[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mam do ciebie zaufanie. Przynajmniej w tej sprawie.
- W porządku, ale dla celów podatkowych mogą być potrzebne jeszcze
inne opinie, ponieważ nie ma żadnych kwitów sprzedaży. Dwie lub trzy
niezależne wyceny na tę samą wartość będą więcej znaczyć w urzędzie
skarbowym. - Wyciągnęła rękę po notatnik. - Mogę polecić kilka osób stąd, jeśli
chcesz.
Jed podał jej zeszyt i podszedł do okna. Spojrzał na morze.
- To ten widok malował nieustannie?
- Na to wygląda - powiedziała, podchodząc bliżej. Jeśli masz jakiś kontakt
ze swoją matką, sugeruję, żeby obejrzała obrazy przed wystawą. Obawiam się,
że kiedy je zobaczy, będzie wolała uniknąć pokazywania ich publicznie.
- Nie mam większego wpływu na moich rodziców, ale jej powiem.
- Wobec tego ja już idę.
Odwrócił się i spojrzał na nią. Pomyślała, że chce coś powiedzieć. Poprosi
ją, żeby została?
- 63 -
S
R
- Dziękuję ci za tę pracę. Rachunek prześlij adwokatowi. Pochyliła głowę.
Rozejrzała się. Było mało prawdopodobne, że jeszcze kiedyś tu przyjdzie.
Sięgnęła do kieszeni.
- Mam dla ciebie to. - Wyjęła klucz do domku i pierścionek z brylantem,
który dał jej Jordan, ale odmówił przyjęcia z powrotem.
Spojrzała na pierścionek, czując ciężar rozczarowania i jego zdrady.
Kiedy dał jej ten pierścionek, była zakochana i pełna nadziei. Nie spodziewała
się takiego końca. Wtedy, w to straszne popołudnie, zdjęła pierścionek i chciała
mu go oddać, ale odmówił. Chciał z nią porozmawiać, ale nie w obecności
tamtej kobiety.
Tylko że wcześniej zginął. Rozmowa i tak niczego by nie zmieniła. Tego
była pewna. Jed popatrzył na nią.
- Jordan chciałby, byś zatrzymała ten pierścionek.
Laura wiedziała, że według Jeda ich związek był doskonały. A gdyby się
dowiedział, że chciała ten pierścionek zwrócić Jordanowi, wściekła i
upokorzona? Blondynka stała w drzwiach sypialni, owinięta w prześcieradło.
Obserwowała ich. Co czuła, widząc, że Jordan zamknął pierścionek w dłoni
Laury, prosząc ją, by się uspokoiła i żeby porozmawiali? Laura wzdrygnęła się.
Nie obchodziło ją, co sobie tamta myślała. Obchodziło ją tylko jej własne
złamane serce.
Pokręciła głową.
- Nie.
- Dlaczego? - spytał niespokojnie Jed.
- Nie pobraliśmy się. Dołącz to do spadku. Muszę już iść. - Położyła klucz
i pierścionek na jego wyciągniętej dłoni, odwróciła się i szybko poszła do
samochodu. Po tym, co przeszła z Jordanem, nieprędko zaufa innemu
mężczyznie.
- 64 -
S
R
Zadowolona z czekającej ją pracy, wróciła do galerii. Uporządkowanie
notatek i wypełnianie formularzy zajmie kilka dni. Zajęcia nie pozwolą jej
myśleć ani o Jordanie, ani o jego jeszcze bardziej niepokojącym bracie.
Jed obracał pierścionek w palcach, wpatrując się w połyskujący brylant.
Pierścionek z pojedynczym brylantem.
Pasował do niej. Dlaczego go oddała? Mogłaby go zatrzymać jako
sentymentalną pamiątkę. Zamknął pierścionek w dłoni. Nigdy nie znajdzie
kobiety, którą by pokochał. Chciałby mieć rodzinę. Taką, w której wszyscy się
kochają i nikt nikogo nie faworyzuje. To jest możliwe z odpowiednią kobietą. Z
odpowiednią kobietą możliwe jest wszystko. Ale jak taką znalezć?
ROZDZIAA SIÓDMY
W poniedziałki galeria była zamknięta, jak większość sklepów. Laura
lubiła te spokojne poniedziałki. Nadrabiała papierkową robotę, odkurzała dzieła
sztuki.
W ten poniedziałek podzieliła małą salę ekranami i zajęła się aranżacją
wystawy Jordana. Kiedy jedną ścianę miała gotową, usłyszała pukanie do drzwi
frontowych. Wychyliła głowę zza ekranu i ujrzała na chodniku kobietę.
Blondynka z wyzywającym makijażem, za ostrym jak na Miragansett. Szorty
przycięte za krótko, nawet jak na lato, luzna koszulka z zsuwającym się
ramiączkiem. Kiedy widziała ją ostatni raz, miała na sobie prześcieradło.
Kobieta przyłożyła dłonie do szyby i usiłowała zajrzeć do środka.
Zobaczyła Laurę i podeszła do drzwi.
Laura nie wierzyła własnym oczom. Co ona tu robi?
- Zamknięte - powiedziała ruchem warg i wskazała kartkę.
Kobieta nie ustępowała, pukała nadal. Laura westchnęła. Lepiej, żeby
weszła do środka, niż krzyczała na zewnątrz. Uchyliła drzwi.
- Zamknięte. Proszę przyjść innego dnia.
- 65 -
S
R
- Niczego nie kupuję. Chcę porozmawiać. - Pchnęła drzwi, a Laura
ustąpiła na bok.
- Proszę za mną - powiedziała, zamykając drzwi. Zaprowadziła ją na
zaplecze i usiadła za stylowym biurkiem. O co jej chodzi?
- Jestem Tiffany Barrows - powiedziała, rozejrzała się i usiadła na krześle
dla gości. - Słyszałam, że tutaj będzie wystawa obrazów Jordana. - Spojrzała na
LaurÄ™.
- Zgadza się. Otwarcie w następny piątek.
- Ile one są warte? - Tiffany była wysoka i szczupła. Długie, opalone nogi,
długie, falujące włosy, stylizowane wokół twarzy. Musiała się podobać
mężczyznom.
- Wartość sztuki zależy od tego, ile płacą za nią ludzie. Jordan nigdy
niczego nie sprzedał, mogę więc podać tylko wartość szacunkową. Moją opinię
rzeczoznawcy przekazałam wykonawcy jego testamentu. - Laura nie zamierzała
ujawniać poufnych informacji.
- Nie obchodzą mnie szacunki, ale za ile zostaną sprzedane - powiedziała
Tiffany.
- Te obrazy nie są na sprzedaż. - Laura myślała, że kiedy ją spotka,
wścieknie się. Ale to Jordan był winien. Dziewczyna nie robiła na niej żadnego
wrażenia.
- Wszystko jest na sprzedaż, to tylko kwestia ceny - stwierdziła Tiffany,
wstając nagle. - Mnie chodzi o pieniądze. Próbowałam rozmawiać z Marią
Brodie, ale zbyła mnie, więc przyszłam do ciebie.
- Dla ciebie to takie ważne, ile te obrazy są warte?
- Nie poznajesz mnie?
- Byłaś z Jordanem na dzień przed jego śmiercią. - Laura była dumna, że
mówiła bardzo spokojnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •