili nad sobą", jak i do nie-świadków w formie przestrogi:
"Te i wiele innych przykładów świadczą o tym, że Zwiadkowie to nie `ludzie prości i
nieuczeni' [tak ezyt. w Dz 4, 13 0 Piotrze i Janie], ale raczej prostacy. Oczywiście nie
wszyscy, ale w przeważającej większości. Wielu z nich nabyło taką cechę poprzez
wychowanie w zborach. Dlatego powinni zastanowić się nad swoim dalszym życiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •