[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pannie Sloper nie groziło już niebezpieczeństwo, wolała nie świadczyć żadnym
słowem na niekorzyść swego brata. Owszem, zrobiła to przedtem  mimo woli  bo
żal jej było panny Sloper, teraz wszakże już panny Sloper nie żałuje  przecież
nie ma czego. Maurycy nic jej nie mówił o swoich ówczesnych stosunkach z panną
Sloper ani też nie zwierzał jej się potem. Przebywa stale poza domem, a pisuje
także nader rzadko; wyjechał, zdaje się, do Kalifornii. Pani Ałmond od czasu
owej katastrofy  zagarnęła" Katarzynę, jak nazwała to Lawinia. Lecz choć
dziewczyna była bardzo wdzięczna ciotce za serdeczność, nie odkryła przed nią
serca i dobrotliwa ta niewiasta nie mogła udzielić bratu żadnej satysfakcji.
Zresztą, nawet gdyby mogła opowiedzieć doktorowi sekretne dzieje nieszczęśliwej
miłości jego córki, wolałaby dla własnej satysfakcji utrzymywać go w niewiedzy,
jako że w owym czasie bynajmniej nie pochwalała stanowiska brata. Domyślała się,
że Katarzyna została bezlitośnie porzucona  choć nie dowiedziała się niczego od
Lawinii, ta bowiem nie odważyła się przedstawić siostrze sławetnego wyjaśnienia
pobudek kawalera, aczkolwiek nie wahała się ich przedłożyć bratanicy  pani
Almond więc uznała, że brat zbyt konsekwentnie pozostawał obojętny na udręki
nieszczęsnej Katarzyny, na wszystko, co dotąd wycierpiała i co musiała cierpieć
nadal. Doktor Sloper miał swoją teorię na ten temat, a teorie jego rzadko
ulegały zmianie. Uważał, że małżeństwo to byłoby czymś odrażającym i że
dziewczyna uniknęła go jedynie z łaski Boiga. Nie było tedy powodu do
"współczucia, a wyrażając swe ubolewanie potwierdziłby tylko wbrew własnemu
przekonaniu, że miała prawo zaprzątać sobie głowę Maurycym.
 Od początku postanowiłem do tego nie dopuścić i postanowienia swego nie
zmieniłem  wyznał pani Almond.  Nie widzę w tym żadnego okrucieństwa.
Stanowczości takiej nigdy nie za mało.  Na co pani Almond tłumaczyła, że skoro
Katarzyna pozbyła się nieodpowiedniego wielbiciela, zasłużyła na uznanie, i że
powinien docenić wysiłek, na jaki się musiała zdobyć, by podzielić jego światły
pogląd na tę sprawę.
 Wcale nie jestem pewien, że się go pozbyła  odparł doktor.  Nic nie wskazuje
na to, że po dwóch latach ośle-go upierania się przy swoim, nagle stała się
posłuszna rozsądkowi. O wiele bardziej jest prawdopodobne, że to on ją rzucił.
 Tym bardziej więc powinieneś jej okazać delikatność;
 Jestem delikatny. Ale nie mogę okazywać żalu. Nie mogę wylewać łez z powodu
najszczęśliwszej rzeczy, jaka ją spotkała, tylko po to, by wyglądać na
miłosiernego.
 Nie potrafisz współczuć  upomniała go pani Almond.  To nigdy nie była twoja
najsilniejsza strona. Wystarczy na nią spojrzeć, by zrozumieć, że słusznie czy
niesłusznie, bez względu na to, czy zerwanie nastąpiło z jego czy z jej strony,
to biedne serduszko jest boleśnie poranione.
 Ranom nie pomaga dotykanie ani nawet skrapiame ich łzami! Moją rzeczą jest
baczyć, by nie otrzymała więcej ciosów, i tego będę pilnował bez wątpienia. Poza
tym wcale nie podzielam twych spostrzeżeń co do Katarzyny. Nie wygląda mi na
pannę, która poszukuje moralnego ka-taplazmu. Prawdę mówiąc, wygląda chyba
znacznie lepiej teraz, niż kiedy sterczał przy niej ten kawaler. Jest ze wszech
miar spokojna, kwitnie zdrowiem. Je, śpi, zażywa ruchu tak jak zawsze i swoim
zwyczajem przesadza w przyozdabianiu swej osoby. Ciągle coś dłubie: to saszetkę
dzierga, to haftuje jakąś chustkę i odnoszę wrażenie, że idzie jej to bardzo
składnie, nieledwie tak jak dawniej. Niewiele ma do powiedzenia, ale czy
kiedykolwiek coś mówiła? Ot, potańczyła sobie troszkę i teraz odpoczywa.
Podejrzewam, że w gruncie rzeczy jest zadowolona.
 Zadowolona jak ktoś, kto pozbył się zmiażdżonej nogi. Stan ducha po amputacji
można niewątpliwie nazwać względnym odpoczynkiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •