[ Pobierz całość w formacie PDF ]


Z kobietami to tak zawsze  przytaknął mu gorliwie mój Andrzejek.
Milczałam wyniośle, ale w duchu przyrzekłam sobie: już my z Irką nauczymy was obu moresu.
Czyjeś palce dotknęły ukradkiem mojej dłoni. Ich uścisk był
serdeczny, krzepiący, opiekuńczy. Z mężczyznami to tak zawsze.
Rozdział 11
Minęło kilka miesięcy od tego dramatycznego wieczora. Pewnego dnia otrzymałam przesyłkę, na
której widniała więzienna pieczęć i adnotacja urzędowa, głosząca, że zawartość sprawdzona została
przez cenzurę więziennej dyrekcji. Duża, szara koperta była grubo wypchana luznymi kartkami,
zapisanymi ręcznie nierównym charakterem. Do pliku kartek dołączony był następujący list:
 Szanowna i droga siostro Anno  albo po prostu: siostro Anno
 albo jeszcze krócej i prościej: Anno!
Zdziwi się Pani na pewno, że mam tyle odwagi, aby przesłać te moje bazgroły. Właśnie Pani, którą
chciałem zabić i zabiłbym, gdyby mi nie przeszkodzono.
Dlaczego właśnie Pani to przesyłam? Dwukrotnie nie chciała mnie Pani wysłuchać. Odrzuciła Pani
moją prośbę o rozmowę, o którą prosiłem, kiedy ostatni raz Panią czesałem. A ja tak bardzo
chciałem... Tak bardzo potrzebowałem chwili, w której mógłbym zrzucić z siebie moje jarzmo. I
życzliwego człowieka, który po-mógłby mi zrozumieć siebie. Pani nie chciała być wspaniałomyśl-na.
Przez jakiś czas czułem do Pani o to żal, ale teraz już mi to minęło. Pomyślałem, że i Pani przeze
mnie nacierpiała się niema-
ło. Chociażby wtedy, gdy całe miasto posądzało panią o to, co robiłem ja. Należy się Pani ode mnie
za to jakieś zadośćuczynienie. Myślę, że musiała mnie Pani szukać wśród swego otoczenia.
221
%7łe nieraz musiała Pani zastanawiać się długo, co też może pchać człowieka dc takich czynów, jak
moje. Chciałbym zaspokoić Pani ciekawość, bo wiem, że nie płynie ona ze zwykłych, babskich,
wścibskich pobudek.
Od wielu tygodni nic innego nie robiÄ™, tylko odpowiadam na pytania. Milicji, prokuratora, lekarzy,
mojego adwokata. Ale przede wszystkim lekarzy. ZajmujÄ… siÄ™ mnÄ… jako  obiektem . To gratka dla
nich, taki okaz zwyrodnialca jak ja. Wożą mnie na róż-
ne badania do szpitali, na tak zwane obserwacje. Każą mi opowiadać wszystko o moim życiu: co
pamiętam od najmłodszych lat.
Muszę im opisywać poszczególne stadia i etapy mojej drogi. Raz
 tak, jak czułem wtedy; kiedy indziej  jak widzę i oceniam dziś moje czyny. To wszystko jest
szalenie męczące. Czasami mąci mi się już tak w głowie, że mylę czas i plączę fakty. Dlatego pozwo-
lono mi robić notatki. Oni je oczywiście jak najdokładniej przeglądają, robią z nich odpisy.
Pomyślałem: co się stanie z tymi szpargałami, kiedy moja sprawa zostanie zamknięta? Może powę-
drują do akt, a może ktoś zupełnie niepowołany i przypadkowy dostanie je do ręki, będzie czytać ze
wstrętem i będzie się ze mnie natrząsać. Ta myśl jest dla mnie nie do zniesienia. Być pośmiewi-
skiem  to gorzej, niż budzić grozę. Przesyłam zatem moje notatki na Pani ręce. Wiem, że Pani mnie
potępia, ale nie chcę, żeby Pani osądzała mnie niezgodnie z prawdą.
A oprócz tego... Był czas, kiedy naprawdę wierzyłem w cud.
Znajdzie Pani taki fragment w tej mojej spowiedzi, w jej końcowym fragmencie. Dziś, gdy wiem, że
nigdy się już nie zobaczy-my, mam odwagę wyznać: kobietą, o której piszę, mogłaby być 222
tylko Pani. Pani jedna  taka odmienna od wszystkich znanych mi i nie znanych kobiet. Nigdy  znajÄ…c
Panią od kilku lat  nie ośmieliłem się nawet sam wobec siebie pomyśleć o Pani jako o tej, która
mogłaby do mnie należeć i mnie uzdrowić. Dlaczego?
Bo bałem się. Bałem się siebie. Tej mojej drugiej, ciemnej natury.
Tego, że nie zdołam się powstrzymać, nie utrzymam siebie w cuglach i zrobię z Panią to, co zrobiłem
z tamtymi kobietami. A jakżebym mógł zabić moje jedyne marzenie? Marzenie, które jeszcze
pozwalało mi żyć, chodzić, oddychać, pracować  chociaż lepiej byłoby dla mnie i dla ludzi, gdybym
zginął dużo wcześniej.
Chciałem Pani o tym wszystkim powiedzieć, gdy prosiłem, że-by poszła Pani ze mną na kawę.
Zraniła mnie Pani wtedy śmiertelnie. Nie odmową  ale przyznaniem się, że jeszcze rok temu
miałbym szansę zbliżenia się do Pani.
To było najgorsze ze wszystkiego, co mnie spotkało. Więc kiedyś istniał dla mnie ratunek, a ja z tej
szansy nie skorzystałem...
Nie sądziłem, nie przewidziałem, że w Pani życiu pojawi się w końcu mężczyzna. Uważałem Panią
za kogoś w rodzaju dawnych świętych. Za taką  nadkobietę , wolną od babskich słabości, gardzącą
prozaicznym stadłem małżeńskim. Z początku zdawało mi się, że muszę Panią zabić po prostu tylko
dlatego, żeby mnie Pani nie zdradziła. Teraz jednak rozumiem: porwałem się na Panią z tego mojego
największego żalu. Ogarnęła mnie piekielna zawiść, że komuś innemu odmieniła Pani życie, a nie
mnie. Bo jeżeli już miała Pani rezygnować ze swojego wspaniałego samotnictwa, to tylko dla mnie,
nie dla byle kogo!
O ileż łatwiej byłoby mi pokutować ze świadomością, że tak, 223
jak ze mną było  musiało być. %7łe nigdy nie mogłoby być inaczej, że mój los był nieodwracalny. Pani
zaprzeczyła temu przekonaniu.
Moim najgłębszym pragnieniem stało się zabić Panią, zniszczyć ten najcięższy wyrzut sumienia.
Cierpię, jak potępieniec, kiedy o tym myślę.
%7Å‚egnaj, Anno... Feliks
Ps.: Myślę, że najlepiej by Pani zrobiła, paląc te notatki po przeczytaniu. Podpisałem się moim
imieniem i przyszÅ‚o mi do gÅ‚owy, że »Felix« znaczy: szczęśliwy. Czy to nie ironia losu?
Więc kończę, podpisując się już tylko jedną literą: F.
Byłam w mieszkaniu sama. Andrzej znów dostał delegację do Szczecina. Przez otwarte okno z
podwórza dobiegały odgłosy zwykłej ludzkiej, powszedniej krzątaniny. Ktoś trzepał dywan; ktoś
gwizdał na psa; ktoś nawoływał kogoś młodzieńczym głosem; ktoś karcił rozbrykane dzieci; ktoś
śmiał się za głośno.
Mnie zaś przypadło w udziale zostać powierniczką tragicznych tajemnic człowieka, który to
zwyczajne ludzkie życie odrzucił, który je w okrutny sposób kaleczył i łamał, skazując sam siebie jak
gdyby na śmierć za życia.
Czytałam, buntując się raz po raz przeciwko temu, co czytam...
 Chciałbym go zobaczyć. I nie mogę. Nie dlatego, żebym był
ślepy. Gdybym był ślepcem, mógłbym chociaż przy pomocy do-tyku palców poznać wyraz jego
twarzy. Podobno palce niewido-mych tak są czułe, że pozwalają uzmysłowić dokładnie kształt
przedmiotu. Koloru tylko nie odróżnią. Ale co mi po kolorze 224
 mnie interesuje, jak wygląda wtedy jego twarz. Czy bardzo ze-szpecona grymasem? Czy zastyga jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •