[ Pobierz całość w formacie PDF ]

długo zechcesz - zróbmy sobie dzień odpoczynkowy.
Podniosła się i zsunęła nogi z łóżka, strząsając włosy z twarzy. Oliver zdjął szlafrok i zarzucił go jej
na ramiona.
- Włóż to.
Wsunęła ręce w rękawy, tak długie, że w nich całkowicie zniknęły, a wstając nadepnęła na brzeg
szlafroka i omal się nie przewróciła. Zgarnąwszy swoje ubranie i buty, podeszła do drzwi. Oliver
wyszedł z nią na korytarz i przez chwilę tak stali, jak potajemni kochankowie. Otoczył ją ramionami,
a ona posłała mu pożegnalne spojrzenie.
- Do zobaczenia pózniej - wyszeptał i pocałował ją delikatnie w czoło.
Podreptała boso korytarzem. Mijając drzwi pokoju Edwarda, które były lekko uchylone, zwolniła i na
palcach doszła do własnych drzwi. Otworzyła je, a potem zamknęła, najciszej jak mogła.
Wciągnęła w nozdrza łagodne zapachy swojej sypialni, wsunęła się między świeże, chłodne
prześcieradła i usnęła.
ROZDZIAA JEDENASTY
Frannie przeczytała tę historię na pierwszej stronie gazety ojca, kiedy miała dziewięć lat. Jacht jakiejś
rodziny najechał na niemiecką minę z czasów II wojny światowej. Urwała się z zakotwiczenia i
prawdopodobnie dryfowała po Kanale już od wielu dni. Strażnik ochrony wybrzeża powiedział, że
była to pierwsza mina, jaką napotkano od dziesięciu lat. Cała rodzina zginęła.
Policzyła uderzenia zegara. Była siódma. Zastanawiała się, dlaczego nagle pomyślała teraz o tej
historii. W dzieciństwie głęboko ją przeżyła i przez wiele lat bała się popłynąć gdziekolwiek łodzią.
Usłyszała, jak zegar wybija siódmą piętnaście, potem siódmą trzydzieści. Była zupełnie rozbudzona,
rozgrzana wewnętrznym ciepłem, zbyt podniecona, żeby zasnąć. Słuchała narastającej kakofonii
śpiewu ptaków, pozwalając, by jaśniejące światło igrało na jej zamkniętych powiekach. W końcu
wyśliznęła się z łóżka, włożyła ubranie i zeszła po cichu na dół.
Zdumiała się, usłyszawszy w sieni telewizor. Odgłosy dochodziły z małego pokoiku przy kuchni.
Wetknęła głowę w uchylone drzwi. Edward, ubrany w szlafroczek w Garfieldy, leżał na podłodze
pochłonięty kreskówką.
- Dzień dobry - powiedziała Frannie. - Wcześnie wstałeś.
Gapił się dalej w telewizor, nie zwracając na nią uwagi. Obok niego leżało na dywanie duże pudełko
zapałek. Akcja filmu osiągnęła punkt kulminacyjny. Frannie patrzyła w ekran z łagodnym
rozbawieniem. Jakiś pies przejechał po wyfroterowanej podłodze, wypadł przez okno i zawisł łbem do
dołu nad manhattańską ulicą, uratowany przez mężczyznę, który przydepnął mu ogon. Obraz skurczył
się do kółka z psem, a potem do maleńkiej kropki. Pojawiły się napisy.
Dopiero wtedy Edward odwrócił głowę. Buzię miał bladą, a oczy zaczerwienione od łez.
Frannie przestraszyła się.
- Co się stało? - zapytała, przyklękając obok niego.
- Znów mnie naszło to złe - odparł.
- Co masz na myśli? - indagowała z rosnącym zaniepokojeniem.
Milczał przez chwilę.
- To mój ostatni weekend przed powrotem do szkoły.
Uśmiechnęła się odprężona, myśląc, że rozumie, o co chodzi, i współczując chłopcu.
- Spróbujemy więc wykorzystać dzisiejszy dzień jak najlepiej.
- Czy lubisz owady, Frannie? - zapytał ponuro.
- Nie. Dlaczego?
Wyłączył dzwięk w telewizorze i podniósł pudełko zapałek.
- To mój nowy przyjaciel.
Patrzyła czujnie na pudełko, gdy je wysuwał. Przez moment nic nie widziała. Chłopiec poprzechylał
pudełko na boki i postukał w nie.
- Wychodz, Jasiu Fasolo. Nazywam go Jasiem Fasolą, bo moim zdaniem jest podobny do Rowana
Atkinsona.
Zobaczyła drgające czulki, a potem jej oczom ukazał się mały ciemnobrązowy żuk. Chwyciły ją
mdłości.
- Czy znałeś Jonathana Mountjoya, Edwardzie?
Podniosła wzrok na jego twarz, ale chłopiec całą uwagę skupił na żuku.
- Odwróć się, Jasiu Fasolo - powiedział, potrząsając lekko pudełkiem.
%7łuk dobrnął jednak do końcowej ścianki i próbował się na nią wspiąć. Zaczynała się nowa kreskówka.
Edward odwrócił się do ekranu.
- Muszę to zobaczyć. Chciałabyś popatrzeć ze mną?
- Właśnie idę na spacer. Pooglądam z tobą filmy, kiedy wrócę.
Chłopiec chwycił pilota i wzmocnił dzwięk. Pochłonięty na nowo telewizją, zdawał się nie słyszeć
słów Frannie. Pudełko leżało obok niego, całkowicie zignorowane. Podobnie jak jej pytanie.
Frannie często słyszała, że wybitnie zdolne dzieci zachowują się tak, jakby nie bardzo łapały kontakt z
innymi ludzmi. Pomyślała, że może tak właśnie jest w wypadku Edwarda, i postanowiła porozmawiać
o tym z 0liverem.
Zamknąwszy za sobą frontowe drzwi, skierowała się w stronę jeziora. Poranek był piękny i
przystanęła, by go podziwiać, na wdzięcznym kamiennym mostku, który łączył brzegi jeziora w
najwęższym punkcie.
Gdy oparła dłonie na kamiennej balustradzie, po raz pierwszy zauważyła, że jakby się zestarzały;
chociaż palce miała nadal szczupłe, wierzch dłoni stał się suchy i szorstki, prawdopodobnie od
wszystkich tych wykopalisk, na których pracowała. Poczuła, że z jej nie umytej skóry unosi się zapach
Olivera, i zapragnęła, żeby z nią teraz był.
Mimo niedawnych chwil szczęścia jej myśli zasnuwał cień. Niepokoiły ją mgliste wątpliwości.
Uczucie, że coś jest nie w porządku, powróciło. Zardzewiała mina urwała się z kotwicy i dryfowała,
niewidoczna, pod powierzchnią wody. Czekając, aż ktoś na nią najedzie.
Przeżegnała się, zwyczajem z dzieciństwa.
Uczucie, że coś jest nie w porządku, pogłębiło się, gdy zawróciła w stronę domu. Poszła inną ścieżką
niż poprzedniego dnia i na kilka minut zgubiła się w zagajniku. Kiedy doszła do drogi, biegnącej
wzdłuż nieznanego jej pola ze słupem wysokiego napięcia pośrodku, zorientowała się, że zawędrowała
zbyt daleko na wschód.
Skorygowała kierunek marszu i po kwadransie krajobraz znów zaczął wyglądać znajomo. Rozpoznała
zawalony kamienny pawilon, który mijała z Edwardem, i potężne buki na wprost.
Gdy weszła w ich głęboki cień, zobaczyła przed sobą coś dziwnego. W pierwszej chwili wydało jej
się, że to nadłamana gałąz, ale kiedy podeszła bliżej, uświadomiła sobie, że jest to jakieś zwierzę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •