[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przygotuje za ciebie teren.
- Jaki teren?
- No przecież właściwie mi się w twoim imieniu
oświadczyła.
- Naprawdę? - Twarz mu się rozjaśniła. - I co na to
powiedziałaś?
- Co mogłam powiedzieć? Nie dała mi nic powiedzieć, bo
uznała, że odpowiedz jest oczywista.
Jenny wiedziała, że zawodzi ją głos, bo już nie udawało jej
się wyrażać swojej irytacji żartobliwym tonem. Zdarzyło się
to, czego się obawiała. Cała rodzina będzie teraz siedziała
przy obiedzie patrząc na nią w oczekiwaniu na ogłoszenie
wiadomej uroczystości. I będzie musiała to wytrzymać.
Ale właściwie dlaczego? Przecież może zaprotestować i
postawić sprawę jasno. Może to wprawić Franka w
zakłopotanie, lecz tylko na chwilę, a na dłuższą metę lepsze to
niż pogłębianie tego nieporozumienia. A może jednak
problem polega na tym, że jej samej podoba się ta gra? Bo
gdyby chciała być sama przed sobą uczciwa, to musiałaby
przyznać, że przecież miło jej było tam, w kuchni,
występować w roli przyszłej synowej.
No i dobrze, do licha! Co w tym takiego strasznego?
Przecież i tak do tego nie dojdzie, ale teraz może sobie
pozwolić na to, by na jakiś czas jakby urzeczywistnić wizję,
że jest panią Chambers. Spojrzała na Franka i w jego oczach
wyczytała, że on doskonale wie, co się z nią teraz dzieje.
Zanim jednak podjęła ostateczną decyzję, czy zostaje, czy
wychodzi, było już za pózno. Obiad stał na stole, pani
Chambers nakładała na talerze, Jenny już siedziała obok niej i
wszyscy odmawiali modlitwę. Kiedy podziękowała Bogu, że
jej syn poznał taką ładną i dobrą kobietę, Frank uścisnął rękę
Jenny chcąc jej dodać odwagi. Spojrzała na niego ze łzami w
oczach, starając się stłumić w sobie nadzieję.
Kiedy odwoził ją do domu, obserwował ze zdumieniem i
zachwytem, jak to jedno popołudnie ją odmieniło. Z
nieśmiałej, wciąż umykającej dziewczyny przemieniła się w
narzeczoną. Wprawdzie wchodząc na początku do kuchni miał
ochotę udusić matkę, lecz teraz musiał przyznać, że powinien
być jej wdzięczny. Jenny wspaniale się czuła wśród jego
rodziny, grała z braćmi w Monopol i przyjęła zaproszenie na
następną niedzielę. Jeszcze nie był pewien, jaka dokładna i jak
głęboka była jej odmiana, lecz trudno było narzekać.
- Jesteś zadowolona? Było miło? - spytał. Siedziała obok
niego, z zamkniętymi oczami i uśmiechem zadowolenia na
ustach.
- Było najcudowniej - mruknęła.
- A przyczyniłem się do tego?
- Pewno, że tak. Dlaczego pytasz?
- Bo kilka godzin temu dążyłaś do tego, by w bardzo
zdecydowany i konkretny sposób określić zakres naszej
znajomości. A zanim wyszliśmy od mamy, przynajmniej
siedem osób, jeżeli się nie mylę, utwierdziło się w
przekonaniu, że jesteśmy zaręczeni. Ja też do nich należę.
- Nigdy tego nie powiedziałam, prawda? - westchnęła.
- Zgoda. Ale wiedziałaś, że takie panuje przekonanie, i nie
zaprzeczyłaś. Dlaczego?
- Chyba - przygryzła wargę - pozwoliłam sobie przez
chwilę na to, by też tę fikcję traktować serio, gdyż była mi
miła. Bardzo za to przepraszam.
- To nie musi być fikcja. - Serce biło mu jak młotem. -
Kocham cię, Jenny. Wiesz o tym. Chcę, byś za mnie wyszła. -
Zatrzymał samochód na poboczu, dotknął jej policzka,
niespodzianie mokrego od łez. - Naprawdę cię kocham,
malutka.
- Och, Frank, żeby tylko...
- Nie ma żadnych żeby tylko". Wystarczy, że powiesz
tak". Jedno małe słówko. Dlaczego to takie trudne?
- Wiesz dlaczego - powiedziała przez łzy.
- Jedz więc ze mną do domu i pozwól mi udowodnić, że
naprawdę nic nie może stanąć na naszej drodze.
- Dobrze, pojadę z tobą - szepnęła drżącymi ustami.
Pogłaskał ją po policzku, przesunął palcem po linii jej ust.
Oczekiwanie. %7łarliwe, słodkie, niecierpliwe. I trema, którą
wyczuwał też w Jenny.
- Nigdy tego nie pożałujesz - przysięgał, by dodać im
obojgu odwagi. - Nigdy.
ROZDZIAA JEDENASTY
Zgodziła się pojechać z Frankiem do jego domu, lecz w
chwilę potem już żałowała swojej decyzji. Pokusa była jednak
zbyt silna i wyobraznia też dodawała jej odwagi. Nie potrafiła
więc się wycofać. Oddałaby wszystko, by ta jedna noc okazała
się doskonała. Ani przez chwilę też nie wątpiła, że Frank na
pewno o to zadba. Nie miała wątpliwości, że ją kocha.
Naprawdę troszczył się o nią, uważał, by w niczym jej nie
zranić, a to świadczyło o głębi jego uczucia.
Lecz czy liczy się jedynie miłość? Miała co do tego
poważne wątpliwości.
Teraz jednak nie może się wycofać. Powiedziała tak",
podjęła więc zobowiązanie wobec niego i wobec siebie. Może
tylko na tę jedną noc, lecz było to zobowiązanie. A podobnie
jak Frank lubiła honorowo dotrzymywać słowa.
Kiedy znalezli się już u niego w domu, zorientowała się,
że Frank ją obserwuje.
- Denerwujesz się? - spytał wreszcie. Skinęła potakująco
głową.
- Ja też.
Nigdy nie przyszło jej do głowy, że on może się tak samo
bać jak ona. To, że się do tego przyznał, naprawdę ją
oczarowało i dodało jej odwagi.
- Możesz jeszcze zmienić zdanie - powiedział poważnie. -
W każdej chwili.
- Nie zmienię - odparła z przekonaniem, czując się o wiele
silniejsza dzięki jego postawie. Jeszcze nigdy w życiu
niczego tak bardzo nie chciałam jak teraz być z tobą.
Wyciągnął do niej rękę, podała mu swoją dłoń. Przesunął
pieszczotliwie kciukiem po jej palcach i ucałował je. Zadrżała
zaznając od niego tyle czułości.
- Napijesz się czegoś? Chyba mam trochę wina.
- Tak, proszę, lubię wino - odparła, choć bardziej niż na
winie zależało jej na oddaleniu w czasie intymnych chwil.
Musiała przyzwyczaić się do tego miejsca i do myśli o
takiej bliskości, o jakiej już zapomniała. Musiała przygotować
się na ewentualne odtrącenie. Wprawdzie wiedziała, że Frank
nigdy świadomie by tego nie zrobił, lecz przecież może zranić
ją czymś podświadomie. Czekając na wino ruszyła przez hol
do jego pracowni. Zapaliła światło. Wciągnęła do płuc zapach
drewna, przesunęła palcem po jednej, drugiej ukończonej
rzezbie. Natrafiwszy na figurkę ptaka przypomniała sobie, jak
uczyła tu Franka poruszać palcami, jak chciała zadbać o to, by
w pełni odzyskał w nich władzę. Chyba dostrzegła nowe
pociągnięcia dłutem, musiał więc próbować.
Poczuła obecność Franka. Stał w drzwiach patrząc na nią.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że tu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Wątki
- Indeks
- 125. Delinsky Barbara Dziedzictwo 03 Marzenia siÄ speĹniajÄ
- 499DUO.Iding Laura Noworoczne marzenia
- Angelsen Trine Córka morza 03 Czas ciemnośÂci
- Igraszki Palmer Diana
- Howatch_Susan_ _Czekajć ce_piaski_(Piaski_śÂmierci)
- Alan Dean Foster Spellsinger 03 The Day of the Dissonance
- Debbie Macomber śąona z ogśÂoszenia
- Weber Katharine Lekcja muzyki
- Cartland_Barbara_Poskromienie_tygrysicy
- Jack McKinney RoboTech 15 Death Dance
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- trzonowiec.htw.pl