[ Pobierz całość w formacie PDF ]

świadczące o nagłym poruszeniu. Szedł dalej... a kiedy wystawił ostrożnie głowę ponad poziom podłogi
mostka, zobaczył wycelowane w siebie wyloty luf czterech laserowych pistoletów trzymanych przez
czterech stojących półkolem Troftów.
- Nie będziesz wykonywał żadnych nagłych ruchów -usłyszał głos z translatora, kiedy zamarł w miejscu. -A
teraz wejdz i odpowiedz na pytania.
Jonny powoli pokonał ostatnie stopnie schodów i znalazł się na mostku, przez cały czas trzymając ręce na
widoku. W pomieszczeniu znajdowało się jeszcze trzech innych strażników, którzy siedzieli przy aparaturze
"Menssany". Byli uzbrojeni, ale pistolety mieli w kaburach. Na aparaturze służącej do utrzymywania
łączności spoczywała niewielka skrzynka, bez wątpienia należąca do obcych istot. Najprawdopodobniej
aparat do porozumiewania się ze swoim statkiem - pomyślał Jonny - ale ustawiony w zbyt rzucającym się w
oczy miejscu.
- W jaki sposób opuściłeś pomieszczenie? - zapytał go jeden ze strażników.
Jonny zwrócił uwagę ponownie na stojących półkolem Troftów.
- Wezwijcie swojego kapitana - powiedział. - Chcę porozmawiać z nim na temat wymiany handlowej.
Membrany na ramieniu Trofta zafalowały.
- Znajdujesz się w położeniu wykluczającym jakikolwiek handel - stwierdził.
- Skąd wiesz? - zapytał go Jonny. - Takie oświadczenie może wydać tylko wasz kapitan.
Troft zawahał się. Pózniej, bardzo powoli, uniósł dłoń do umieszczonej w kołnierzu spinki i wydał z siebie
potok piskliwych, bardzo szybkich dzwięków. Nastąpiła po nich chwila przerwy... a po niej skrzynka
komunikacyjna nagle się odezwała:
- Tu komandor domeny-statku. Czym chciałby pan ze mną handlować?
Jonny zacisnął usta. To było pytanie, nad którym zastanawiał się od pierwszej chwili, w której Troftowie
weszli na pokład... i na które aż do tej chwili nie umiał znalezć
zadowalającej odpowiedzi. Zaproponować mu wolność i życie strażników, znajdujących się teraz na
"Menssanie"? Troftowie w odniesieniu do istot żywych nie stosowali pojęcia "zakładnik". A wiec co, sam
statek? Przecież los "Menssany" nie spoczywał w jego rękach. Polityka nauczyła go jednak wielu rzeczy, a
jedną z nich była wartość kłamstwa, noszącego w sobie wszelkie pozory prawdy.
- Proponuję panu wymianę - powiedział. - Daję panu pański statek w zamian za uwolnienie ludzi, których
pan więzi, oraz zwrot "Menssany".
Po jego słowach nastała długa cisza.
- Proszę powtórzyć - odezwał się w końcu głos z translatora. - Proponuje mi pan mój własny domenę-statek?
- Zgadza się - stwierdził Jonny i kiwnął głową. - Z naszego pokładu mogę go bardzo łatwo zniszczyć. Na
przykład ostre zboczenie z kursu na sterburtę spowoduje rozerwanie łączącego nasze jednostki tunelu, a tym
samym utratę powietrza przynajmniej w części pana jednostki. Zarazem przy tak małej odległości ogień z
dysz naszych silników spowoduje uszkodzenie, a może nawet zniszczenie waszego napędu. Jeżeli chce pan
tego uniknąć, może lepiej zastanowić się nad moją propozycją.
Membrany ramion strażników falowały teraz niemal nieprzerwanie. Albo tak bardzo wzrosła temperatura na
mostku, albo rzeczywiście trafił w jakieś ich czułe miejsce.
- Komandorze? - przynaglił.
- Możliwość, o której pan mówi, nie istnieje - odezwało się urządzenie. - Nie sprawuje pan żadnej kontroli
nad swoim statkiem.
- Myli się pan, komandorze. Mój towarzysz i ja całkowicie panujemy nad sytuacją.
- Nie ma pan żadnego towarzysza. %7łołnierz ukrywający się w kanale wentylacyjnym stołówki został
odnaleziony i odprowadzony do swojej celi.
A wiec udało się im znalezć drugiego komandosa.
- Nie o nim mówiłem - odezwał się Jonny.
- Gdzie jest pana towarzysz?
- W pobliżu i panuje nad sytuacją. Jeżeli chce pan wiedzieć coś więcej, będzie musiał pan przyjść tutaj i
porozmawiać na temat wymiany, którą proponowałem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •