[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prześcieradło na nogi Michelle. Trzymając dłonie sztywno przy bokach dziew-
czynka stawiała niezdecydowany opór, gdy pielęgniarka podciągnęła jej koszulkę,
odsłaniając ją od kościstych kolan do sutków.
Michelle przyglądała się, jak jedna z pielęgniarek ściąga serwetę z wózka.
Odwróciwszy się do niej tyłem, doktor Wiley zajął się instrumentami. Usłyszała
brzęknięcie szkła i chlupnięcie jakiegoś płynu. Kiedy lekarz się odwrócił, w oby-
dwu dłoniach miał nasączone tampony.
 Przetrę ci skórę  wyjaśnił, zaczynając szorować gazikami kość biodrową
Michelle.
57
Spływająca po biodrze pod pośladki ciecz wydała się niepokojąco zimna. Było
to coś nowego, zdecydowanie odmiennego od poprzednich pobrań krwi. Napięła
się, by spojrzeć w dół, lekarz jednak delikatnie przytrzymał jej głowę.
 Zaraz kończymy  powiedziała siostra Hammersmith.
Michelle popatrzyła po twarzach pielęgniarek. Wszystkie się uśmiechały, ale
jakoś nieszczerze. Zaczęła ją ogarniać panika.
 Gdzie mnie ukłujecie?!  krzyknęła, znów usiłując się poderwać, lecz sil-
ne ręce przytrzymały ją na miejscu. Nawet jej kostki znalazły się w stalowym
uścisku. Przyciśnięto ją mocno do stołu, i to wprawiło ją w krańcowe przeraże-
nie. Próbowała się jeszcze szamotać, wtedy jednak ściskano ją jeszcze silniej. 
Nie!  krzyknęła.
 Tylko spokojnie  powiedział doktor Wiley, zarzucając stalowej barwy
serwetę z otworem w środku na miednicę Michelle tak, by otwór wypadł na kości
biodrowej, po czym znów zajął się jakimiś instrumentami na wózku. Kiedy się od-
wrócił, w dłoniach trzymał wielką strzykawkę z trzema uchwytami z nierdzewnej
stali po bokach.
 Nie!  wrzasnęła Michelle, ze wszystkich sił usiłując wyrwać się z uścisku
pielęgniarek. Natychmiast poczuła na piersiach miażdżący ciężar panny Hammer-
smith. Trudno jej było oddychać. Potem poczuła ostre ukłucie igły przebijającej
skórę na biodrze, po którym nastąpiło uczucie żaru.
Charles odgryzł kawałek pastrami z białym pieczywem, chwytając skrawek
mięsa, nim upadł na blat biurka. Tak gigantyczne kanapki serwowała jedynie ka-
feteria instytutu. Ellen przyniosła jedzenie do laboratorium, ponieważ Charles nie
miał ochoty nikogo oglądać. Poza krótkim wypadem do Pierwszego Banku Naro-
dowego nie wstawał od biurka, zatopiony w protokołach doświadczeń nad kance-
ranem. Przejrzał wszystkie księgi laboratoryjne i ku swojemu zdziwieniu stwier-
dził, że były porządnie prowadzone. Zaczynał żywić nadzieję, że dokończenie ba-
dań nad lekiem nie będzie tak trudne, jak mu się zrazu wydawało. Może zdołają
poradzić sobie z tym w pół roku. Przełknął kęs i popił go łykiem letniej kawy.
 Jedyną zaletą całej tej sprawy są rozmiary dotacji  powiedział, ocierając
usta wierzchem dłoni.  Po raz pierwszy nie będziemy musieli dusić każdego
grosza. Założę się, że uda nam się dostać nowy licznik automatyczny i ultrawi-
rówkę.
 Chyba powinniśmy sprowadzić nowy zestaw do chromatografii  Podsu-
nęła Ellen.
 Dlaczego nie?  rzekł Charles.  Władowano nas w te badania, więc
czemu mamy się krępować?  Odłożył kanapkę na papierową tackę i wziął do
ręki ołówek.  Zrobimy tak: zaczniemy od jednej szesnastej LD50.
 Zaczekaj  powiedziała Ellen.  Długo siedziałam w immunologii i nie
wszystko dobrze pamiętam. O ile sobie przypominam, LD50 to dawka leku powo-
58
dująca śmierć pięćdziesięciu procent badanej populacji zwierząt laboratoryjnych,
zgadza się?
 Tak  potwierdził Charles.  Przed przejściem do badań nad skutecz-
nością kanceranu oznaczono w badaniach toksykologicznych LD50 dla myszy,
szczurów, królików i małp. Zacznijmy od myszy. Wykorzystamy szczep RX7,
z rakiem sutka, ponieważ Brighton je zamówił, nim wybuchła cała afera.
Zaczął szkicować ołówkiem plan doświadczeń. Jednocześnie tłumaczył Ellen
każdy krok, jak będą zwiększać dawkę leku i jednocześnie w miarę pojawiania
się rezultatów doświadczeń na myszach dołączać do prób szczury i króliki. Ze
względu na to, że małpy były wyjątkowo drogie, mieli ich użyć dopiero w końco-
wej fazie prób, gdy będzie już można przez ekstrapolację wyników eksperymen-
tów nad innymi zwierzętami i matematyczne opracowanie rezultatów doświad-
czeń nad znaczącymi statystycznie populacjami określić, w jaki sposób należy
podejść do małp. Zakładając, że osiągnięto by wyniki pozytywne, należało na-
stępnie, w odniesieniu do wszystkich gatunków, przeprowadzić próby losowe jako
kontrolę wyników. Polegałoby to na zastosowaniu optymalnych dawek kanceranu
wobec owych zwierząt kontrolnych tak, by nawet Charles czy Ellen nie wiedzieli,
którym jest on podawany, aż do przeprowadzenia badań pośmiertnych i ustalenia
wyników.
 O rany  przeciągnęła się Ellen.  Sama nie wiedziałam, w co się ładuję.
 Dobiję cię, to nie wszystko  odrzekł Charles.  Każde zwierzę trzeba [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •