[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wprawiały wszystkich w przerażenie. Mnie też.
Przełknęła ślinę.
- Przepraszam. Nie pomyślałam o tym. Noonoon opowiadała mi o jego poprzednich eskapadach.
- Kiedy wyjeżdżasz?
- Za tydzień.
- No, to masz dużo czasu na przygotowania i pakowanie. - Odwrócił się. - Może powinniśmy pójść do
domu? Sprawdzić, czy przypadkiem już tam nie wrócił? Jak mówiłem, on nie lubi wychodzić po
zmroku.
156
Ann Major
Tak też było. Na werandzie siedzieli wszyscy, także Pierre i Jake, popijali herbatę i śmiali się.
- Nalać ci filiżankę, Loganie? - spytała Noonoon z szerokim uśmiechem.
- Obawiam się, że muszę wracać do Nowego Orleanu -odparł szorstko. Odwrócił się i poszedł do
samochodu.
Wszyscy wrócili do przerwanej rozmowy. A Pierre wydawał się szczęśliwy i radosny, że znów jest w
centrum uwagi. Lecz Cici słyszała tylko cichnące kroki Logana.
- Uparty, nadęty idiota - mruknął Jake i z trzaskiem odstawił filiżankę. - Nic się nie zmieml
Opowiedziała mu o nieporozumieniach z Loganem. Ja-, ke zaś wyjaśnił jej, że Butler kłamał na temat
ślubu Logana z Alicią.
Straszliwy ból ścisnął ją za gardło.
Co za upór. Powiedział, że odchodzi dla jej dobra, ale ona miała wrażenie, że historia zatoczyła koło.
On odchodził, ona cierpiała, a jego to nie obchodziło.
Jake pochylił się ku niej.
- Na co czekasz? Przecież widać, że oboje cierpicie. Idz za nim. On cię kocha. Zawsze cię kochał.
- Skąd możesz to wiedzieć? Nie rozmawialiście przez dziewięć lat.
- Wiem - powiedział. - Jemu się zdaje, że cię chroni. W obronie innych nie ma sobie równych.
Powinienem wiedzieć to najlepiej. Nie daj mu się zwieść tak jak ja.
Nagle znów była tamtą małą dziewczynką sprzed lat.
Co przyniesie ranek?
157
Kiedy Logan znikał w gąszczu, krzyczała i ruszała za nim biegiem.
- Logan!
Nie odezwał się.
- Loganie, zaczekaj!
Z trudem go dogoniła, kiedy był już przy samochodzie.
- Logan. Kocham cię. Nie zostawiaj mnie. Nie rań mnie bardziej niż kiedykolwiek dotąd. Kocham cię
i jeśli odejdziesz, będę cierpiała do końca życia.
Zastygł bez ruchu z ręką na klamce.
- Nie możesz mnie kochać.
- A ty mnie kochasz?
- Tak. Kocham cię.
- Czemu więc, u diabła, uparłeś się obojgu nam złamać serca?
- Myślałem, że tak będzie najlepiej.
- Dla kogo? Jakim prawem wciąż podejmujesz decyzje za nas oboje? Być parą oznacza, że trzeba się
nawzajem słuchać i razem podejmować decyzje najlepsze dla obojga.
Zawahała się. Umilkła. Może jej słowa nic dla niego nie znaczyły?
Zagryzła wargi. Wstrzymała oddech.
- Kocham cię - powiedział po długiej chwili. - Kocham cię tak bardzo, że... to, co ci zrobiłem, wydaje
się niewybaczalne.
- Miłość potrafi wybaczyć wszystko.
- Naprawdę?
158
Ann Major
- W tym przypadku to ja chyba wiem najlepiej.
- Nie zasługuję na ciebie.
- Nie mów tak nigdy więcej. - Uciszyła go, kładąc mu palec na ustach. - Pocałuj mnie - zażądała. -
Obejmij mnie. Ostatnie godziny bez ciebie były prawdziwym piekłem.
- A co z Egiptem?
- Tym razem uciekałam bardziej dla twojego niż mojego dobra. Teraz nie widzę żadnego powodu do
wyjazdu. Za to bardzo wiele powodów, żeby zostać.
- Kocham cię. Jesteś częścią mego życia. Zawsze byłaś. Tylko byłem zbyt ślepy, żeby to zobaczyć.
- A teraz nie chcesz zobaczyć, jak bardzo cię kocham? Jak bardzo zawsze cię kochałam.
- Ukochana - wyszeptał.
- Kiedy zobaczyłam w gazecie twoją ściągniętą bólem twarz na tamtej fotografii po śmierci Noelle,
zapragnęłam wrócić do domu. Dosyć już wycierpiałeś.
- Szczęśliwie czegoś mnie to nauczyło. Uśmiechnęła się.
- Tego jestem pewna.
Więcej nie zdołała powiedzieć, gdyż znalazła się w jego ciasnym uścisku. A wielka nadzieja
rozgrzewała jej serce.
Z oczu popłynęły jej łzy szczęścia i ulgi. Znowu widziała jasną przyszłość. Znów czekały ich wspólne
marzenia, cele i przygody.
- Uważałem, że zasługujesz na kogoś lepszego niż ja - powiedział.
Co przyniesie ranek?
159
- A ty, oczywiście, zawsze robisz to, co najlepsze dla tych, których kochasz, prawda?
- Staram się. Ale tym razem nie wiedziałem, jak będę żyć bez ciebie. Naprawdę nie wiedziałem.
- Ja też. Strach pomyśleć, że gdyby Pierre nie zniknął, oboje trwalibyśmy w uporze i nigdy nie
zyskalibyśmy jeszcze jednej szansy.
- A zatem zawdzięczam mu jeszcze więcej. - Spojrzał jej w oczy wzrokiem pełnym miłości. Pochylił
się. Wtulił twarz w jej włosy. Pocałował ją i objął mocno. Przytulił. Jak najcenniejszy skarb.
- Ale od dzisiaj będziesz musiał bardziej uważać, gdy będziesz chronił swoją rodzinę.
-1 tak oto moja największa zaleta okazała się największą wadą.
- Tylko czasami.
- Och, Cici - szepnął. - Moja najdroższa.
- Logan - szepnęła namiętnie. - Loganie, nigdy nie byłam taka szczęśliwa. Ani wtedy, gdy
zaczynaliśmy, ani nawet wtedy, gdy po raz pierwszy powiedziałeś, że mnie kochasz. Kocham cię.
Kocham cię tak bardzo.
Wziął ją za rękę, spletli palce.
- Wyjdz za mnie - szepnął jej do ucha. - Jutro. Najszybciej, jak to możliwe. Zmarnowaliśmy już dość
czasu.
W odpowiedzi wspięła się na palce i pocałowała go. Mocno, zachłannie i namiętnie. A on objął ją i
przytulił ze wszystkich sił. Czuł wyraznie bicie jej serca.
160
Ann Major
Trzymając ją w objęciach, poprowadził do Garsoniery.
- Czy nie powinniśmy powiedzieć wszystkim o naszym postanowieniu? - spytała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •