[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pokoju. Księżna zadzwoniła na pokojówkę i gdy pojawiła się stara kobieta,
która służyła u niej od lat, powiedziała: - Coś bardzo przygnębiło pannę Anitę,
Eleanor. Czy możesz dowiedzieć się, co się stało. Bardzo się o nią martwię.
- Zobaczę, co się da zrobić, Wasza Wysokość. Księżna na powrót położyła
się na poduszkach.
Niewiele mogło wydarzyć się w domu, o czym Eleanor prędzej czy pózniej
by się nie dowiedziała.
Trzeba było teraz zaczekać aż ktoś w końcu poinformuje ją, co zaszło. Nie
myliła się. Już za kwadrans Eleanor wróciła do pokoju i księżna spojrzała na
nią wyczekująco. - Wygląda na to, Wasza Wysokość, że panna Lavenham po
lunchu poszła do gabinetu Jego Wysokości. Była tam tylko parę minut, po
czym wyszła i pobiegła prosto do pokoju Waszej Wysokości.
- Czy domyślasz się, co mogło ją tak zdenerwować?
- Nie, Wasza Wysokość, ale mam podejrzenia, że po tym, co panna
Lavenham powiedziała Jego Wysokości, wysłał wiadomość do lady Millicent,
że w żaden sposób nie może zabrać jej na spacer powozem o trzeciej, jak było
umówione.
- A więc Jego Wysokość nie wyjechał - rzekła księżna cicho, jakby do
siebie.
- Nie, Wasza Wysokość - odpowiedziała Eleanor - i jeśliby mnie Wasza
Wysokość spytała, powiedziałabym, że lady Millicent musiała zwierzyć się
pannie Lavenham, iż ma nadzieję nie wyjść za mąż za Jego Wysokość, bo jest
zakochana po uszy w młodym człowieku, którego zna od dziecka.
- A więc lady Millicent jest zakochana w kimś innym - szepnęła księżna.
- Tak, Wasza Wysokość. Pokojówka matki Jej Lordowskiej Mości mówiła
mi, gdy tu przyjechali, jak bardzo byli zaskoczeni, otrzymawszy zaproszenie,
bo sądzili, że lady Millicent poślubi pana Stephena.
- Zaczynam teraz rozumieć, dlaczego lady Millicent robiła wrażenie, jakby
nie bawiła się najlepiej.
- Pokojówka Jej Lordowskiej Mości mówiłaś mi, że ona rozchorowała się z
płaczu na wieść, że ma tu przyjechać. Proszę w to wierzyć lub nie, Wasza
Wysokość, ale nie każda młoda dama chce poślubić księcia, nawet tak
przystojnego jak Jego Wysokość.
- A więc to tak! - rzekła księżna.
Nie miała ochoty dłużej rozmawiać i Eleanor wyszła, mówiąc, by
odpoczywała i nie martwiła się.
- Martwienie się nikomu nie pomaga - powiedziała stara służąca-jedynie
wpędza człowieka do grobu, a Waszej Wysokości do tego daleko, sądząc, po
tym jak dobrze się Wasza Wysokość miewa od powrotu do domu.
Jednak w oczach księżnej pozostała troska. Przymknęła powieki i zaczęła
się modlić, jak co dzień i co noc, aby jej ukochany syn znalazł szczęście.
Wiedziała, że nigdy nie był naprawdę zakochany, lecz jak miała mu
wytłumaczyć, że na to cudowne uczucie warto czekać nawet bardzo długo?
Nagle usłyszała głos księcia, który rozmawiał z kimś za drzwiami i szybko
sięgnęła po gazetę leżącą na stoliku przy szezlongu. Gdy syn wszedł do
pokoju, trzymała ją w ręce.
- Och, Kerne! - zawołała. - Tak się cieszę, że tu jesteś! Proszę, przeczytaj
mi to wczorajsze przemówienie premiera. Jest tak kiepsko wydrukowane, że
nie mogę odczytać liter.
- Gdzie jest Anita? - zapytał książę szorstko i, jak się jej wydało, z cierpką
nutą w głosie.
- Sądzę, że się pakuje.
- Pakuje się!
Okrzyk wyrwał się z ust księcia niemal jak strzał z pistoletu.
- Przyszła tu przed chwilą i powiedziała mi, że wyjeżdża - rzekła księżna. -
Chciała wyjechać jeszcze dziś, ale to chyba niemożliwe, ponieważ jest
niedziela i nie będzie, pociągów po południu. Może poprosiłbyś pana
Brigstocka, aby zawiózł ją jutro do Londynu. W żaden sposób nie może
podróżować sama.
Książę bez słowa odwrócił się i wyszedł z pokoju. Księżna nie robiła
wrażenia zdziwionej. Obserwowała go tylko jak wychodził i gdy drzwi się za
nim zamknęły, w jej oczach pojawił się błysk, a na ustach lekki uśmiech.
Książę zszedł po schodach i gdy znalazł się w holu, rzekł do majordomusa:
- Proszę przekazać pannie Lavenham wiadomość, że chciałbym z nią przez
chwilę porozmawiać.
- Tak jest, Wasza Wysokość.
Książę wrócił do swojego gabinetu. Najwyrazniej zniecierpliwiony
przechadzał się wzdłuż i wszerz pokoju aż, po długim - jak mu się wydawało -
czasie - majordomus otworzył drzwi.
- Dowiedziałem się, Wasza Wysokość, że panny Lavenham nie ma w
pałacu.
- A zatem gdzie jest? - spytał książę.
- Dokładnie nie wiadomo, Wasza Wysokość, ale jedna ze służących sądzi,
chociaż nie jest całkiem pewna, że widziała jak panna Lavenham biegła przez
park w stronę Domowego Lasu. - Książę nie odpowiedział i po chwili
majordomus dodał: - Mam nadzieję, Wasza Wysokość, że to nie jest pewna
wiadomość, bo zbiera się na burzę z piorunami.
Książę wyjrzał przez okno. Niebo pokryte było chmurami. Poszectt w
stronę drzwi i gdy mijał majordomusa, ten zapytał: - Czy Wasza Wysokość
życzy sobie, aby przygotować mu powóz?
- Pójdę sam do stajni - odrzekł książę. Pięć minut pózniej opuścił podjazd
na grzbiecie
Gromowładcy i przejechawszy przez most na jeziorze, skierował się w
stronę lasu, który porastał znaczny obszar po zachodniej stronie pałacu. Rosły
tam gęsto drzewa o grubych pniach, ale można było poruszać się między nimi
konno. Odgadł, że Anita, będąc przygnębiona, poszuka, jak to miała w
zwyczaju, lasu, w którym mogłaby usiąść i pomyśleć, gdzie nikt by jej nie
przeszkadzał. Nie zapomniał, że szła do lasu, gdy po raz pierwszy się spotkali
i gdy rozmyślała o Lucyferze, i także do lasu biegła szukać pociechy, gdy
powiedziano jej, że ma poślubić wielebnego Joshuę.
Las zwany Domowym znajdował się blisko pałacu, więc tam musiała się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •