[ Pobierz całość w formacie PDF ]
działo się na czterdziestym drugim piętrze i w jakim
byłeś stanie, kiedy wyniosłeś Natalie na dwór. Lekarz
powiedział mi, że jeszcze dziesięć minut, a nie spałaby
teraz w izolatce. I ja miałbym się z tobą bić? Ja, jej
rodzony brat?! Przecież ona zawdzięcza ci życie.
Ryan przypomniał sobie, jak wyglądała Natalie,
kiedy położył ją na ziemi, obok wozu strażackiego.
I jak wygląda teraz, w szpitalnym łóżku, przerazliwie
blada i nieruchoma.
470
- Nie jesteÅ› mi nic winny.
- Natalie jest mi równie droga, jak tobie. - Boyd
odstawił kawę i wstał. - Przyznaj się, czym ją tak
wkurzyłeś?
Ryan skrzywił się.
- Nie ma o czym mówić. Spróbuję ją udobruchać.
- Wobec tego życzę powodzenia. - Boyd wyciąg
nął rękę.
Ryan uścisnął ją.
- Dzięki.
- Rozumiem, że będziesz tu jeszcze przez jakiś
czas? Bo ja mam tu coÅ› do zrobienia.
Ryan pokiwał głową.
- Deirdre powiedziała ci, kto za tym stoi?-zapytał.
- Tak. Rozmawiałem też z moim odpowiedni
kiem tutaj, w Urbanie. Już się tym zajął. Ta część to
działka moich ludzi, Ryan. - Spojrzał mu wymownie
w oczy. - Ty z twoimi ludzmi dopilnuj, żeby wisiał za
podpalenia.
- Kto? - rzucił Ryan przez zęby.
- Donald Hawthorne. Dwa dni temu ograniczyłem
liczbę podejrzanych do czterech osób. - Boyd uśmiech
nął się. - Pogrzebałem trochę w przeszłości, spraw
dziłem konta bankowe i billingi telefoniczne.
- Dlaczego nie przekazałeś mi tych informacji?
- Chciałem jeszcze bardziej zwęzić krąg podejrza
nych, a potem, oczywiście, zamierzałem cię poinfor
mować.
Boyd także musiał kiedyś chronić ukochaną osobę,
a potem patrzeć z trwogą, jak walczy o życie.
- Posłuchaj -powiedział -jeżeli go zabijesz, będę
musiał cię zaaresztować, a nie chciałbym wsadzać
szwagra za kratki.
Ryan schował ręce do kieszeni.
- Nie jestem twoim szwagrem.
471
- Jeszcze nie. Wracaj do niej i prześpij się trochę.
- Lepiej zamknij Hawthorne'a tak, żebym nie mógł
go znalezć.
O świcie Natalie poruszyła się lekko i zatrzepotała
rzęsami.
Ryan nachylił się nad nią i zaczął mówić cichym
głosem, tak by jej pierwsze świadome skojarzenia nie
były przerażające.
- Natalie, już wszystko dobrze. Wyszliśmy z tego.
Nałykałaś się tylko dymu. Wszystko będzie dobrze.
Spałaś, ale ja przez cały czas byłem przy tobie. Lepiej
nic nie mów, bo jeszcze przez jakiś czas będzie bolało
cię gardło.
- Ty mi to radzisz? - wyszeptała z zamkniętymi
oczyma.
- Tak. - Miał uczucie, jakby połykał płonący
miecz. - Właśnie dlatego ci to doradzam.
Przełknęła ślinę i skrzywiła się boleśnie.
- Nie zginęliśmy.
- Na to wygląda. - Uniósł ostrożnie jej głowę
i podsunął kubek z wodą, żeby mogła napić się przez
słomkę. - Tylko spokojnie.
Poczuła, że budzi się w niej strach. Musiała jednak
zapytać.
- Czy jesteśmy bardzo poparzeni?
- Wcale nie jesteśmy poparzeni. Może jedno czy
dwa drobne zaczerwienienia.
Odetchnęła z ulgą.
- Nic nie czuję, oprócz... - Dotknęła guza na czole.
- Przepraszam. - Przycisnął do niego usta i poczuł,
że Natalie zadrżała, więc szybko się cofnął. - Nabiłaś
sobie guza, kiedy cię przewróciłem na ziemię.
Powieki ciążyły jej, podobnie jak całe ciało.
- Szpital? - zapytała i nagle oddech ugrzązł jej
472
w piersi, bo zobaczyła nad sobą Ryana. Zadrapania na
twarzy, opatrunek na skroni i drugi, większy, od
ramienia do łokcia, dłonie owinięte gazą.
- Mój Boże, Ryan, jesteś ranny!
- To tylko zadrapania i sińce. - Uśmiechnął się. -
I osmalone włosy.
- Musisz iść do doktora.
- Dziękuję, już byłem. Obawiam się, że pani doktor
mnie nie lubi. BÄ…dz cicho i odpoczywaj.
- Co się stało?
- Będziesz musiała przenieść biuro. - Gdy zobaczył,
że Natalie chce się odezwać, podniósł rękę. -
Powiem ci, co wiem, o ile będziesz zachowywać się
spokojnie. Bo jak nie, zostawiÄ™ ciÄ™ na pastwÄ™ twoich
domysłów. Umowa stoi? - Przysiadł na brzegu łóżka. -
Deirdre próbowała dodzwonić się do ciebie, kiedy
przebywałaś w Kolorado - zaczął.
Gdy skończył, pulsowało jej w głowie. Bezsilna
furia pochłonęła resztki środka uspokajającego i Nata
lie leżała teraz rozbudzona i obolała.
- Nie możesz nic zrobić, póki nie staniesz na nogi,
a i wtedy niewiele będziesz mogła. To zadanie dla
stosownych służb - straży pożarnej i policji. Oni już się
tym zajęli. A teraz zadzwonię po pielęgniarkę, niech
ciÄ™ obejrzÄ….
- Ja nie... - Protest przerodził się w atak kaszlu.
Kiedy Natalie wreszcie się uspokoiła, pielęgniarka
wyprosiła Ryana z pokoju.
Zobaczyła go ponownie dopiero po dwudziestu
czterech godzinach.
- Mogłabyś zostać tu jeszcze przez jeden dzień,
Nat. - Boyd siedział na łóżku i patrzył, jak siostra
pakuje swoje rzeczy do małej, przyniesionej przez
niego walizeczki.
473
- NienawidzÄ™ szpitali.
- Wyraziłaś się jasno. Czekam teraz na twoją
deklarację, że wezmiesz wolny tydzień albo zaraz
dzwonię po posiłki. I to nie tylko po samą Cillę, ale
także po mamę i tatę.
- Nie ma sensu ściągać ich tutaj.
- To zależy tylko od ciebie, koleżanko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
WÄ…tki
- Indeks
- Robert M. Howard Getting a Poor Return, Courts, Justice, and Taxes (2009)
- Wojownik Trzech Œwiatów 05 Poczštek Koœciuszko Robert
- Howard Robert E Conan. Godzina smoka
- C Green Robert Conan i bogowie gĂłr
- Cichowlas Robert SzĂłsta era
- Howard Robert E Conan ryzykant
- Heinlein_Robert_A_ _Drzwi_do_lata
- Howard, Robert E Conan el Aventurero
- Jane Roberts Seth Anthology 1
- Roberts Alison Na sygnale
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kudrzwi.xlx.pl