[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bezpieczne. Na początku po sali kręciło się kilku dorosłych, ale wkrótce zniknęli za barem, zachowując
kontrolę nad groznym połączeniem nastolatków i alkoholu. Grał jeden ze szkolnych zespołów, więc
sporą część wieczoru spędziliśmy, tańcząc dziko przed sceną i starając się nie zwracać uwagi na
koszmarną akustykę. Eloise zrobiła, co mogła, by ożywić raczej ponurą i zdecydowanie niezbyt ładną
salę. Pracowicie udekorowała ją balonami i serpentynami, dzięki czemu trochę mniej przypominała
starą wiejską remizę.
Starałam się ignorować Roba, który opierał się nonszalancko o krawędz baru. Grace dopilnowała,
żeby mnie zauważył, gdy tylko weszłam do środka, i teraz czułam, jak wodzi za mną wzrokiem.
Nieobecność jego dziewczyny rzucała się w oczy.
- Gdzie jest Ashley? - spytałam szeptem Grace, kiedy stało się jasne, że Rob wcale na nią nie
czeka.
- Zabawne, że pytasz - odparła. - Przed chwilą byłam w łazience z Mią i powiedziała mi, że
Ashley i Rob trochę się pokłócili.
- Naprawdę? O co?
- Ashley najwyrazniej uważa, że Rob coś do ciebie czuje, i postawiła mu ultimatum. - Grace
rozejrzała się, by sprawdzić, czy nikt nas nie podsłuchuje, po czym wyjaśniła: - Powiedziała mu, że nie
chce, żeby włóczył się po imprezach, na których ty jesteś, i że ona nie wybiera się do Eloise. Pewnie
myślała, że Rob zostanie razem z nią, ale on, oczywiście, i tak przyszedł.
- Chyba kompletnie jej odbiło. Czy naprawdę myślała, że Rob da się jej prowadzić na smyczy?
- Najwyrazniej. A przecież powinna się czegoś nauczyć od tych wszystkich chłopaków, z którymi
się spotykała. Chociaż prawdę mówiąc, wygląda na to, że co do jednego miała rację: Rob nie odrywa
od ciebie wzroku.
- Niech się gapi, jeśli ma ochotę. Drugi raz nie wezmie mnie na te swoje bajery - prychnęłam.
Widziałam, że obserwuje nas znad swojej szklanki, więc odwróciłam się do niego plecami, mając
nadzieję, że nie było to ostentacyjne.
Grace uśmiechnęła się krzywo; widocznie nie wyglądałam tak beztrosko, jak mi się wydawało. Ale
przynajmniej nie widziałam już Roba; i dobrze, bo nie chciałam, żeby zepsuł mi wieczór.
Abbi też tu była, lecz chociaż trzymała się na dystans, nie wyglądała na tak nakręconą jak wcześniej.
Poszłam za radą Grace i zostawiłam ją w spokoju w nadziei, że z czasem jej
- Błękitna magia
przejdzie. Mniej więcej w połowie imprezy pojawił się Jack i odtąd Grace nie odstępowała go na krok.
Uśmiechnęłam się, widząc ich razem. Zwietnie do siebie pasowali i miałam nadzieję, że ich związek
przetrwa lato. Oboje byli bardzo lojalni, więc wydawało się to prawdopodobne, zwłaszcza że kiedy
Grace wylądowała w szpitalu, Jack przekonał się, jak bardzo mu na niej zależy, i od tej chwili stali się
nierozłączni. Patrzyłam przez chwilę, jak ze sobą tańczą, tacy szczęśliwi i swobodni. Ogólnie Jack był
bardzo opiekuńczy i szarmancki; ciągle pytał Grace, czy ma ochotę coś zjeść bądz czegoś się napić
albo zaczerpnąć świeżego powietrza. Z przyjemnością mogłabym obserwować ich przez całą noc.
Wiedziałam, że gdyby Callum tu był, właśnie tak zachowywałby się w stosunku do mnie.
Uśmiechnęłam się na myśl o tym, ale po chwili uświadomiłam sobie, że mojej radości ze szczęścia
Jacka i Grace towarzyszy inne, znacznie mniej przyjemne i dotychczas nieznane mi uczucie. Byłam
zwyczajnie zazdrosna. Zazdrosna nie o to, że się kochają, ale o to, że mogą być razem, obejmować się,
tańczyć. Ja z Callumem nie mogłam i nie było żadnej szansy, że to się kiedykolwiek zmieni, choćbym
nie wiem, jak długo czekała.
Pogrążona w myślach, zbyt pózno zauważyłam Roba kierującego się w moją stronę. Kiedy do mnie
podszedł i pochylił się, żeby coś powiedzieć, oparł się rękami o ścianę tuż nad moimi ramionami. To
była dziwna pozycja, jakby chciał mnie zatrzymać.
Skrzyżowałam ręce na piersi, zmierzyłam go wzrokiem i wrzasnęłam, starając się przekrzyczeć
dudniącą muzykę:
- Czego chcesz?! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •