[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jego matka mnie potraktowali. Wiele lat zajęło mi zaplanowanie i doko-
28
R
L
nanie zemsty. Na szczęście Rebekka okazała się tak piękną kobietą, że
realizacja tej części planu sprawiła mi dodatkowo sporą przyjemność.
Tak, tak, Rebekka i ja to dwie połówki jednej całości. Niech pani pomy-
śli, Emily. Iluż ludzi może się pochwalić, że miało szczęście w miłości?
Na przykład pani, czy znalazła już pani swoją drugą połówkę? Ma pani
dość siły, by zostać żoną Gerharda Lindemanna? Może mu pani w pełni
zaufać?
Wypił ostatni łyk wina i podniósł się.
- Ja też zadaję sobie takie pytania, moja droga. Zatem do zobaczenia.
Wkrótce znów się spotkamy.
I już go nie było. Emily usłyszała tylko, jak trzasnęły drzwi wejścio-
we. Poczuła, że podłoga usuwa jej się spod stóp. Z oczu popłynęły łzy.
Trzęsła się cała, czując przerazliwe zimno. To wszystko, co usłyszała, nie
może być prawdą! On i Rebekka razem! Ojciec nie mógł pragnąć śmierci
mamy! Przecież kochał ją najbardziej na świecie!
Wstała. Za oknem żałośnie wył wiatr. Spotkała jeszcze jedną osobę z
przeszłości, przyrodniego brata ojca. Mógłby pomóc jej wyjaśnić zawiłą
przeszłość, ale Emily nie mogła mu ufać.
R
L
Rozdział 4
Dorożka hałaśliwie ruszyła z miejsca. Wóz bujał się łagodnie i Kon-
stanse musiała głęboko oddychać, by nie zwymiotować. Karsten kolejny
raz postawił na swoim. Wybierali się właśnie na bal, choć długo nie da-
wała się namówić na tę rozrywkę. Była w ciąży, gruba, niezgrabna, a oni
jechali na spotkanie kobiety z jego przeszłości, bogatej Elisabeth Konow.
To niesprawiedliwe. Dlaczego to właśnie ona zawsze musi ustępować?
Przed nimi w jesiennym mroku, rozświetlona płomieniem ulicznej
lampy, wyrosła biała, murowana brama. Wydawało się, że przejadą pod
nią na drugą stronę, ale Konstanse nie dostrzegła w głębi żadnego budyn-
ku, jedynie lampę rzucającą jasny blask.
- Czy to tu mieszkają? - spytała.
- Nie, to brama miejska. Przez nią prowadzi aleja do Kalfaret. Powin-
naś to zobaczyć za dnia, Konstanse. Po obu stronach alei rosną wysokie
lipy. To wymarzone miejsce na spacery. Bogaci mieszkańcy Bergen spę-
dzają tu każdą niedzielę. Na wzgórzu, ponad nami, znajduje się restaura-
cja Bellevue. Kiedyś cię tam zabiorę. Może jak już pojawi się nasz chłop-
czyk i znowu będziesz miała apetyt?
- Chłopczyk?
No właśnie. Zarówno Karsten, jak i Laura spodziewają się, że urodzi
chłopca. Ona wolałaby dziewczynkę, maleńką księżniczkę, którą będzie
mogła ubierać w przepiękne sukienki. Małej córeczce sprawi domek dla
lalek z wieloma pokojami i...
- Willa państwa Konowów leży po prawej stronie, tam, nieco w głębi.
To wspaniały dom z wieżą i pięknym parkiem, który ciągnie się w dół, aż
do samego jeziora Lungegardsvannet. Mają tu łaznię, garaż na łodzie i
nabrzeże. Teraz jest za ciemno, więc parku nie zobaczymy, ale słyszałem
wiele o sali balowej. Tak się cieszę, że w końcu postąpiłaś rozsądnie, ko-
chana Konstanse. Ta wizyta podniesie naszą pozycję w towarzystwie.
30
R
L
Naciągnęła mocniej płaszcz na ramiona i wpatrywała się w oświetlo-
ne, skryte za drzewami okna. Nie lubiła, gdy Karsten tak mówił. Od Ger-
harda nigdy nie słyszała podobnych słów. On nie potrzebował poprawiać
swojej pozycji w towarzystwie. Była dostatecznie wysoka i brat uważał
to za całkiem naturalne. Konstanse sądziła dotąd, że Karsten także zali-
czał się do ludzi z wyższych sfer, ale najwyrazniej tak nie było. W każ-
dym razie nie miał takiej pozycji, jakiej by sobie życzył. No cóż, zapew-
ne w tak dużym mieście jak Bergen wszystko przedstawia się inaczej.
Tak tłumaczyła to sobie Konstanse. Nie powinna być tak krytyczna wo-
bec własnego męża. Zlubowała przecież przed ołtarzem, że będzie go ko-
chać, szanować i że będzie mu posłuszna.
- Widzisz pochodnie? - zawołał podekscytowany Karsten.
Przytaknęła. Dorożka skręciła w stronę parku i toczyła się teraz szero- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •