[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie, poczekam, aż Dorte wróci.
- Na pewno zaraz będzie  stwierdziła Elizabeth i w tej samej chwili ogarnęło ją
przeczucie, że się nie myli. Tak bardzo jej ulżyło, że z radości pocałowała Daniela w czoło. 
Mój maleńki chrześniaku! Niedługo przyjdzie twoja mama z mnóstwem ryb.
- Skąd wiesz?  spytała Maria.
Czasami po prostu wiem takie rzeczy, ale zachowaj to w sekrecie. Ludzie będą gadać,
że kłamiesz.
Maria skinęła głową i w kuchni zapadła cisza. Daniel drzemał, ale nie spał. Zdawało
się, że i on czekał. Za oknem świecił księżyc, uświadamiając ludziom, że jest już pózno. Zbyt
pózno dla małych dzieci, które dawno powinny spać.
Podskoczyli wszyscy troje, kiedy usłyszeli kroki w sieni. Potem siedzieli jak na
szpilkach, wpatrując się w drzwi, które po chwili się otworzyły. Stanęła w nich Dorte,
trzymając w ręku duże wiadro pełne ryb. Chustkę miała mocno związaną pod brodą, a jej
policzki zaczerwieniły się od mrozu.
- Pózno wróciłam, ale połów mi się udał  mówiła rozpromieniona. Postawiła ciężko
wiadro na podłodze i wzięła na ręce Daniela, który, aż się do nie wyrywał.  Jedno wiadro
zostawiłam u siebie  mówiła dalej.  Ale nie dam rady zjeść wszystkich, więc pewnie znów
przybędzie solonych.
- Może dałabyś trochę Ragnie?  zaproponowała nagle Elizabeth.
- Ragnie?  powtórzyła Dorte z niedowierzaniem.
- Tak, podziel się z nią. Wiem, że wyjdzie Ci to na dobre. Czasami dobrze jest
odpłacić dobrem za zło.
Dorte zastanowiła się chwilę, a potem uśmiechnęła się blado.
- Chyba nigdy nie postępowałam inaczej, ale mogę jeszcze raz spróbować- odparła i
szybko ubrała Daniela.
- Dziękuję bardzo za ryby, Dorte. Zapakowałam wam jeden chleb  powiedziała
Elizabeth i podała jej bochenek owinięty ściereczką.
Dorte przyjęła go z wahaniem.  To zbyt wiele. Nie powinnaś. To znaczy&
- Bierz!  przerwała jej Elizabeth.  Chociaż tyle należy ci się za ryby  dodała i
odprowadziła oboje do sieni.  Dorte  zagadnęła cicho, żeby Maria nie mogła jej usłyszeć. 
Słyszałaś może, co mówią o nowym nauczycielu?
Dorte pokręciła głową.
- Nie, nie pamiętam, by ktoś przy mnie o nim wspomniał.
- Nieważne  machnęła ręką Elizabeth i uśmiechnęła się.
Dopiero póznym wieczorem Elizabeth znalazła chwilę, żeby przeczytać list od Jensa.
Przysunęła baranicę do paleniska i usiadła z podkulonymi nogami. W blasku płomieni
przeczytała:
Storvaagen luty 1872 roku
Kochana Elizabeth,
16
wreszcie przybyliśmy na miejsce i chciałbym Ci opowiedzieć o naszej podróży. To była
trudna droga. Mieliśmy niesprzyjający wiatr, ale mimo wszystko cało dotarliśmy do celu.
Mieszkamy w baraku, który należy do Abrahama, więc nie musimy wynajmować go do
właściciela osady, Wolffa.
Odkąd tu przybyliśmy, kilka razy wybrałem się do kościoła. Prawie nie wydaję na
siebie pieniędzy, jednak wielu jest takich, którzy trwonią spore sumy na dziewczęta,
wdzięczące się w domach kawowych w Kabelvaag. Potem łapią jakieś nieznane choroby i w
dodatku zostają z pustym portfelem.
Elizabeth zmarszczyła brwi i jeszcze raz przeczytała ostatnie linijki. Domy kawowe? 
pomyślała. Nigdy o czymś takim nie słyszała. Może to miejsce, gdzie sprzedają kawę? Ale
co, u licha, mogły mieć wspólnego z kawą choroby i łatwe dziewczęta? Będzie musiała o to
spytać Jensa, kiedy wróci do domu.
Cena za ryby wynosi sześć talarów za setkę, czyli bardzo dobrze płacą. A więc możesz
na wiosnę myśleć o własnej szopie na łodzie. Przesyłam Ci trochę pieniędzy, żebyś mogła
kupić coś do jedzenia i co tylko potrzebujesz.
Nie chcę skarżyć, ale dola rybaka jest bardzo ciężka. Marzniemy cały dzień, gdy
wypływały w morze, a kiedy wracamy, w baraku też jest zimno. Bardzo mało śpimy, ledwie po
Kika godzin.
Twój ociec prosił mnie, żebym serdecznie pozdrowił całą Waszą trójkę. Mówi, że nie
może pisać, ponieważ palce zesztywniały mu od mrozu i pracy. Przyśle Wam niedługo trochę
pieniędzy.
Aha. Zapomniałem Ci przekazać, że któregoś wieczoru spotkałem tu Kristiana
Dalsruda.
Ciało Elizabeth przebiegł lodowaty dreszcz. Musiała kilka razy przeczytać ostatnie
zdanie. Boże, ratuj, pomyślała. Co Kristian mógł Jensowi powiedzieć? I czy w ogóle coś
wiedział? Szybko doczytała list.
Na razie kończę, ponieważ zapisałem już całą kartkę i ręka mi się zmęczyła.
Wszystkiego najlepszego, moje kochane dziewczęta. Pozdrówcie wszystkich we wsi
Twój oddany Jens.
- Co?  zdumiała się na głos.  I nic więcej?  Odwróciła kartkę, druga strona była
pusta. Sprawdziła dokładnie kopertę, chociaż wiedziała, że nic niw niej nie ma. Jens nie mógł
tak po prostu napisać, że spotkał Kristiana, i na tym skończyć! Wypuściła list z ręki. Czy
Kristian rozmawiał z Jensem? Czy to dlatego Jens nie napisał nic więcej?
Przeczytała list jeszcze raz. Nie, gdyby Jens cokolwiek wiedział, wówczas z
pewnością by jej o tym wspomniał. Przynajmniej tak jej się zdawało.
Rozdział 4
Tego popołudnia Elizabeth dużo czasu spędziła w oborze. Tutaj czuła taki spokój,
jakiego nie znajdowała w żadnym innym miejscu, a jej myśli mogły swobodnie wędrować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •