[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ROZDZIAA SIÓDMY
Następnego ranka Stephanie wciąż nie mogła otrząsnąć się z wrażenia, jakie zrobiło na
niej wyznanie Wadea. Nie mogła uwierzyć w ani jedno słowo, które usłyszała. Kiedy
spotykali się, powiedział jej trochę o swojej przeszłości. I o tym, jakie szaleństwa wyprawiał
po śmierci rodziców. Ale narkotyki? Angela? Nie, nie do wiary. Wade był zbyt porządny.
Zbyt dobry.
Zdenerwowana, krążyła po domu. Od okna do okna. Co za różnica, jeśli nawet robił takie
rzeczy? pytała się w myślach. Teraz był już innym człowiekiem. Reszta to przeszłość.
Zmienił się. Zaczął wszystko od nowa. Stał się dobrym, uczciwym człowiekiem. Czyż nie
opiekował się Budem po śmierci mamy? Czyż nie pospieszył z pociechą jej samej, kiedy
zastał ją płaczącą nad listami ojca? Czy wreszcie nie walczył o wyrwanie córki spod
wpływów matki? Taki człowiek nie może być zły.
Zrozumiała też, że nie powinna była mówić mu tego, co powiedziała. I nie powinna była
pozwolić mu odejść, zanim nie powiedziała mu, że przeszłość nie ma znaczenia. %7łe jest
wspaniałym człowiekiem. I że ona kocha go z całego serca.
Spojrzała na zegarek. Było już po południu. Zwykle o tej porze Wade przywoził jej
kolejną porcję listów. Niemal biegiem ruszyła do drzwi. %7łeby tylko nie odjechał, zanim z nim
nie porozmawia.
Wypadła na ganek. Potknęła się o coś. Było to pudełko. Serce jej się ścisnęło. Rozpoznała
je. W tym pudełku Wade zabrał listy jej ojca. Dlaczego zostawił je wszystkie?
I dlaczego nie zajrzał do niej?
Z trudem przełknęła ślinę. Znała odpowiedz. Pozwoliła mu odejść. Nie powiedziała, że
nie dba o jego przeszłość. I że go kocha. Zasugerowała mu nawet, że powinien oddać córkę
matce. Powiedziała wreszcie, że nie może wyjść za niego, bo nie będzie umiała żyć z jego
dzieckiem pod jednym dachem.
Zawiodła go. Kiedy potrzebował jej najbardziej, odmówiła mu miłości i zrozumienia.
Ogarnął ją bezmierny smutek. Oczy napełniły się łzami. Przycisnęła pudełko do piersi i
szlochając weszła do domu.
JaninÄ™,
Nie wiem, jak zdołam przeżyć rok w Wietnamie, zanim znów cię zobaczę. Tylko twoje listy
trzymają mnie przy życiu. Pozwalają mi mierzyć się z tragedią i śmiercią, które spotykam
tutaj każdego dnia.
Wyjąłem właśnie twoje fotografie, które zabrałem ze sobą. Nie umiem nawet powiedzieć,
ile razy dziennie je oglądam, żeby przypomnieć sobie, że poza tym piekłem, w którym teraz
żyję, jest jeszcze normalny świat, pełen śmiechu, radości i miłości.
Są chwile, kiedy nie potrafię przypomnieć sobie, jak to jest być w domu. Spać bez lęku, że
ktoś zakradnie się, żeby poderżnąć ci gardło. Spacerować bez strachu, że nadepnie się na
minę. Jeść zwykłe jedzenie. Nosić ubranie, które nie gnije na człowieku.
Nie rozumiem tej wojny. Dlaczego ludzie mogą chcieć się zabijać? Muszą istnieć lepsze
sposoby rozwiązywania konfliktów. Straty... po obu stronach... są niewyobrażalne.
Znam kilku chłopaków, którzy wyjechali do Kanady, żeby uniknąć poboru. Pamiętam, że
myślałem wtedy, że są tchórzami, bo woleli opuścić ojczyznę, zamiast walczyć za nią. Dzisiaj
nie jestem już taki pewny. Wciąż nie wierzę, że ja potrafiłbym uciec. Nawet wiedząc to, co
wiem teraz. Ale nie umiem myśleć tak stanowczo o chłopakach, którzy wybrali ucieczkę. Nie
uważam ich już za tchórzy. To, co zrobili, też wymagało odwagi. Chociaż jest to inna odwaga,
niż ta, której potrzeba, żeby zostać i walczyć. Ale trzeba mieć jaja, żeby opuścić dom i
rodzinę, wiedząc, że być może nie zobaczy się ich już nigdy... Tak, to jest inny rodzaj odwagi.
W pewnym sensie jest to takie samo poświęcenie, jakie czyni żołnierz wkładając mundur i
idÄ…c na wojnÄ™.
Nie mogła dalej czytać. Opuściła list na kolana i zapatrzyła się w ciemność za oknem. Jej
ojciec miał tylko dwadzieścia dwa lata, kiedy pisał ten list. Lecz w jego słowach było tyle
mądrości, tyle życiowego doświadczenia, co u dojrzałego mężczyzny. Albo kobiety,
pomyślała. Kiedy ona miała dwadzieścia jeden lat, uczyła się i mieszkała w Dallas, na stancji
niedaleko kampusu uniwersyteckiego. Nie troszczyła się wtedy o nic. Rodzice opłacali jej
naukę i pokrywali koszty utrzymania. Jedyną jej troską były dobre oceny. A jej jedynym
życiowym dramatem były zerwane przez Wade a zaręczyny.
Długo trwało, nim otrząsnęła się z depresji po jego stracie. Lecz wyszła z tego. A uraza
do Wadea była jej talizmanem, który miał ją chronić przed ponownym przeżywaniem takiego
bólu.
Zerwane zaręczyny zmieniły jej życie na wiele sposobów... Raczej nie na lepsze.
Pozostała w Dallas, ale jej studia przedłużyły się o cały semestr. Przez wiele miesięcy nie
chciała jezdzić do domu, żeby przypadkiem nawet nie usłyszeć czegoś o żonie Wadea.
Wpadała do rodziców tylko na krótko. Rzadko wychodziła z domu.
Jeszcze gorzej odbiło się to na jej życiu uczuciowym. W ogóle przestała umawiać się z
chłopcami. A kiedy w końcu zdecydowała się wyjść na randkę, zawsze była spięta i czujna.
Nigdy nie wybaczyła Wadebwi. Nie odbierała telefonów. Listy od niego wyrzucała bez
otwierania. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •