[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ani jednego?
 Ani jednego, które mo¿na by okreSliæ choæ w przybli¿eniu jako nieusz-
kodzone.
 Ilu pasa¿erów spoSród trzystu trzydziestu mo¿na by³o zidentyfiko-
waæ& znalexæ choæby parê zêbów, czêSci cia³, coS, co pozwoli³oby stwier-
dziæ, kim s¹?
Mówi³a ledwie s³yszalnym szeptem, g³osem bezbarwnym, celowo bez-
namiêtnym.
 S¹dzê, ¿e niewielu ponad stu.
 Poprzetr¹cani, porozdzierani, poszarpani  torturowa³ siê tymi okrut-
nymi s³owami.
 Znacznie gorzej. Ca³a ta straszliwa energia uwolniona w jednej sekun-
dzie& trudno by³o nawet uznaæ te szcz¹tki za ludzkie. Istnia³o wysokie ryzy-
ko zara¿enia siê jak¹S chorob¹ od krwi i tkanki, musieliSmy wiêc siê wycofaæ
i powróciæ na miejsce w odzie¿y ochronnej. Ka¿dy fragment wraku musia³
byæ oczywiScie zabrany z miejsca katastrofy i sklasyfikowany przez specjali-
stów  wiêc aby ich ochroniæ przed infekcj¹, zorganizowaliSmy przy tej ¿wi-
rowej drodze cztery punkty odka¿ania. Fragmenty samolotu przed odes³aniem
do Pueblo te¿ musia³y byæ poddane odka¿aniu.
Joe, jakby chc¹c z ca³¹ brutalnoSci¹ udowodniæ sobie, ¿e dopóki nie do-
120
wie siê prawdy, jego gniew nie bêdzie doSæ silny, by wzi¹æ górê nad ¿alem,
powiedzia³:
 Ci ludzie wygl¹dali jak przepuszczeni przez maszynki do miêsa.
 Dosyæ, Joe. Nie s³uchaj dalszych szczegó³Ã³w. To ci naprawdê nie po-
mo¿e.
Na ³¹ce panowa³a absolutna cisza. Mog³oby siê wydawaæ, ¿e miejsce to
stanowi pocz¹tek wszelkiego Stworzenia, punkt, z którego Bo¿a energia,
dawno temu, pop³ynê³a ku najdalszym zak¹tkom wszechSwiata, pozostawia-
j¹c tu jedynie milcz¹c¹ pró¿niê.
***
Dorodne pszczo³y, os³abione sierpniowym upa³em, który nie ³agodzi³ ch³o-
du, jaki odczuwa³ Joe, kr¹¿y³y leniwie nad ³¹k¹ z kwiatu na kwiat, jakby
pogr¹¿one w zbiorowym Snie o zbieraniu nektaru. Nie s³ysza³ bzyczenia to-
warzysz¹cego zwykle tym apatycznym teraz robotnicom.
 A wiêc przyczyn¹ katastrofy by³a awaria hydraulicznych systemów
sterowania, ta historia ze sterem, skrêt i korkoci¹g?
 Naprawdê nie czyta³eS o tym?
 Nie mog³em.
 Mo¿liwoSæ wybuchu bomby, anomalie pogodowe, wir wywo³any przez
jakiS samolot, a tak¿e inne czynniki zosta³y szybko wykluczone  powiedzia-
³a.  Dwudziestu dziewiêciu specjalistów od budowy samolotów przez osiem
miesiêcy bada³o wrak w hangarze w Pueblo, nie mog¹c ustaliæ prawdopo-
dobnej przyczyny. Podejrzewali mnóstwo ró¿nych rzeczy. Przede wszystkim
awariê systemu komputerowego albo wadliwe zabezpieczenie drzwi. Przez
jakiS czas sk³aniali siê ku awarii silnika lub odwracacza ci¹gu. Ale w koñcu
wyeliminowali wszystkie mo¿liwoSci i nie podali prawdopodobnej przyczyny.
 Czy to coS niezwyk³ego?
 Tak. Ale czasem nie jesteSmy w stanie niczego ustaliæ. Jak w przypad-
ku Hopwell w dziewiêædziesi¹tym czwartym. W dziewiêædziesi¹tym pierw-
szym, w Colorado Springs run¹³ przy podchodzeniu do l¹dowania inny  737 .
Zginêli wszyscy na pok³adzie. Zdarza siê, ¿e nie potrafimy niczego dociec.
Joe uSwiadomi³ sobie, ¿e w tym, co powiedzia³a, jest coS niepokoj¹cego:
brak prawdopodobnej przyczyny.
Po chwili uderzy³a go druga mySl.
 Zrezygnowa³aS z pracy w Radzie siedem miesiêcy temu. Tak mi po-
wiedzia³ Mario Oliveri.
 Mario. Dobry cz³owiek. Nadzorowa³ specjalistów zajmuj¹cych siê za-
chowaniami ludzkimi. Ale minê³o ju¿ prawie dziewiêæ miesiêcy, jak zrezy-
gnowa³am.
 JeSli jeszcze osiem miesiêcy po katastrofie dokumentowano fragmenty
samolotu& to znaczy, ¿e nie czeka³aS na wyniki Sledztwa, choæ by³aS g³Ã³w-
nym inspektorem nadzoruj¹cym.
121
 Nie wytrzyma³am, nie mia³am doSæ si³y  przyzna³a.  Kiedy wszystko
zaczê³o cuchn¹æ, kiedy poznika³y dowody, a ja zaczê³am robiæ wokó³ tego
trochê szumu& przycisnêli mnie. Z pocz¹tku chcia³am pozostaæ, ale nie
mog³am uczestniczyæ w oszustwie. Nie mog³am te¿ zrobiæ tego, co nale¿a³o, to
znaczy podaæ wszystkiego do publicznej wiadomoSci, wiêc siê wycofa³am. Nie
jestem z tego powodu specjalnie dumna. Ale muszê o kimS mySleæ, Joe.
 O kimS mySleæ? O dziecku?
 O Dennym. Ma teraz dwadzieScia trzy lata, nie jest ju¿ ma³y, ale gdy-
bym go kiedykolwiek straci³a&
Joe wiedzia³ a¿ za dobrze, co chcia³a powiedzieæ.
 Grozili twojemu synowi?
Choæ Barbara wpatrywa³a siê w krater, widzia³a tragediê, która mog³aby [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •