[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zadowolona, że się ode mnie uwolniłaś. W końcu do mnie dotarło, że zgodziłaś
110
S
R
się na to małżeństwo tylko dlatego, że nie miałaś innego wyjścia, bo nie
chciałaś stracić kontaktu z dzieckiem. I znienawidziłem się za to, co wcale nie
było przyjemne.
Faye westchnęła bezwiednie. Jak wiele błędów popełnili oboje.
- Myślałeś, że zgodziłam się tylko dlatego, że mnie zaszantażować?
Zmarszczył czoło jak zwykle, kiedy musiał spojrzeć na coś z innej
perspektywy niż jego własna.
- W takim razie jak wyjaśnisz to, że ci się oddałam sześć lat temu? I
dlaczego nie sprzeciwiłam się, by znów zostać twoją kochanką?
Zaczął niespokojnie wędrować po pokoju.
- Gdybym się z tobą ożenił, odebrałbym ci wolność, a uważam, że nie
powinienem tego robić.
- Myślisz, że jeżeli się ze mną nie ożenisz, znajdę sobie kogoś innego?
- Z pewnością.
Czy powinna odkryć się tak bardzo i powiedzieć mu prawdę? Tak, bez
cienia wątpliwości. Postąpienie inaczej byłoby przyznaniem, że jest
pozbawiona serca.
- Powinieneś się bardziej cenić, Dante. Byłeś moim jedynym
kochankiem.
Wyglądał jak rażony gromem.
- Jak to możliwe?
Tymi samymi słowami zareagował na wiadomość o jej ciąży.
- Po tamtym odrzuceniu nie miałam ochoty nikogo szukać, zresztą nikt
mi się nigdy nie spodobał - odpowiedziała.
Przez dłuższą chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, zanim znów się
odezwał:
111
S
R
- Ale powiedziałaś, że do małżeństwa potrzeba czegoś więcej niż tylko
seksu.
Delikatnie wzięła go za rękę, skłaniając, żeby się do niej odwrócił.
- Masz rację. Rzeczywiście tak jest. Więc jak sądzisz, dlaczego tak
bardzo się opierałam twojej propozycji, chociaż najbardziej na świecie chciała-
bym wychowywać nasze dziecko w Toskanii, nawet pomimo twoich obietnic,
że nie muszę się martwić o Matteson's i że będę mogła dalej rysować?
To było największe ryzyko, jakie kiedykolwiek podjęła, ale była pewna,
że to dobry moment.
- Bo cię kocham, Dante, i nie umiałabym tego ukrywać dzień po dniu, jak
wtedy, kiedy byłam twoją kochanką. To rozrywało mi serce na strzępy.
Kiedy popatrzył jej w oczy, w jego spojrzeniu nie było cynizmu, a twarde
rysy twarzy złagodniały.
- Kochasz mnie - powtórzył i to nie było pytanie.
Smakował te słowa, wciąż od nowa odkrywał ich sens, delektował się
nimi. Tak wiele lat minęło, odkąd słyszał je po raz ostatni, ale wtedy nie pro-
szono go o nic w zamian.
- Czy to znaczy, że zastanowisz się raz jeszcze nad moją propozycją?
Rozważysz możliwość zostania moją żoną? - zapytał miękko.
- To zależy, dlaczego mnie o to prosisz - droczyła się z nim jeszcze, ale
szeroki uśmiech już wypływał na twarze obojga.
- Wiesz dobrze. Zdaje się, że pokochałem cię jak wariat w chwili, gdy cię
po raz pierwszy zobaczyłem. - Wziął jej dłonie w swoje. - I nade wszystko
pragnę, byśmy stworzyli rodzinę.
Zawsze marzył o rodzinie siedzącej przy wspólnym posiłku i nagle jego
wyobrażenie zyskało oblicze. Ich twarze.
- No cóż - udała, że się zastanawia. - Chyba mogę się na to zgodzić.
112
S
R
W tej samej chwili znalazła się w jego ramionach i już wkrótce
zapomnieli o wszystkim poza tym jednym, że należą do siebie nawzajem już
na zawsze.
113
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •