[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uczciwie, że niewiele miała wspólnego z przemianą Jonathana.
- To zasługa doktora Fordyce'a. Ja tylko stałam i
wykonywałam polecenia.
RS
32
- Tak czy inaczej, nasz miły asystent jest z ciebie zadowolony,
a wiesz, jaki jest wymagający, jeśli chodzi o dzieciaki. A teraz
leć i szykuj wózek. Nicholas będzie tu za jakieś pięć minut.
To było bardzo proste zadanie. Same zwykłe instrumenty, jak
ciśnieniomierz czy młotek neurologiczny, którym co prawda
doktor na pewno nie dotknąłby bolesnych stawów Lucy, ale
który musiał znalezć się w zestawie. Poppy dodała wzierniki do
badania oczu i uszu, szpatułki, zastrzyki przeciwbólowe, waciki
i pojemniki na zużyte materiały. Na dole położyła zestawy do
opatrunków, bandaże zwykłe i elastyczne i lekkie szyny, na
wypadek gdyby doktor zdecydował się unieruchomić którąś
kończynę, co w reumatoidalnym zapaleniu stawów czasem się
praktykuje.
Odstąpiła krok i zlustrowała wózek. To po prostu śmieszne
tak stać i nerwowo sprawdzać, czy czegoś nie pominęła.
Przygotowywała setki takich wózków i nikt nigdy nie miał
zastrzeżeń do jej pracy. Czemu więc teraz zachowuje się jak
uczennica, która robi to pierwszy raz w życiu? Z powodu kilku
słów pochwały z ust tego człowieka? Doprawdy śmieszne.
- Wez się w garść, Pope - powiedziała na głos. - Ile ty masz
lat?
- No właśnie, ile? - odezwał się głos od strony drzwi; głęboki,
sympatyczny, wibrujący wesołością, a może złośliwością, głos
doktora Fordyce'a.
Przez chwilę stała nieruchomo plecami do drzwi i modliła się,
żeby się nie zarumienić, nie okazać temu mężczyznie, że zrobił
na niej jakiekolwiek wrażenie. Kiedy w końcu zwróciła twarz
ku niemu, jej orzechowo-zielone oczy spoglądały spod złocistej
grzywki przyjaznie jak zwykle. Aadnie wykrojone usta
uśmiechały się, a głos ku jej uldze zabrzmiał pewnie i obojętnie,
choć z nutą rozbawienia.
- Ależ panie doktorze, żaden dżentelmen nie zadaje damom
takich pytań.
RS
33
- A kto pani powiedział, że jestem dżentelmenem? - spytał z
niewinnym błyskiem w oku.
- Zakładałam, że pan jest, ale - dodała słodko - może się
myliłam.
Na krótką chwilę utopił spojrzenie w jej oczach, a w tym
spojrzeniu była tylko wesołość i życzliwość. Twardy i obojętny
wyraz, z jakim jej się nieraz przyglądał, zniknął. Czy to dzięki
Jonathanowi?
Patrzyli na siebie w ciszy, aż naraz doktor obrócił się na
pięcie i rzucił przez ramię:
- Jeśli pani jest gotowa, to chciałbym zbadać to biedactwo.
Pójdziemy? - Ruszył korytarzem.
Poppy westchnęła; a jednak nic się nie zmieniło. Nadal
traktuje ją jak jakieś paskudztwo, które kot przywlókł z
podwórka. Tylko dlaczego?
Gdy dotarła do łóżka Lucy, dziewczynka i doktor byli
pogrążeni w rozmowie. Nicholas siedział na krześle, nie na
łóżku, jak przy Jonathanie. Widocznie zdawał sobie sprawę, że
najlżejsze wstrząśnienie może być dla niej bardzo bolesne. Ale
jak przedtem nad Jonathanem, tak teraz nad nią roztaczał swoje
czary. Po raz pierwszy od chwili przyjęcia, Lucy była odprężona
i roześmiana.
- Dzień dobry, siostro Poppy - przywitała się.
- Doktor Nick i ja oglądamy plakietki. - Wyciągnęła małą
zniekształconą rączkę z opuchniętymi czerwonymi stawami i
dotknęła jednego ze znaczków na fartuchu Nicholasa. - To miś
Yogi - wyjaśniła roześmiana. Dotknęła następnej. - A to Jason
Donovan i Kylie Minogue; fantastyczni, prawda? A to Bart
Simpson. - Stuknęła zakrzywionym paluszkiem w kolejną
namalowaną twarz i nagle, jakby wyczerpana, opadła na
spiętrzone poduszki.
Nicholas wstał i pochylił się nad nią ze swoim łagodnym
uśmiechem.
RS
34
- Widzę, młoda damo, że oględziny mojej kolekcji wywarły
pożądany efekt: utemperowały cię nieco.
- Lucy odpowiedziała bladym uśmiechem. - A teraz czy
pozwolisz, że przystąpię do pełnienia swoich obowiązków?
Uderzył we właściwą nutę. Nie potraktował Lucy jak dziecka,
ale jak rozsądną młodą osobę, która potrzebuje specjalnej uwagi
i troski. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •