[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poważna sprawa poszlakowa i trzeba się liczyć nawet z próbą
przeprowadzenia dowodu na podstawie tych poszlak.
Pociągnął mocno, wypełnił sobie płuca dymem.
 Dlaczego nie przyszła do mnie od razu, jak tylko jej
pan powiedział?  spytał Callaghan.  To znaczy mniej
więcej osiem dni temu, na długo przed tą historią? Dlaczego
nie przyszła? Czy nie miała pieniędzy?
 Na pewno nie dlatego  odparł Willie.  Nie wiem,
dlaczego mnie nie posłuchała. Na pewno nie szło o pieniądze.
Przecież wiedziała, że pan będzie ich potrzebował przed
zabraniem się do tej sprawy; wiedziała również, że ma je
wziąć ode mnie. Cały czas na nią czekały.
 Głupia dziewczyna  mruknął Callaghan.
 Rzeczywiście, głupia dziewczyna  powtórzył
Willie.  Suszyłem jej głowę dzień w dzień, żeby poszła do
pana. Powiedziałem, że sam ją zawiozę, byle ustaliła dzień i
godzinę, ale jej ciągle coś takiego wypadało, że nie mogła!
Wie pan, jak to jest z kobietami. Zresztą nie sądzę, żeby ją
zbytnio ciągnęło do tej wizyty.
Callaghan się roześmiał.
 A ja wiem to na pewno  powiedział.  Nie sądzę,
żebym się jej spodobał. W każdym razie dobrze się stało, że
wreszcie skłonił ją pan do przyjścia. Lepsze to, niż gdyby
wcale się nie pokazała. Coś przynajmniej można było zrobić.
 Może i tak  rzekł Willie  ale gdyby przyszła wtedy,
kiedy ją pierwszy raz prosiłem, nie byłoby tej całej historii.
Nawet i tak przyszła tylko dlatego, że ją molestowałem.
Callaghan wytchnął z płuc dym, napełniając nim całą
142
kabinę telefoniczną.
 Mniejsza o to  powiedział.  Lepiej pózno niż
wcale.
Jego głos stał się trochę bardziej przyjazny.
 Cholernie żal mi pana, panie Meraulton 
powiedział.  Ale uszy do góry. Tak czy inaczej będziemy się
mocno trzymać, aż pewnego dnia cały ten gips stanie się
wspomnieniem. Do widzenia panu.
Powiesił słuchawkę i rzucił niedopałek.
Następnie udał się do restauracji Stewarta i zamówił
podwójny kotlet z jagnięcia w miętowym sosie. Dobrze
wysmażony.
%7łycie mogłoby być gorsze! pomyślał.
Było wpół do trzeciej.
Callaghan wyszedł od Stewarta i ruszył w stronę
dworca. Wszedł do budki telefonicznej i zadzwonił do
Scotland Yardu. Podał swoje nazwisko i poprosił inspektora
Gringalla.
Gringall się zgłosił.
 Halo, Slim  powiedział wesoło.  Niezle wczoraj
przemaglowałeś tego Beldoces a. Nigdy bym nie
przypuszczał, że masz taką rączkę!
Callaghan zaśmiał się.
 Och, nic wielkiego!  powiedział.  Próbowałem
uzyskać pewne informacje w jednej sprawie o szantaż, którą
prowadzę, a ta tłusta oflega zaczęła sobie ze mnie żartować,
więc mu władowałem.
Gringall chrząknął z powątpiewaniem.
 Dzwonię do ciebie, bo nie jest wykluczone, że będę
musiał ulotnić się z miasta na parę dni  powiedział
143
Callaghan.  A nie chciałem, abyś pomyślał, że się dekuję
albo że cię unikam, czy coś w tym guście.
Gringall się roześmiał.
 Nigdy bym cię o to nie posądził, Slim  zapewnił. 
A skądże!  Głos jego brzmiał sarkastycznie.  Aha,
nawiasem mówiąc  podjął  Bellamy Meraulton wygaduje
na twój temat niestworzone historie.
 Naprawdę?  rzekł niedbale Callaghan.  Na
przykład?
 Choćby to, że naciągnąłeś go na dwieście funtów.
Czysty szantaż, powiada. I że mu powiedziałeś, że według
ciebie starego zabiła Cynthis Meraulton; i różne takie
dyrdymałki.
Callaghan się roześmiał.
 Ten Bellamy to jednak straszny łgarz  odparł.  Ale
co tam, ci narkomani zawsze tacy, no nie, Gringall?
 Możliwe  powiedział Gringall.
Głos mu się zmienił.
 Próbuję teraz wytropić ten kapelusz, któryśmy
znalezli u Bellamego  rzekł.  Wiedziałeś, że będę go
szukał, nie? Otóż ja powątpiewam, czy August Meraulton
kiedykolwiek zakupił albo nosił ten kapelusz, który
znalezliśmy u Bellamego. Sprawdzam, kto go sprzedał. Będę
wiedział jutro albo pojutrze. Niestety jest to dość pospolity
rodzaj kapelusza, a na skórce nie ma nazwiska producenta.
Gringall przerwał na chwilę i zakaszlał.
 Gdybyśmy przypadkiem wykryli, że ktoś inny kupił
ten kapelusz i podrzucił go Bellamemu, to będę chciał z tobą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •