[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaangażowana w coś podobnego. Naprawdę to ty powinnaś o wszystkim decy-
dować.
Nie było to dokładnie to, czego spodziewała się od niej usłyszeć.
- Taak - odezwała się przeciągle, chcąc dać Mike'owi do zrozumienia, że
nie powinien tak do końca ufać umiejętnościom ich koleżanki.
- 88 -
S
R
- Chcesz mi powiedzieć... - Opuścił ramię i cofnął się o krok. - Nie, nic
nie mów. Mogłem się tego spodziewać. Kogo tym razem chcesz wrobić, żeby ci
pomagał?
Przyjazna atmosfera, w jakiej do tej pory pracowali, zniknęła jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Znów powstał między nimi mur, o
istnieniu którego zdążyła na krótką chwilę zapomnieć.
- Dzień dobry, pani doktor. Jak leci?
Maggie stała z rękami w kieszeniach starych, znoszonych spodni i
przyglądała się Jessice z rozpromienionym uśmiechem na twarzy.
Fakt, że Jessica była na oddziale, ale jednocześnie jakby jej nie było,
wprowadził pośród pacjentów sporo zamieszania. W rezultacie jednak wszyscy
przyjęli to z pełnym zrozumieniem. Rozmawiali z nią, radząc, gdzie jakie ob-
razy powinny się znalezć, ale nikt nie wspominał o chorobach ani o osobistych
problemach, z jakimi zwykle się do niej zwracali. Nawet Hughie przeszedł
obok, głośno domagając się rozmowy z lekarzem i odwracając demonstracyjnie
głowę, kiedy ujrzał Jessicę. Bardzo ją to ujęło. Miała ochotę go uściskać.
- Doktor Balfour?
Wyprostowała się i spojrzała w czyjeś zielone oczy, których kolor
przypominał barwę morza na zachodnim wybrzeżu kraju. Z całą pewnością
nigdy przedtem nie widziała tego młodzieńca, choć miała nieodparte uczucie, że
przypomina jej kogoś, kogo doskonale zna. Miał gęste kasztanowe włosy, lekko
opadające na czoło. Patrzył na nią z uśmiechem.
- Tak, to ja - potwierdziła niechętnie.
Jeśli to krewny któregoś z pacjentów, to nie bardzo ma teraz czas, żeby z
nim rozmawiać. Zresztą w tych dżinsach i szerokiej koszuli zupełnie nie
wygląda na kogoś, kto mógłby udzielić poważnych informacji na temat czyjegoś
stanu zdrowia.
Chłopak uśmiechnął się szerzej.
- Teraz rozumiem, po co ten cały pośpiech.
- 89 -
S
R
- Z kim mam przyjemność? Spostrzegła w jego oczach zdziwienie.
- Jake.
- Jake?
- Chce pani powiedzieć, że nic o mnie nie wie? Miał tak zawiedziony
wyraz twarzy, że nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- A powinnam?
Rzeczywiście, był młody i przystojny, ale nie miała czasu, żeby tak stać
bezczynnie i tracić czas na pogaduszki. W czasie weekendu zdecydowała, że
wystawa jest sprawą pierwszej wagi i zrobi wszystko, żeby doprowadzić całe
przedsięwzięcie do szczęśliwego końca. Nie mogła teraz zajmować się
niczym innym. A ten młody człowiek właśnie przeszkadzał jej w realizowaniu
powziętego postanowienia.
- Po tym, jak zostałem oderwany od pracy, mógłbym się spodziewać, że...
- przerwał, jakby zdał sobie sprawę z tego, że to nie Jessica ponosi winę za całe
nieporozumienie. Uśmiechnął się ponownie i wyciągnął rękę. - Jake Knight.
Jestem bratankiem doktora Michaela Knighta i przyjechałem właśnie na jego
prośbę, żeby pomóc pani przy wystawie.
- Och, świetnie.
Co innego mogła powiedzieć? Męskie ramię zawsze się do czegoś przyda,
ale czy rzeczywiście była jej potrzebna kolejna osoba, którą miała kierować,
skoro sama do końca nie była pewna tego, co robi?
- Ach, widzę, że poznałaś już Jake'a. - Mike wychylił się ze swego pokoju
i popatrzył na nich z taką miną, jakby zrobił coś wyjątkowego. - Pomyślałem, że
będzie mógł ci trochę pomóc.
- To bardzo miło z twojej strony. Dziękuję, Jake, że się fatygowałeś, ale
nie sądzę, żeby...
Jake najwyrazniej jej nie słuchał. Rozglądał się po korytarzu i klatce
schodowej.
- 90 -
S
R
- Macie tu jeszcze jakieś pomieszczenia? Powiedziałeś coś o jakichś
pokojach i... - Podążył wzdłuż korytarza, najwyrazniej spodziewając się, że
pójdą za nim.
- Pomyślałem, że będziesz zadowolona.
Jessica nie potrafiła osądzić, czy głos Mike'a wyrażał irytację, czy raczej
urazę z powodu braku entuzjazmu dla jego pomysłu.
- Powiedziałam, że jestem wam bardzo wdzięczna, ale nie wiem, czy dam
radÄ™...
- Po tym, co mówiłaś w sobotę, pomyślałem, że doświadczenie Jake'a
może się tu przydać.
- Jakie doświadczenie? - spytała zaskoczona.
Mike dopiero w tej chwili zrozumiał, że Jessica nie miała pojęcia, czym
zajmuje siÄ™ Jake.
- Nic ci nie powiedział? - spytał niewinnie.
Nagle życie wydało się jej mniej przygnębiające niż w ciągu ostatnich
dni.
- Nie. O jakim doświadczeniu mówisz?
- W zeszłym roku skończył akademię sztuk pięknych. Jego matka przez
wiele lat prowadziła w mieście galerię i Jake pomagał jej od czasu, gdy był w
stanie unieść młotek i powiesić obraz. Przez ostatni rok nie zajmował się pra-
ktycznie niczym innym i...
Jessica nie czekała ani chwili dłużej.
- Jake! - krzyknęła i puściła się biegiem w dół korytarza.
- Co o tym wszystkim myślisz?
Jake zaprosił ją do pubu na lunch, na, jak to określił,  strategiczne
spotkanie". Choć oboje dostrzegli w oczach Mike'a jawne niezadowolenie, zbyli
to milczeniem.
- Szczerze?
- Szczerze.
- 91 -
S
R
- Myślałem, że będzie gorzej. Jest kilka naprawdę niezłych prac, a
niektóre miejsca są nawet nie najgorsze. Oczywiście prawie wszędzie światło
jest do kitu, ale będziemy musieli zadowolić się tym, co mamy. Wykorzystamy
korytarze, a myślę, że i schody okażą się całkiem przydatne. Niestety trzeba
będzie zdjąć wszystko, co do tej pory powiesiłaś.
Jessica z żalem pomyślała o swojej pracy, która poszła na marne, ale
szybko odegnała posępne myśli.
- Dobrze. Co tylko każesz.
- A więc zgadzasz się? - Najwyrazniej nie sądził, że kobieta podda się tak
Å‚atwo.
- Wierzę, że wiesz, co robisz. Ja nie mam określonego planu, więc zgodzę
siÄ™ na wszystko, co zaproponujesz.
- Na wszystko? - spytał, puszczając do niej oczko, co tylko ją rozbawiło.
- Prawie na wszystko.
- Zupełnie nie rozumiem, dlaczego wujek Mike uważał, że będę miał z
tobą problemy - wyznał, spoglądając w kierunku drzwi. W zasięgu ich wzroku
pojawił się Mike.
- Mogę się przyłączyć, czy to prywatne spotkanie? - spytał, siadając przy
stoliku, zanim którekolwiek z nich zdążyło otworzyć usta.
- 92 -
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Przez następne dni pracowała od świtu do póznego zmierzchu. Chodziła
spać tak wykończona, że nie miała siły myśleć o czymkolwiek, nawet o Mike'u i
jego dziwnym zachowaniu. Kiedy przysiadł się do nich w pubie, robił wszystko,
by włączyć się do rozmowy. Nawet jeśli chłopak zorientował się w zamiarach
wuja, nie dał tego po sobie poznać. Jakby na złość Mike'owi ciągle mówił o wy-
stawie, o sztuce w ogóle, opowiadał o studiach i o pracy w galerii matki. W
końcu zdegustowany doktor opuścił ich, mrucząc pod nosem, że niektórzy mają
pracę, która na nich czeka.
Jake uśmiechnął się i pomachał mu na pożegnanie ręką. Jego gest jeszcze
bardziej rozzłościł i tak już zirytowanego Mike'a. Kiedy wrócili do szpitala,
okazało się, że jego nastrój bynajmniej nie uległ poprawie. Na domiar złego
Maggie pozwoliła sobie na zrobienie jednej ze swych słynnych uwag, które
zwykle nie były zbyt subtelne.
Czekała w drzwiach na Jessicę i Jake'a, a kiedy weszli, obrzuciła ich
uważnym spojrzeniem. Mike  właśnie przechodził" obok. Zatrzymał się, by
usłyszeć, czym Maggie się tak zachwyca. Niestety, chyba potem gorzko tego
żałował.
Kobieta spojrzała na Jake'a i wydała werdykt:
- Jesteś bardzo przystojny. Kiedy zmężniejesz, zaćmisz urodą swego
wuja.
Jessica z trudem opanowała uśmiech, który cisnął jej się na usta.
Jake, dwudziestodwuletni dryblas, był rozdarty między uczuciem
zachwytu, jakim napawała go ta perspektywa, a rozczarowaniem wypływającym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •