[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Podobno próbował porozmawiać ze mną przez telefon, ale jakoś nigdy nie mógł
mnie zastać w domu. Czy to prawda, Owen?
- Nie. Nikt nie dzwonił. - Owen skupił się na podprowadzeniu motorówki do brzegu.
- Na pewno?
Gwałtownie uniósł głowę i przeszył żonę ostrym spojrzeniem.
- Czy znów oskarżasz mnie o kłamstwo? Angie zaprzeczyła, nie spuszczając z niego
oczu.
- Nie. Przyrzekłeś, że nie będziesz mnie okłamywać. I ja ci wierzę.
- To świetnie. - Jego gniew trochę zelżał. - To znaczy że poczyniliśmy pewne postępy.
Powinienem być wdzięczny za te drobne oznaki przychylności. Do diabła, Angie, jak mogłaś
dać się tak nabrać! Twój ojciec i brat mieli rację, że jesteś naiwna jak dziecko.
- Wcale nie jestem naiwna! - zirytowała się Angie. - Gdyby ktoś zadał sobie trochę
trudu, żeby o czymkolwiek mnie informować, nie dawałabym się tak łatwo oszukać. Ale nikt
nic mi nie mówi, prawda? Utrzymujecie mnie w stanie błogiej nieświadomości, a potem się
złościcie, kiedy zrobię błąd albo dojdę do fałszywych wniosków.
- Nie da się ukryć, że zrobiłaś błąd, i to duży. Powinnaś była wykazać trochę
zdrowego rozsądku w tej sytuacji. Mogłaś się domyślić, że to jakiś podstęp, kiedy cię nagle
wzywa nie wiadomo kto, pracujÄ…cy rzekomo dla twojego brata.
- Przestań mnie besztać, Owen. Zachowałam się całkowicie normalnie i racjonalnie,
biorąc pod uwagę okoliczności.
- Jakie okoliczności?
- Ten facet twierdził, że próbował się ze mną porozumieć telefonicznie, ale ty przecież
kazałeś Betty łączyć wszystkie rozmowy do ciebie. Dla mojego własnego dobra, oczywiście.
Bo jestem taka naiwna i tak dalej.
- Uspokój się, Angie. Podchodzisz do tego bardzo emocjonalnie.
- Nic nie poradzę. Taka już jestem, nie pamiętasz? A ponadto nie podoba mi się to
wzywanie na dywanik, jak pracownika, który zle się spisał.
- Bo też rzeczywiście niezbyt się popisałaś - upierał się Owen.
- To nie była moja wina.
- Owszem, była. - Spojrzał na nią z marsem na czole, grożąc palcem. - Powinnaś mieć
na tyle oleju w głowie, żeby nie wsiadać do łódki pierwszego lepszego faceta. A przede
wszystkim nie przyjmować tak bezkrytycznie przesłanej ci wiadomości. Powinnaś poczekać,
aż wrócę, a nie pędzić na łeb, na szyję na spotkanie z nie wiadomo kim. Powinnaś była
wykazać trochę zdrowego rozsądku, do wszystkich diabłów!
- Jesteś na mnie wściekły, bo boisz się, czy nie powiedziałam czegoś, co może
zaszkodzić sprzedaży akcji - mruknęła Angie.
- Nic mnie akurat w tej chwili nie obchodzi sprzedaż akcji! Jestem wściekły, że ten
gnojek, Rawlings, usiłował cię wykorzystać, a ty dałaś się nabrać i zrobiłaś dokładnie, co
chciał.
Angie dumnie podniosła podbródek.
- Myślę, że lepiej odłożyć tę rozmowę do czasu, kiedy będziesz w lepszym nastroju.
- W lepszym nastroju? Chcesz, żebym podchodził do tego bardziej beztrosko?
- Tak.
- To już przekracza wszelkie granice. - Owen znów pełną parą puścił motorówkę
przez jezioro i przekrzykując ryk silnika, odparował: - W jednym masz rację. Odłóżmy tę
rozmowę na pózniej. Jeszcze chwila, a wrzucę cię do wody i będziesz musiała wpław płynąć
do brzegu!
Kiedy przybyli do przystani, Owen nadal czul się poirytowany, ale już odzyskał
kontrolę nad sobą. Ze zdziwieniem pomyślał, jak łatwo Angie wpływa na zmianę jego
nastrojów. Potrafi przy niej w jednym momencie stracić chłodne opanowanie i zawrzeć
męskim gniewem.
Kiedy zobaczył ją w tej kawiarni z Rawlingsem, przepełniła się miara jego goryczy.
Cały ranek zżymał się w duchu na jej głupi upór, żeby nie wyznawać mu miłości. Powiedział
sobie, że najlepiej to przeczekać. Był pewien, że ma rację - Angie jest zbyt miękka i
uczuciowa, żeby długo wytrzymać. Prędzej czy pózniej zapomni się w jego ramionach i
wypowie słowa, które tak pragnął usłyszeć. I wtedy już będzie wiadomo, że wygrał tę małą,
cichÄ… wojnÄ™.
- Owen?
- Tak?
- Skąd wiedziałeś, że jestem w tym barze z Rawlingsem?
Owen znieruchomiał przy cumie. Pózniej wyciągnął rękę, żeby pomóc jej wyjść z
łódki.
- Powiedział mi to jakiś chłopak w przystani w Jade.
- Pewno Dave.
- Może i Dave. A bo co?
- Zastanawiam się tylko nad tym i owym. Położył ręce na biodrach i wbił w nią wzrok.
- Nad czym konkretnie siÄ™ zastanawiasz, Angie?
- No cóż, prawdę mówiąc, przyszło mi do głowy, że nastąpiła jakaś dziwna zbieżność
w czasie.
- Mów dalej.
- Pomyśl, ty wyjeżdżasz do miasteczka i dosłownie w chwilę potem dostaję
wiadomość, że ktoś reprezentujący mojego brata chce się ze mną widzieć.
- Rawlings mógł obserwować naszą wyspę przez lornetkę. Jak zobaczył, że
odpływam, wysłał tego chłopaka wiadomością. Wiedział, że tylko wtedy zastanie cię samą.
- Tak, to prawda... - Angie przygryzła dolną wargę. Wciąż się powoływał na
dochodzÄ…ce go plotki.
- O czym? O dawnym sporze?
- Tak. Twierdził, że spór jest nadal żywy i to martwi ego inwestorów, bo może
oznaczać kłopoty w interesach.
Owen wzruszył ramionami.
- Jeśli się tak niepokoją, mogą nie kupować akcji. Nie są mi potrzebni do szczęścia.
Rozmawiałem dziś rano z moim zarządem. Zwiat biznesu jest bardzo poruszony naszym
ślubem i ogłoszoną spółką. Wierz mi, że na rynku nie brakuje zainteresowania firmą
«Sutherland i Townsend.
- Nie o to mi chodzi, Owen.
- A o co? Spojrzała na niego z powagą.
- Przed naszą nocą poślubną ktoś zadał sobie dużo trudu, żeby nas poróżnić,
podrzucając mi fax komunikatu prasowego, jaki miał się ukazać na drugi dzień.
- I świetnie mu się udało! - warknął Owen. - Ilekroć pomyślę o tej zaporze z poduszek
wtedy na łóżku między nami, na nowo ogarnia mnie wściekłość.
- To bardzo wzruszające - powiedziała Angie chłodno - ale nadal nie rozumiesz, do
czego zmierzam.
- A więc, do czego zmierzasz?
- Do tego, że tak wtedy, jak i teraz ktoś najwyrazniej próbuje zaszkodzić interesom
spółki. Czy nie uważasz, że lepiej dowiedzieć się, kto to jest?
- Myślisz, że się nad tym nie zastanawiałem? - powiedział cicho.
- No i do jakich wniosków doszedłeś? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •