[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sprowadziło nad rzekę, ale podejrzewam, że to moja wina, i ta myśl będzie mnie
nękać do końca życia.
Laura pokręciła głową.
- To nie twoja wina. To ja wpadłam na pomysł, żeby do ciebie pójść.
Chciałam, żeby Abby i Liam oswoili się nieco z tym domem. Wiesz, że dzieci
nie zawsze dobrze przyjmują zmiany.
Nie mieli czasu na dalsze wyjaśnienia, bo karetka zatrzymała się właśnie
przed szpitalem. Laurę i Abby natychmiast odwieziono na oddział ratunkowy.
Na szczęście prześwietlenie nie wykazało u Abby żadnych krwiaków ani
116
RS
pęknięcia czaszki. Ona i Laura były nadal bardzo blade, ale ich organizmy
powoli odzyskiwały ciepło i Jon przestał się już tak bardzo denerwować.
Nie zdziwił się jednak, że lekarz zalecił kilkudniową obserwację. Wkrótce
Abby i Laura znalazły się w małym pokoju przylegającym do oddziału
pediatrycznego. Jon starał się zadzwonić do matki, ale nikt nie odbierał telefonu.
Po kilku minutach Marjorie pojawiła się w szpitalu. Jej twarz była szara z
przerażenia.
- Ktoś mi o tym powiedział. Wsiadłam w taksówkę, bo nie byłam w stanie
prowadzić.
Na szczęście szybko się uspokoiła, kiedy zobaczyła, że Laura i Abby mają
się lepiej.
- Zabiorę Liama do siebie - powiedziała. - Biedactwo, jest kompletnie
wyczerpany.
- I chce mi się jeść - dorzucił Liam żałośnie.
- Ty też idz, Jon - poprosiła Laura. - Zawsze świetnie wyglądasz, ale stare
ubrania George'a nie za bardzo do ciebie pasują. Abby spokojnie zasnęła, nic
nam się tutaj nie stanie.
- Dobrze. Ale niedługo wrócę.
Kiedy Jon pojawił się znowu w szpitalu, Abby nadal spała.
- Przyniosłem ci coś - rzekł do Laury. Wyjął z kieszeni małe pudełeczko i
przyklęknął przy jej łóżku. - Wyjdziesz za mnie? Ale zanim odpowiesz, chcę ci
powiedzieć, że nie pytam cię o to dlatego, że Abby potrzebuje mamy, a Liam
ojca. Pytam cię, bo cię kocham. Może będziesz kiedyś umiała odwzajemnić to
uczucie.
- Myślałam, że już nigdy tego nie powiesz. - Laura nie umiała
powstrzymać łez. - Zawsze cię kochałam, Jon. Słyszałam, jak coś do mnie
krzyczałeś, kiedy byłam w wodzie, ale bałam się, że się przesłyszałam.
- Więc skoro już to słyszałaś, to zechcesz wyjść za mnie za mąż?
- Tak. Bardzo cię kocham.
117
RS
- Przyjmiesz ten pierścionek?
- Z radością.
- I zamieszkacie razem ze mną i z Abby w Przystani?
Spojrzenie Laury wyrażało największe szczęście.
- Zamieszkam tam, gdzie ty. Byłam zrozpaczona, kiedy zapowiedziałeś,
że chcesz się wyprowadzić z przychodni. Ale nic nie mówiłam, bo nie
wiedziałam, czy odwzajemniasz moje uczucie.
Jon westchnął.
- Dopiero po twoim powrocie zdałem sobie sprawę, jaki byłem głupi, że
pozwoliłem ci zniknąć ze swojego życia. A potem czekałem na jakikolwiek
znak, że ci na mnie zależy. Możemy ustalić datę ślubu?
- Na przykład jutro - szepnęła z rozmarzeniem.
- Nie damy rady - roześmiał się. - Będziemy musieli poczekać ze dwa dni.
A jak ci się podoba nazwa naszego domu?
- Jest piękna. Skąd ją wziąłeś?
- W piwnicy u George'a znalazłem starą tabliczkę z napisem Przystań. I
pomyślałem, że będzie pasować, zwłaszcza gdy przy pomoście zacumujemy
nową łódz i kajaki. - Popatrzył na śpiącą Abby. - Pewnie będzie zła, że jej nie
obudziłem, kiedy chciałem ci się oświadczyć - rzekł z czułością. - Ale może
pocieszy ją wybieranie sukienki dla druhny. A Liam pewnie będzie bardziej
zainteresowany kupowaniem z nowym tatą łódki.
- Aż nie mogę uwierzyć, że to wszystko prawda - szepnęła.
W wiosce aż huczało, kiedy rozeszła się wieść, że Laura Cavendish, nie,
Hewitt, wychodzi za mąż za Jona Emmersona.
Abby i Liam przyjęli tę wiadomość z szaloną radością. Mijały tygodnie i
Przystań powoli zamieniała się w piękny i wygodny dom. Ale swoje pierwsze
wspólne Boże Narodzenie spędzili jeszcze w mieszkaniach nad przychodnią, bo
remont miał się zakończyć dopiero wiosną. Z radością patrzyli, jak dzieci
niecierpliwie rozpakowywały gwiazdkowe prezenty.
118
RS
Wreszcie nadeszła wiosna, a wraz z nią pewien jasny słoneczny poranek,
kiedy w wypełnionym po brzegi kościele Laura i Jon wypowiedzieli słowa
ślubnej przysięgi. Przed nimi było życie wypełnione szczęściem i miłością do
dzieci, które już ich ze sobą połączyły, i tych, które miały się jeszcze narodzić.
Ich droga nie była wolna od błędów i potknięć. Ale wreszcie ich miłość
zamieniła się w głębokie dojrzałe uczucie, dające prawdziwe spełnienie.
119
RS
Nazwa pliku: Dokument1
Katalog:
Szablon: C:\Documents and Settings\Iwona Wilde\Dane
aplikacji\Microsoft\Szablony\Normal.dot
Tytuł:
Temat:
Autor: Wilde [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •