[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wmawiałam sobie, że jesteś zbyt dumny, by przyjąć pieniądze brata lub moje.
%7łe nie miałeś innego wyboru oprócz powrotu na morze. Myślałam...  Z trudem chwy-
ciła powietrze  Myślałam, że kiedy proponowałeś mi małżeństwo, mówiłeś poważnie...
 Bon Dieu! Oczywiście!  Chwycił ją za ramiona, wyrwała się jednak z jego uści-
sku i wstała z ławeczki.
 Nie, nie mówiłeś, ponieważ gdyby tak było, nie odrzuciłbyś najbardziej oczywi-
stego rozwiązania tego problemu. Nie chciałbyś uciec ode mnie przy pierwszej okazji.
 To nie przed tobą uciekam.  On również się podniósł.  Nie rozumiesz, anie-
le... Nie przed tobą.
 Nie próbuj mi znowu wmówić, że tęsknisz za morzem, bo...
 Nie mogę mieszkać w tym przeklętym miejscu!  wybuchnął.
Zamarła, po czym popatrzyła na niego nic nierozumiejącym wzrokiem.
 Co chcesz przez to powiedzieć?
 Nie mogę mieszkać w Londynie.
 Ale przecież mieszkasz.
 Tak, bo na razie muszę. Ale nienawidzę Londynu, rozumiesz? Nienawidzę. 
Podszedł do niej z zaciśniętymi pięściami.  Nienawidzę tej nędzy, ubóstwa, brudu i
zbrodni. Zmierdzącego powietrza. Boże... jak ja tego wszystkiego nienawidzę!
 Dlatego, że przebywasz w Spitalfields. Pracując dla Ravenswooda, w ogóle byś
tego nie dostrzegał.
 Nie można mieszkać w bogatej dzielnicy Londynu i odciąć się od reszty miasta.
Wiesz o tym równie dobrze jak ja. Niezależnie od tego, gdzie w końcu przyjdzie mi pra-
cować, zawsze będę pamiętał o...
 Genewie?
Pokręcił głową.
 Nie o Genewie, ale o tym, kim byłem, gdy tam mieszkałem. Co ze mnie wyrosło.
Kiedy jestem na morzu, staję się inną osobą, Claro. Dowodzę. Jestem kapitanem 
szanowanym, docenianym. A tu...
197
 Wciąż nim jesteś!  Clara stanęła za Morganem i go objęła.  Twoja osobowość
nie ma nic wspólnego z tym, czy innym miastem. Widziałam, jak postępujesz z John-
nym, Samuelem i ze mną. Wcale nie wydajesz się gorszy niż wtedy, kiedy dowodzisz na
pokładzie. Wiem, kim jesteś, tu czy gdzie indziej.
Odwrócił się do niej.
 Nic nie rozumiesz! Nie masz o niczym pojęcia!
 Wiem, że kradłeś, by twoja matka miała, co jeść. Jeśli sądzisz, że to cię na
zawsze przekreśla, jak możesz nawracać kieszonkowców na dobrą drogę? Nie, nie po-
trafię myśleć o tobie zle, niezależnie od tego, co mówisz...
 A wiesz, że zabiłem człowieka?  Widząc cień na jej twarzy, dodał szybko:  Nie
podczas bitwy, nie w obronie ojczyzny... Z czystej nienawiści. A prawda jest taka, że
gdybym mógł zrobić to ponownie, nie zawahałbym się ani chwili.
Wreszcie wyznał swój grzech. I sądząc z wyrazu jej twarzy, Clara sądziła na ten
temat dokładnie to, czego się spodziewał.
Cofnęła się o krok.
 Czy... czy to był ktoś, kogo okradłeś...?
 Nie. Nawet w swoim najgorszym wcieleniu nie potrafiłbym zabić nikogo z chęci
zysku.
 W takim razie dlaczego?
 Z zemsty. Przecież to proste.
Wydawała się nieco uspokojona. Usiadła na ławce i popatrzyła na niego wyczeku-
jąco.
 Powiedz, co się stało.
 To zbyt okropna historia.
 Nic mnie to nie obchodzi. Chcę wiedzieć.
Zawsze wiedział, że w końcu jej to powie. Nie mógł oprzeć się pokusie i nie wta-
jemniczyć Clary we wszystkie swoje sekrety. Musiał jej uświadomić, kim naprawdę
jest, zmusić, by przyjęła do wiadomości fakty. Dopiero wtedy nabierze pewności, że ich
związek stałby się czymś więcej niż tylko kontraktem. Mimo wszystko wahał się jesz-
cze.
 Morganie?
Westchnął.
 Moja matka nie umarła na gruzlicę. Kłamałem. Tak mówiłem Sebastianowi i
wszystkim innym. Z wyjątkiem wuja, gdyż on poznał prawdę z ust mojej matki.
 Jaką prawdę?
 Najpierw muszę ci opowiedzieć o jej ostatnim kochanku, Jeanie Paulu. On był
z nich wszystkich najgorszy. Mówił jej zawsze dokładnie to, co chciała usłyszeć: o pla-
nach na przyszłość i miejscach, które mieli razem zwiedzić, gdy wreszcie zdobędzie
pieniądze. Tylko że on nigdy nie miał pieniędzy, a kiedy już udawało mu się coś zaro-
bić, za wszystko kupował tanie wino. Pewnego dnia... dowiedział się o moich kradzie-
żach. Nie wiem, jak... może coś podpatrzył. Rozmowę na ten temat podjął jednak do-
198
piero wówczas, gdy matka była poza domem. Zażyczył sobie udziału we wszystkich zy-
skach, szantażując mnie ujawnieniem prawdy.
 Doprawdy uroczy z niego człowiek  mruknęła sarkastycznie Clara.  I co, zgo-
dziłeś się?
 Nie. Wiedziałem, że wyda wszystko na wino, i nic nam nie zostanie. Zagroziłem
mu, że jeśli ruszy cokolwiek, co należy do mnie, obetnę mu dłoń. Jako trzynastolatek
byłem bardzo buńczuczny. Wydawało mi się, że jestem zdolny do wszystkiego. Jean
Paul, jak się zapewne domyślasz, nie był spokojnym człowiekiem. Poza tym jak zwykle
za dużo wypił, co tylko pogorszyło sprawę. Doszło do awantury, w trakcie której matka
wróciła do domu. Jean Paul powiedział jej o moich kradzieżach. Tylko że w jego ustach
zabrzmiało to tak, jakbym zatrzymywał pieniądze dla siebie. Straciłem cierpliwość.
Rzuciłem się na niego i zaczęliśmy się bić.
Ta koszmarna noc znów stanęła mu przed oczami. Matka błagała ich, by przestali.
Raz po raz spadały na jego twarz i korpus ciosy.
A potem ten błysk stali...
 Nie mógł mnie pokonać, więc w końcu wyciągnął nóż i wbił mi go w bok. I to
był właściwie koniec walki. Leżałem na podłodze i krwawiłem, zbyt słaby, by się pod-
nieść.
Clara wciągnęła powietrze.
 Matka krzyknęła, że mnie zabił, i rzuciła się na niego z pięściami.  Morgan z
trudem wydobywał głos.  A jemu się to nie spodobało. Zaczął więc ją bić. Bił tak moc-
no, że ledwo trzymała się na nogach. Oczy jej zapuchły i...
Słowa ugrzęzły mu w gardle.
 Nasza gospodyni usłyszała hałas i przyszła na górę. Wyrzuciła Jeana Paula, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •