[ Pobierz całość w formacie PDF ]

To było straszne. Miała zasady, które kazały jej od niego uciec. Nie mogła teraz
paść mu w ramiona, bo okazałaby słabość. Nie po to uciekła z domowej niewoli, żeby
teraz dać się zamknąć w tak niepewnym związku.
- No, dobrze... Już wiemy, że nie chcesz okazać skruchy. Czemu więc nachodzisz
mnie w moim domu? Już ci powiedziałam, że twoja podła propozycja mnie nie interesu-
je. Skoro nie przyjechałeś mnie przeprosić, to po co przyjechałeś?
W tym momencie kątem oka zobaczyła swój samochód. Stał przed domem, w cie-
niu drzewa. Umilkła. Spojrzała na Etienne'a, na auto, znów na Etienne'a. Patrzył na nią
poważnie, bez uśmiechu.
- Przyprowadziłem twój samochód. - Podał jej kluczyk.
W jego głosie słyszała pogardę, lecz wstyd, który poczuła, i bez tego był nie do
zniesienia.
- Och... Tak... Oczywiście! - Otwarła torebkę i zaczęła grzebać w niej nerwowo. -
Ile ci jestem winna?
- Przestań! - rzucił rozkazująco.
Uniosła głowę. Zobaczyła w jego oczach prawdziwy żal.
- Przez myśl mi nie przeszło, żeby znowu obrażać cię rozmową o pieniądzach,
Gwyneth. Cała przyjemność po mojej stronie. - Uśmiechnął się szeroko.
Obrócił się na pięcie i odszedł.
Słowa uwięzły jej w gardle. Patrzyła za odchodzącym Etienne'em z gorzką myślą,
że być może tak właśnie było najlepiej. Sama nie wiedziała co gorsze: mężczyzna, który
nie umie przyznać, że nie ma racji... czy dług, którego nie pozwolił jej spłacić.
Wiedziała, że i jedno, i drugie będzie dla niej jak ziarnko piasku dla ostrygi.
Wściekły Etienne maszerował w dół wzgórza w milczeniu. Dwa niepowodzenia w
tak krótkim czasie! Niebywałe. Po co w ogóle tam szedłeś? - pytał się w myślach, prze-
R
L
T
chodzÄ…c przez kutÄ… bramÄ™ swego château. Co ciÄ™ naszÅ‚o? Przecież to siÄ™ nie mogÅ‚o udać.
Ale na samą myśl, że miałby już nigdy nie zobaczyć Gwen, poczuł się zle. Zawsze było
tak, że podrywał dziewczynę, spędzali miło czas, po czym się rozstawali. Tak miało być,
i już.
Tylko raz stało się inaczej. Z Angelą. Wydawało się, że pasowali do siebie ideal-
nie. Grzechem byłoby nie zatrzymać jej na dłużej. Stara fortuna i nowe pomysły tworzy-
ły cudowną mieszankę. I tylko jedno okazało się przeszkodą nie do pokonania. Angela,
znana i popularna prezenterka telewizyjna, nie mogła zrozumieć, dlaczego miałaby re-
spektować tradycję i zwyczaje rodu Moreau. Spierali się wiele razy. A przecież przyczy-
na ich ostatecznego rozstania była całkiem inna, zdawało się zupełnie niewinną...
Zdrada Angeli wciąż tkwiła w nim jak bolesny cierń. Gwen Williams też była opę-
tana wizją kariery. Zupełnie jak Angela Webbington. Były jak wycięte z jednej formy.
Co za szalony pomysł, żeby proponować jej stały związek? Krótki romans to co innego.
Ale jedna kochanka na stałe? To nie mogło prowadzić do niczego dobrego. Jeden dra-
matyczny błąd w ocenie sytuacji już popełnił. I dosyć.
Zbyt długo trwało, nim się otrząsnął po tamtym. A teraz ta Gwen...
Maszerował, rozmyślając. Niczego mu w życiu nie zbywało. Zawsze dostawał,
czego chciał. I cokolwiek miałoby się zdarzyć, pannę Gwyneth Williams także dostanie.
Nagle stanął. Dlaczego tak mu na niej zależało? Bo... tak, uświadomił sobie, bo by-
Å‚a absolutnie wyjÄ…tkowa!
Uśmiechnął się. Zwolnił kroku.
Może oboje nie byli bez winy? Gdyby dał Gwen więcej czasu, być może śmialiby
się teraz z tamtej sprzeczki. Wybaczyłaby mu natychmiast. A potem godziliby się powoli
i przyjemnie. Spodobała mu się ta myśl. Gwen miała uroczy śmiech. Dopiero w jej obec-
ności czuł się radosny i szczęśliwy. A do tego, mimo swej niewinności, była wspaniałą
kochanką. Nie potrafił zapomnieć, jak czułe i wrażliwe było jej ciało. Na samą myśl po-
czuł mrowienie w lędzwiach.
Zatrzymał się przed domem.
Zamiast ją naciskać, kiedy była wściekła, powinien był się wykazać cierpliwością.
Z kobietą taką jak Gwen należy postępować delikatnie.
R
L
T
Spiesz się powoli, pomyślał z uśmiechem i poszedł do domu planować następne
posunięcie.
Gwen nie mogła się otrząsnąć z zażenowania. Mogłaby smażyć naleśniki na swojej
twarzy. Etienne wyświadczył jej przysługę, a ona zrugała go, zanim zdążył powiedzieć, z
czym przyjechał. Pozbawiła się ostatniej nadziei na to, że spotka się z nim jeszcze kiedy-
kolwiek. Nigdy w życiu nie cierpiała tak bardzo. A kiedy przyszła do restauracji, zrobiło
siÄ™ jeszcze gorzej.
- I niech pani nie zapomni, że hrabia Malotte zarezerwował dzisiaj stolik na obiad.
- Kelnerka Clemence uśmiechnęła się szelmowsko.
- Nie wiedziałam o tym. Ale wątpię, czy się tu dziś pokaże - powiedziała Gwen
ponuro. - Prawdopodobnie ma już dość mojej gościnności.
Myliła się w obu kwestiach. Etienne postanowił posmakować tego raz jeszcze, ale
na swoich warunkach. Pierwszy atak przypuścił rano. Gwen pracowała w kuchni. W
pewnym momencie usłyszała poruszenie przed restauracją. Wytarła ręce i wyszła na uli-
cę. Z furgonetki z kwiaciarni wyładowywano wielkie pudełka. Kierowca podał jej ele-
gancką kopertę i opłaconą fakturę.
Rozerwała kopertę. W środku znalazła odręczną notatkę spisaną atramentem na
czerpanym papierze. Nie musiała czytać, i tak wiedziała, kto był jej autorem. Poczuła za-
pach wody po goleniu Etienne'a i serce jej zabiło żywiej.
Droga Gwen,
Nie miałoby sensu wysyłanie Ci kwiatów do domu. Większość czasu spędzasz w  Le [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •