[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najbardziej mi tutaj dokucza. Rano zawsze zażywałam ruchu, czy to spacer, czy konna
przejażdżka. – Milczał, więc spojrzała na niego. – Jest pan na mnie zły? Czymś pana obraziłam?
– Tylko pani zna odpowiedź na to pytanie, milady. – Zmierzył ją lodowatym spojrzeniem.
– Mężczyzna, który rozmawiał z panią na bazarze, nie był przekupniem. Proszę wyznać prawdę,
wtedy może znów pani zacznę ufać, na razie jednak o zaufaniu nie ma mowy. Miałem nadzieję
zapewnić pani kolejne przywileje, Harriet. Chciałem poprosić kalifa, żeby pozwolił pani jeździć
konno. Uwielbia to przecież pani.
– Owszem.
– Gdybym był pewien, że mogę pani zaufać, wziąłbym panią na polowanie. Lubię
polować z sokołami, podobnie jak kalif i Hassan. Byłoby to dla pani przyjemne urozmaicenie, jak
sądzę.
– Po co mi pan to mówi, skoro nie ma zamiaru mnie wziąć? – Harriet była zła, bo
perspektywa konnej wypraw z Kasimem była bardzo atrakcyjna. Nagle pomyślała, jak
wyglądałoby jej życie, gdyby to Kasim miał nad nią władzę, a nie kalif. Ciekawa była, po co ją
spytał, dlaczego nie wyszła za mąż. Gdyby została żoną Kasima… Ten idylliczny obraz
niezwykle ją pociągał i nagle uświadomiła sobie, że pozwala się uwodzić wizją łatwego życia
w haremie. Czy jednak dla jednej przejażdżki warto zaskarbiać sobie czyjeś łaski? To są
marzenia niewolnicy. A ona jest wolna! – Powiedzmy, że byłoby to całkiem przyjemne – dodała
obojętnym tonem, gdy już ochłonęła po buntowniczych myślach.
– Niech się pani nie dąsa, Harriet – z uśmiechem skomentował jej postawę. – Przecież
pani wie, że życie nie będzie już takie jak kiedyś. Może wysłuchałaby mnie pani i postarała się
zrozumieć, dlaczego ja wybrałem takie życie?
Powstrzymała uśmiech, nakazała sobie złość. Przecież to on ponosił odpowiedzialność za
jej uwięzienie. Nie mogła pozwolić, żeby zniechęcił ją do ucieczki, choć los odaliski Kasima
wcale nie rysował się w czarnych barwach.
– Przykro mi, że czuje się pan mną zawiedziony – odparła znów chłodnym tonem. –
Powinien pan wiedzieć, że nigdy nie opuszczę Marguerite ani nie zrobię nic, co przysporzyłoby
trosk wielmożnej Katrinie.
– Towarzystwo kuzynki może wkrótce się skończyć – powiedział Kasim ostrzejszym
tonem niż zwykle. – Zaraz po naszym przyjeździe z Algieru książę Hassan został wezwany do
stolicy, by wykonać zadanie dla sułtana, ale przysłał wiadomość, że wkrótce wraca, może nawet
jeszcze dziś.
– Co to oznacza? – spytała z trudem, bo nagle zaschło jej w gardle.
– Pani kuzynka miała już dość czasu, by przyzwyczaić się do życia w haremie. – Kasim
zmarszczył czoło. – Dziś wieczorem książę pierwszy raz się z nią spotka. Jeśli będzie
zadowolony, otrzyma ją w prezencie.
– Nie! On nie ma prawa! – wybuchnęła Harriet. – Ona kocha innego. Jak może pokochać
człowieka, który zmusza ją, by wyrzekła się swej godności? Przecież ona go znienawidzi… a ja
znienawidzę pana, bo to pan nas tutaj przywiózł! – Była między histerycznym krzykiem
a rozpaczliwym płaczem, a jednak jakoś panowała nad głosem. – Poza tym ona jeszcze nie
odzyskała wszystkich sił… – Niestety, wiedziała, że to żaden argument.
– Kalifowi powiedziano, że pani kuzynka czuje się dobrze i zawiera znajomości z innymi
kobietami.
– Mellina nie rozumie jej tak dobrze jak ja. Marguerite uśmiecha się, ale serce jej pęka.
Nigdy panu nie wybaczę, że nas pan tutaj przywiózł.
Rysy mu stwardniały. Przez chwilę Harriet miała wrażenie, że widzi w jego oczach ślad
współczucia, znikł jednak niemal natychmiast i znów powstała bariera nie do pokonania. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •