[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mu na twarz.
 Zaczęło mi się nudzić i poszłam po zakupy. Podoba ci się moja nowa su-
kienka?
Suknia nie mogła dodać jej urody, ale z pewnością podkreślała wszystko,
czym obdarzyła ją natura. Była uszyta z zielonego materiału, miała długie rę-
kawy, beżowe guziki i sięgała do samej ziemi  harmonizowała z kolorem jej
oczu, natomiast włosy, poprzez kontrast, wydawały się teraz jaśniejsze. Kreacja
miała spory dekolt, co było rzadkością na zazwyczaj sztywnych konferencjach na-
ukowych. Przylegający do ciała jedwabisty materiał podkreślał kształt piersi. Przy
niewielkich staraniach mogła oczarować go tak szybko, jak dzwięk fletu zniewala
kobrÄ™.
 Podoba mi się  stwierdził, starając się nie wpatrywać zbyt natarczywie.
 Dlaczego szukałeś mnie przez cały dzień?
 Chodziło oczywiście o książkę. Chciałbym o niej porozmawiać, jeśli masz
wolnÄ… minutÄ™.
 MinutÄ™?
 Albo godzinÄ™.
 Albo godzinÄ™?
A niech to. . . Znowu się rumienił. Czuł się, jak mały chłopczyk z prowincjo-
nalnej farmy w Indianie.  Cóż. . .
Rozejrzała się po holu konferencyjnym, odwróciła się z powrotem do Har-
ry ego i uśmiechając się stwierdziła:
 Gdybyśmy zrezygnowali z tej imprezy, moglibyśmy rozmawiać przez cały
wieczór.
 Nie chcesz obejrzeć tego filmu?
 Nie. Poza tym kolacja będzie okropna, pokaz zbyt tradycyjny, a zespół na
pewno będzie fałszować.
 Kolacja we dwoje?
 To byłoby wspaniałe.
 Może zaczniemy od małego drinka w Deux Magots?
 Cudownie.
 A potem zjemy coÅ› w Lapérouse? Przez moment spochmurniaÅ‚a.
 To drogie miejsce. Nie musisz się tak wykosztowywać. Piwo wprawia mnie
w równie dobry nastrój jak szampan.
 To dla mnie wyjątkowa okazja. Może również i dla ciebie?
Kolacja była wyśmienita. W całym Paryżu nie znalazłoby się miejsce tak
romantyczne, jak stolik w górnym pomieszczeniu Lapérouse. Niskie sklepienie
i malowidła na popękanych ścianach nadawały restauracji przytulną i spokojną
atmosferę. Z miejsca, gdzie siedzieli, rozciągał się widok na spowite nocą miasto.
65
Pod nimi rozciągała się ciemna wstęga rzeki z migocącymi smugami odbitego
światła. Przypominała rozwinięty, jedwabny szal jakiegoś olbrzyma z kart baśni.
Zjedli doskonaÅ‚e oie rôtie aux pruneaux, a na deser zamówili maÅ‚e, sÅ‚odkie tru-
skawki, w wyśmienitym zabaglione. W trakcie posiłku rozmawiali ze swobodą
pary przyjaciół, jadających wspólne kolacje co najmniej od dziesięciu lat. W trak-
cie jedzenia pieczonej gęsi Harry zorientował się, że ani razu nie poruszyli jesz-
cze tematu książki, chociaż zdążyli już rozmawiać o sztuce, literaturze, gotowaniu
i wielu innych rzeczach, a nowe słowa wciąż cisnęły się na usta. Gdy wypił swoją
lampkę koniaku, wcale nie miał zamiaru kończyć tak miło rozpoczętego wieczo-
ru.
Rita była tego samego zdania.
 Przy wyborze posiłku zachowaliśmy się jak rodowici Francuzi. Pobądzmy
więc teraz turystami.
 Co masz na myśli?
Z chwilą wejścia do salonu Crazy Horse wszystkie zmysły zostały zaatako-
wane eksplozją nadmiaru wrażeń. Gośćmi byli Amerykanie, Niemcy, Szwedzi,
Włosi, Japończycy, Arabowie, Brytyjczycy, Grecy, a nawet kilku Francuzów. Ich
rozmowy mieszały się w nieokreślony jazgot, przerywany co chwila wybuchami
śmiechu. Powietrze było gęste od tytoniowego dymu, zapachu perfum i whisky.
Zespół grał niezwykle głośno  kiedy rozpoczynał kolejny utwór, wydawało się,
że popękają kryształy. Gdy Harry chciał coś powiedzieć do Rity, musiał krzyczeć,
chociaż byli blisko siebie, siedząc przy mikroskopijnym stoliku.
Kiedy zaczął się spektakl, Harry zapomniał o dymie i hałasie. Dziewczęta były
wspaniałe. Długie nogi. Pełne, wysoko osadzone piersi. Wąskie talie. Elektryzu-
jące twarze. Większa różnorodność niż mogły wchłonąć oczy. Więcej piękna, niż
rozum mógł pojąć, a serce docenić. Wszelkie kroje skąpych kostiumów: skórzane
paski, łańcuchy, futra, kozaki, wysadzane klejnotami bransolety, pióra, jedwabne
szale. Miały mocno pomalowane oczy. Twarze i ciała niektórych tancerek pokry-
wały mieniące się, jaskrawe wzory.
 Za godzinę to wszystko stanie się nudne  stwierdziła Rita.  Idziemy?
 Gdy byli już na zewnątrz, stwierdziła:  Nie rozmawialiśmy jeszcze o mojej
książce, a przecież o to właśnie ci chodziło. Mam propozycję: wstąpimy do hotelu
George V, napijemy siÄ™ tam szampana i porozmawiamy.
Był trochę zmieszany. Dawała do zrozumienia coś, co się wzajemnie wyklu- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •