[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tonem powiedziała Barbara.
- Potrzebne są radio, telewizor i lodówka - dorzuciła Jola.
- Zgadzam się na lodówkę i radio - stwierdziłem. - Trzeba też ustalić plan pracy naszej
placówki.
- Najlepiej kupić porządny sprzęt grający i zrobić dyskotekę w sali kinowej -
zaproponował Maciek.
Skrzywiłem się, ale faktycznie musieliśmy także pomyśleć nad wykorzystaniem sali
kinowej, która dotąd służyła jedynie do spotkań wiejskich.
- Jedziemy do Olsztyna - zadecydowałem.
Dziewczyny prawie podskoczyły z radości.
Po półgodzinie wyszliśmy z naszego domostwa starannie zamykając wszystkie drzwi i
okna. Przed sklepem tradycyjnie siedzieli panowie sączący południowe piwko. Drogą szedł
właśnie Balcerek.
- On najbardziej rzucał się do Milionera - powiedział nam Gustlik. Mężczyzna
tradycyjnie wyglądał tak, jakby właśnie wrócił z solidnej popijawy. Widzieliśmy jednak, że
miał pokiereszowaną twarz
- Stara cię sprała? - żartowali z niego bywalcy schodów przed sklepem.
Balcerek tylko machał ręką, lecz gdy spojrzał na nas, dziwnie się zmieszał.
- Dzień dobry! - rzucił i czym prędzej odszedł.
Wyjechaliśmy z Kociaka i ruszyliśmy szosą przez las w stronę Jedwabna. Po obu
stronach drogi rósł piękny las mieszany, z którego przez otwarte okna dochodził do nas
radosny śpiew ptaków. Bliżej miasteczka mijaliśmy łąki. Spacerowały po nich dostojne
bociany przystając co chwila, jakby nagle zainteresował je jakiś żuczek wędrujący wśród
traw. Wysoko nad nimi, szybko machając skrzydłami, prawie wisiały w powietrzu słowiki.
Konkurowały o to, który ładniej i donośniej śpiewał. Ich świergot był najwspanialszą
symfonią.
Na gałęziach przydrożnych drzew pojawiały się rude wiewiórki. Ich szybkie skoki
przypominały ogniki drgające wśród liści. Co chwila drogę przecinał nam jakiś wróbelek
próbujący błyskawicznie przelecieć nad drogą. Jaskółki śmigały w zawrotnych piruetach
niczym najdoskonalsze myśliwce. Nad strumykami, rzekami i jeziorami sunęły niebieskie
ważki, często połączone ze sobą w godowym transie.
Specjalnie nie jechałem szybko, aby napawać się pięknem letniego dnia. Za
Butrynami wjechaliśmy w podolsztyńskie lasy. Tam miał swój dom Olbrzym, ale i tam
znajdował się rządowy ośrodek wypoczynkowy w Aańsku. Mimo takiej bliskości dużego
miasta las zachował resztki dzikości i dwa razy wśród krzewów śmignęły młode sarenki.
Olsztyn od tej strony przywitał nas murem betonowego blokowiska. Jaroty, dawna
wieś, zostały wchłonięte przez miasto i stały się jedną z dzielnic, największą sypialnią. Za
nowoczesnym budynkiem kościoła skręciliśmy w lewo, a potem na skrzyżowaniu w prawo.
Po chwili z lewej strony Jola i Barbara wypatrzyły duży supermarket.
- Zatrzymaj się tam, zatrzymaj! - krzyczały i podrygiwały.
Przed sklepem panował ogromny ruch. Kombinat handlowy połykał i wypuszczał ze
swego wnętrza masy ludzi z pełnymi koszykami zakupów. Takie miejsca zawsze napawały
mnie smutkiem. Pierwszą rzeczą, jaka rzuca mi się w oczy w takich miejscach jest to, że
będąc wśród półek możemy czuć się jak istoty najważniejsze. Wychodząc za linię kas, po
zapłaceniu słonego rachunku, jesteśmy już nikim. Liczy się tylko to, jak szybko oddamy
koszyk i zwolnimy parking.
- Macie dwie godziny - powiedziałem do dziewczyn patrząc na zegarek.
Obie zniknęły błyskawicznie. Z harcerzami mogliśmy spokojnie poszukać sklepu, w
którym ministerstwo zamówiło lodówkę. Dokupiłem też radiomagnetofon. Potem załatwiłem
wszystkie sprawy urzędowe.
Martwiłem się, że Jola i Barbara czekają na nas z zakupami przed sklepem. Jednak
zadzwonił mój telefon komórkowy
- Prosimy jeszcze o półtorej godziny - usłyszałem głos Joli i trzask odkładanej
słuchawki.
Miałem więc czas, żeby pojechać do Muzeum Warmii i Mazur, mieszczącego się w
olsztyńskim zamku. Niestety zaczął się sezon urlopowy i nie zastałem nikogo, kto mógłby mi
powiedzieć, jakie zabytki można by wypożyczyć, żeby zorganizować naszą pierwszą
wystawę.
Trochę zmęczony pobytem w mieście wracałem po zasypanej fosie olsztyńskiego
zamku, gdy nagle usłyszałem za sobą. ryk silnika i klakson. Obejrzałem się. To jechał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Wątki
- Indeks
- 59. Burny JĂłzef Pan Samochodzik Tom 59 Rodzinny Talizman
- 16 Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Testament Rycerza Jedrzeja
- (40) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i ... Potomek szwedzkiego admiraĹa
- Cykl Pan Samochodzik (59) Rodzinny Talizman Józef Burny
- (63) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i ... Mumia Egipska
- (05) Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i ... Niesamowity dwĂłr
- Nienacki_Zbigniew_ _Pan_Samochodzik_i_Niew
- lady Sebastian Reńca
- Samson_Hanna_ _Pulapka_na_motyla
- Hassel Sven General ss
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alpsbierun.opx.pl