[ Pobierz całość w formacie PDF ]

otwieranych drzwi i znieruchomiała. Domyśliła się, że ten kto
wszedł, nie mógł być nikim innym, jak tylko hrabią
Fleetwoodem. Nigdy nie sądziła, że mężczyzna może
wyglądać tak elegancko, być tak przystojnym, a jednocześnie
tak agresywnie męskim dżentelmenem. Za nim zjawił się
drugi mężczyzna, tak samo wysoki i również przystojny.
Salrinę widok hrabiego tak oszołomił, że z trudnością
mogła mu patrzeć w oczy. Ale jeszcze trudniej było nie
patrzeć.
- Pani życzyła sobie widzieć się ze mną - rzeki hrabia, a w
jego glosie dzwięczała lekko pogardliwa nuta, jakby to, co
zrobiła, nudziło go.
Salrina dygnęła.
- Tak, milordzie, i muszę przeprosić za moje najście, ale
chodzi o niezwykle ważną sprawę.
- Mam nadzieję, że nie zajmie nam to dużo czasu - rzekł
hrabia trochę ostrzej - gdyż zamierzałem wyjechać na konną
przejażdżkę.
- Przykro mi, że przeszkadzam jego lordowskiej mości, i
powiem wszystko jak najkrócej.
Tu zawahała się i spytała:
- Czy mogłabym mówić z jego lordowską mością na
osobności?
Zorientowała się, że zle zrobiła, bo w głosie hrabiego
pojawiła się wyrazna nuta sarkazmu, gdy odparł:
- Cokolwiek ma pani do powiedzenia, nawet jeśli to
dotyczy pani spraw osobistych, może pani mówić w obecności
mego przyjaciela - lorda Charlesa Eghama.
Była to prezentacja. Salrina znów dygnęła. Nie uszło jej
uwagi określenie ,,pani spraw osobistych" i zrozumiała, że
hrabia z góry lekceważąco się odnosi do tego, co miała mu
powiedzieć. Odebrało jej to na chwilę odwagę i już błysnęła
jej myśl, aby wyjść nic nie mówiąc, gdy lord Charles, jakby
rozumiejąc jej obawy, powiedział:
- Sądzę, Alaric, że jakkolwiek bardzo się spieszysz, lepiej
będzie usiąść i wysłuchać, co pani ma nam do powiedzenia.
- Może i tak - zgodził się hrabia. Wskazał krzesło, które
stało tuż za nią, i Salrina opadła na nie, mając wrażenie, że za
chwilę nogi by się pod nią same ugięły.
Hrabia usiadł w fotelu z wysokim oparciem po drugiej
stronie kominka, a lord Charles usadowił się wygodnie na
sofie naprzeciwko nich.
Wyraznie czekali, aby zaczęła mówić, więc głosem
cichym i jak się jej zdawało, nieskładnie, powiedziała:
- Może się to wydawać dziwne, że tutaj przyszłam, choć
jestem panu zupełnie obca... ale nie wiem, do kogo innego
mogłabym się zwrócić, a obawiam się, że... jeśli komuś nie
powiem, co się zdarzyło... wymkną bardzo poważne
konsekwencje...
- Zanim pójdziemy dalej, może pani powiedzieć swoje
nazwisko? - przerwał hrabia.
- Salrina... Milton.
Wyrazna pauza miedzy imieniem a nazwiskiem wynikła z
faktu, że przez krótki moment Salrina nie mogła sobie
przypomnieć, jak postanowiła się nazywać.
- Bardzo dobrze, panno Milton, proszę kontynuować -
rzekł hrabia.
Oceniła, że nie ułatwia jej sytuacji, a lord Charles
ponownie chcąc jej przyjść z pomocą, zapytał:
- Przyjechała pani konno, i to z daleka, więc może
napiłaby się pani czego? Na przykład kieliszek wina?
- Nie, nie... nic, dziękuję - powiedziała szybko Salrina. -
Nie jestem spragniona, tylko boję się tego... co się może stać.
- Została pani pewnie wciągnięta w zasadzkę przez
bandytów - rzekł hrabia - a takie skargi, jeśli mi wolno
przypomnieć, powinny być przedstawione konstablowi, a nie
mnie.
- Nie... nie, milordzie, to nie to...
Hrabia spojrzał z utęsknieniem w stronę okna, a Salrina
dodała szybko:
- Proszę... mnie wysłuchać, a potem zaraz odjadę. Byłam
w drodze niedaleko stąd, kiedy spotkała mnie burza.
- A burza rzeczywiście była, grzmiało strasznie - wtrącił
lord Charles. - Mówiłem właśnie hrabiemu, że mieliśmy
szczęście znalazłszy się w domu, zanim rozpętała się nad
naszymi głowami. Konie niezbyt lubią burze, pani koń pewnie
też.
Salrina już miała wyjaśnić, że Jupiter nie bał się burzy,
tylko inny koń, na którym jechała, ale pomyślała, że to nie ma
znaczenia.
- Schroniłam się, milordzie - mówiła dalej, patrząc znów
na hrabiego - w przydrożnym zajezdzie. Wydawało mi się, że
nikogo tam nie ma, więc wprowadziłam konia do stajni.
- Bardzo rozsądnie - pochwalił lord Charles.
- Ponieważ widziałam, że w zajezdzie są jacyś mężczyzni,
zdecydowałam się zostać w stajni - ciągnęła - i usiadłam na
słomie.
Hrabia słuchając stłumił ziewnięcie, jakby chciał
podkreślić, że go to nudzi. Salrina czuła, że z każdą chwilą
bardziej się denerwuje, dodała więc szybko:
- Wtedy właśnie podsłuchałam rozmowę dwóch
mężczyzn w sąsiednim boksie... Planują zabić... księcia
regenta.
Gdy to mówiła, gwałtownie wyrzucając z siebie słowa, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •