[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nia w Los Angeles  a potem zabrał nieliczne
przybory toaletowe z Å‚azienki.
 Rozumiem  odpowiedziała.  Ale...
 Rumieniec wypłynął jej na policzki. Wydawa-
M%7Å‚ Z TOSKANII 75
ła się bardzo skrępowana, kiedy siedziała na łóżku
owinięta prześcieradłami prawie po szyję.
 Tak?
 Zamierzasz się ubrać?
Kąciki jego ust uniosły się, kiedy rozłożył szero-
ko ręce.
 Czyżby moje ciało nie budziło twojej apro-
baty?
Zamrugała, jakby żałowała, że poruszyła ten
temat.
 Nie, chodzi tylko o to, że... lada chwila zjawi
się obsługa i...
W milczeniu obserwował jej rosnące zawsty-
dzenie.
 Przepraszam  podjęła po chwili, wyślizgując
się z łóżka.  Skończyłeś w łazience...?
Nie czekając na odpowiedz, przemknęła do dru-
giego pomieszczenia. Usłyszał, jak przekręciła
klucz w zamku. Najwyrazniej nie zamierzała ryzy-
kować doświadczenia podobnego jak ubiegłego
wieczoru.
Wrzucił ostatnich parę rzeczy do walizki, za-
mknął ją i zaczął się ubierać, rozbawiony jej reakcją.
Była taka zaskakująca  w jednej chwili drapież-
na kotka, parskająca i pokazująca pazury, w następ-
nej niedoświadczone niewiniątko.
A jednak wczoraj wieczorem pod prysznicem...
Wydawała się w jego ramionach jak płynny ogień,
uległa pod jego dotykiem, pełna namiętności. Nie
76 TRISH MOREY
mógł się doczekaćnastępnego zbliżenia. Nie wątpił,
że nie będzie żałował.
Zanim wyszła z łazienki opatulona w gruby biały
szlafrok, obsługa zdążyła dostarczyć śniadanie
i Domenic siedział przy stole, czytając gazetę. Ges-
tem zaprosił ją, by usiadła, i nalał jej kawy.
Z ulgą stwierdziła, że jest już ubrany.
 Jaką pijesz?  spytał.
 Tylko z mlekiem, bez cukru.
Dolał mleka i podał jej filiżankę. Znowu uderzy-
ła ją niedorzeczność tego, co zrobili. Siedzieli tu
przy śniadaniu jak pierwsze lepsze małżeństwo.
Tyle tylko, że nawet nie wiedzieli, jaką każde pije
kawÄ™.
I nie byli pierwszym lepszym małżeństwem.
Wszystko było nie tak. A jednak Domenic siedział
spokojnie, czytając gazetę, jak gdyby był to zwy-
czajny ranek.
Gdzie spędził noc? I skąd ta nagła wyprawa do
Stanów? Miał zostać na cały tydzień w Sydney. Co
się stało, że tak nagle zmienił plany?
Chyba że chodzi o Emmę? Zimny dreszcz prze-
biegł jej po plecach. Czego się jednak spodziewała?
Ubiegłej nocy praktycznie wyrzuciła go z pokoju.
Po co miałby przy niej zostawać?
Miała ochotę zapytać wprost i sprawdzić, czy jej
obawy się potwierdzą, ale nie mogła. Nie miała
prawa. Nie powinna się wtrącać w jego prywatne
sprawy.
M%7Å‚ Z TOSKANII 77
Popijała kawę, rozkoszując się ciepłem, jakie
rozlewało się po jej ciele, i zaczęła rozmyślać
o przyjemniejszych rzeczach, na przykład jak spę-
dzić resztę dnia. Skoro Domenic wyjeżdżał, mogła
odwiedzić Azyl Pearl, poszukać nowego kierow-
nika  kogoś stanowczego, lecz o życzliwym sercu.
Znalezienie takiej osoby okazywało się trudniejsze,
niż początkowo sądziła.
I nagle ją oświeciło: Deirdre Hancock. Odcho-
dziła na emeryturę z Silvers, a ktoś taki jak ona był
idealny do tej pracy. Może do niej zadzwonić?
 Powinnaś jeść  przerwał jej rozważania
Domenic, podsuwajÄ…c jej talerz z Å‚ososiem, jaj-
kami i grzankÄ….  Wczoraj wieczorem nic nie
tknęłaś.
Wzięła talerz, nie czując wielkiego głodu, lecz
już pierwszy kęs przywrócił jej apetyt i szybko
uporała się ze swoją porcją.
 Buono  mruknął z aprobatą, odkładając gaze-
tę i podnosząc się od stołu.  Lubię, kiedy moje
kobiety mają krągłości.
Wziął walizkę z łóżka.
Opal uniosła brew.
 A ja lubię, kiedy moi mężczyzni mają bieliznę.
Jego serdeczny śmiech całkowicie ją zaskoczył.
Jeszcze bardziej zdziwiła ją nagła fala radości na
myśl, że go rozbawiła.
MijajÄ…c jÄ…, w przelocie musnÄ…Å‚ wargami jej poli-
czek.
78 TRISH MOREY
 Postaram się, żeby to się zmieniło  powie-
dział z uśmiechem.  Arrivederci, bella.
Długo po jego wyjściu siedziała bez ruchu, wspo-
minając dotyk jego ust, zapach wody kolońskiej.
Czy poważnie chciał, żeby czuła się swobodnie,
gdy stoi przed nią nagi? A jeśli zdoła to osiągnąć?
Miał piękne ciało, mocne i kształtne jak u rzym-
skiego boga. Co w tym złego, gdyby patrzyła na nie
z przyjemnością, zamiast rumienić się jak pen-
sjonarka?
Zadrżała. Za niecały tydzień Domenic wróci
i wtedy nic go nie powstrzyma przed dopełnieniem
związku. Jeszcze tydzień temu, jeszcze wczoraj
drżała na samą myśl, że mogłaby się z nim kochać.
W jakiś sposób to się zmieniło. Teraz była to raczej
rozkoszna niecierpliwość.
ROZDZIAA ÓSMY
Kiedy Opal dotarła do Azylu Pearl tego popołu-
dnia, trwało tam istne pandemonium. Zwykle nie
zajmowała się rozwiązywaniem codziennych prob-
lemów, lecz póki nie znajdzie nowego kierownika,
nie miała wielkiego wyboru.
Powitał ją widok dwóch wozów policyjnych,
ze światłami migającymi czerwono i niebiesko,
stojących u wejścia do eleganckiej piętrowej sze-
regówki niedaleko od centrum. Kupiła to miejsce
dawno temu jako niewiele więcej niż walącą
siÄ™ ruinÄ™ w zaniedbanej okolicy. Od tamtej pory
wiele się zmieniło. Dzielnica stała się modna,
pojawili się nowi właściciele. Teraz Azyl Pearl
był przyjazny i zapraszający, a ulica cicha i wy-
tworna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •