[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rzucili się do broni i zabito tego dnia Moskwy w samym Kitajgrodzie do
sześci albo siedmi tysięcy. W samych sklepach, które są na kształt
Sukiennic krakowskich, kletkami to zowią, legł trup na trupie gęsto
bardzo. Drudzy uchodzili z bram, sprawując się,  żeśmy nic nie winni".
Jam ich swoją bramą wypuścił do półtora tysiąca i bićem ich nie dał.
Zatem już wszczął się wielki rozruch w
1
zbiegowisko
2
Michał Lwowicz Sołtykow - był zwolennikiem obu Dymitrów, a potem królewicza
Władysława.
Białym Murze, gdzie niektórych naszych chorągwie, stanowiska mieli.
Biła się Moskwa z tamtymi, i u tamtych była to rzecz niespodziewana;
przyszło tamtym naszym ustępować do nas do Kitaj grodu i do
Krymgrodu. Już wrzawa tu powstała po wszystkich, jak wielkie są,
miastach. We dzwony na gwałt wszędy dzwoniono. Myśmy się zawarli
w tych dwóch zamkach w Krymgrodzie i Kitaj grodzie wszyscy. Rada,
co w tym czynić dalej, nagła musiała być. [WJpadliśmy na to, na co w
mniejszej rzeczy w Osipowie spróbowaliśmy; ogniem wykurzyć
nieprzyjaciela.
Kusiliśmy się zapalić z kilku miejsc. Długo [się jednak] bronili. Przyszło
się z nimi strzelać, wycieczki czyniąc, [i] przyszło do tego, żeśmy w
kilka miejsc ogień założyli. Dał Pan Bóg do tego wiatr taki, że sam
rozżarzał ogień, a od nas na przeciwną stronę niósł. Przyszło do tego ku
wieczorowi, że i w nasz Kitaj gród ogień wiatr zaniósł, że się kilka
dworów zapaliło. Dał Pan Bóg taką pamięć, że księża to miejsce, gdzie
się zajęło, obeszli z Najświętszym Sakramentem. Stanął ogień jak w
słup; i nie zajęło się nic więcej, choć nie broniono. Tylko to zgorzało.
Nasi wtenczas, kiedy się to u nas było zajęło, odbieżeli bram swoich i
blamków, tylko się do tłumoków swoich rzucając. Pan Bóg sam był
naszym stróżem, że się Moskwa z Białego Muru do naszych bram nie
rzuciła. Tak nam ten dzień zszedł. Noceśmy niespokojną mieli, bo
wszędzie po cerkwiach, po basztach na gwałt dzwoniono. Ognie okrutne
gorzały, tak że u nas tak było widzieć, że na ziemi szpilkę nalazł by był.
Przenocowawszy, dalej, co czynić, radziliśmy. Bojarowie powiedzieli, że
 choć tu wypalicie wszystko miasto, jakoż wypalono, mury was stąd nie
puszczaj trzeba żebyście się wszystką siłą, co jej macie starali, żebyście
zarzeczne miasto, które nie ma koło siebie tylko parkan, zapalić mogli;
tam i wyjście będziecie mieli wolniejsze, i posiłki do siebie będziecie
mogli przypuścić."
Jakoż pan Strusz z Możajska przyszedł na tę trwogę. A do nas przyjść
nie miał jako. Broniono długo tego zarzecznego miasta, bo to
jest słoboda strzelecka1; miał go kto bronić. Jednak przecie choć z
trudnością i nie bez szkody znacznej naszej, domogli się nasi i zapalili. I
coraz to dalej zajmowało się, aż się ogień dobrał do parkanów. Parkany
tam w ścianę budowane. Zajęły się i parkany, i wygorzały wszystkie
wszczęt. Bo też już nie broniono. Już ludzie ustępowali z miasta do
przyległych słobod i do monasterów; także i z Białych Murów wszyscy
ludzie wyszli w pole, że już snadno było bez obrony naszym wszystko
wypalić wszczęt. W tym ogniu wszystkim pogorzało ludzi gwałt, i
pobito [ich] niemało. Wielką, nieoszacowaną wtenczas Moskwa szkodę
wzięła.
Nazajutrz, to jest we czwartek, ci obywatele moskiewskiego miasta,
zdesperowawszy o pomocach swych postronnych, poczęli miłosierdzia
prosić i poddawać się. Przyjęliśmy od nich tę pokorę. Zakazano zabijać
Moskwy i otrębowano zaraz. A tym, co się poddawali i chrest znowu
królewiczowi Władysławowi całowali, kazali mieć znaki [i] ręcznikami
się przepasować. I tak mieliśmy pokój przez Wielki Czwartek. W Piątek
Wielki2 przyszła nam wieść, że Proszowiecki3 ze trzydziestą tysięcy
idzie i już jest blisko miasta.
Wyprawił pan Gąsiowski przeciwko niemu pana Zborowskiego i pana
Strusa z częścią wojska. Potkali się z nim w półtora mil od stolicy. Potarł
się zrazu komunikiem niezle z naszymi, ale jak go wsparto i ubito mu
ludzi ze dwieście, ustąpił w hulaj grody, które miał z sobą. Nasi nie mieli
z to4 siły natrzeć na hulajgrody [i] wrócili się na noc do miasta. A
Proszowiecki z wojskiem swoim odciągnął kilka mil nazad, i tam
doczekał się Leponowa i inszych z większą potęgą. Złączył się i
Zarudzki z nimi, i przyszli wszystkim tym wojskiem, którego liczyło
1
Czyli wolna osada wojskowa zamieszkała przez strzelców.
2
W 1611 r. - l kwietnia.
3
Andriej Zacharowicz Proszowiecki - był dowódcą Kozaków drugiego Dymitra; po jego śmierci
przeszedł na stronę przeciwników królewicza Władysława.
4
z to - na to, na tyle
się sto tysięcy pod stolicę, w Poniedziałek Wielkanocny1 i stanęli za
Wiauzą rzeką, nad rzeką Moskwą, blisko Siemionowego monasteru2.
Ten monaster zaraz osadzili; i choć tak wielkie wojsko mieli, nie ufając,
hulajgrodami do koła ostawili się. W kilka dni wybraliśmy się do nich w
pole wszystkim wojskiem, mało co w murach zostawiwszy. Natarliśmy
blisko pod ich obóz, ale oni wynijść nie chcieli. Była tuż pod obozem ich
osada wioska, w której oni mieli strzelce swoje. Tam pan Gąsiowski
piechoty niemieckiej mając z sobą ze sto muszkiete-rów, puścił do tej
wioski, żeby mogli wystrzelać moskiewską piechotę; ale [nic] nie
wskórali. Wyparto ich stamtąd i nastrzelano po trosze, że piechota nasza
musiała ustępować ku jezdzie, a potem i nam konnym ta piechota
moskiewska poczęła szkodzić i pod moją chorągwią towarzysza
Jurkowskiego3 w oko trafili. W głowie została kula, [a] on sam z konia
za zabitego4 spadł. Dotrzezwiliśmy się go potem.
Przyszło do tego, że towarzystwo mając długie rusznice, musieli zsiadać
z koni i strzelać się z ona piechotą. A chorągwi cofnęliśmy dobrze nazad,
bośmy byli blisko bardzo, a niepotrzebnie natarli. Ustąpiła piechota
moskiewska, a jazdy wywabićeśmy nie mogli; i stojąc tak długo,
przyszło nam schodzić ku miastu: co oni obaczywszy, wysunęli się za
nami ze swoich onych fortelów. Cośmy się do nich na czoło obrócili, to
oni nazad cofnęli się; co my zaś ku miastu postąpim, to oni za nami.
Awo z trudnością i z niebezpieczeństwem to zejście z pola od nich nam
przyszło. Bo oni taki mają sposób, posuniesz się do niego, to ucieka,
czynisz odwrót, to on za tobą. A to jednak zeszliśmy dobrze z łaski
Bożej i więcej o nich nie kusiliśmy się, bośmy nie mieli z to siły; okrom
o ten monaster pokusili się byli nasi z petardą, ale nic nie sprawili.
1
W 1611 r. - 4 kwietnia.
2
Monaster Siemionowy położony był poza murami ówczesnej Moskwy na południowy wschód
od niej.
3
Jan Jurkowski, poeta okresu Dymitriady - pozostawił wierszowany pamiętnik z tamtych czasów
- czyżby przodek szanownego obecnego wydawcy tejże książki?
4
Tzn. sądzono, że został zabity.
Prędko potem naparł się jeden nasz ze swym pułkiem pod tenże ich
obóz; ażeby nie przechodzić Wiauzę, pozwolił mu tego pan Gąsiowski.
Wyszedł i stanął na tej stronie na pogorzeliskach. Moskwa oba-czywszy
[to], wypadli nań potężnie. On że i miejsca nie miał sposobnego
kopijnikowi do potkania, przyszło mu uchodzić aż do miasta. Stąd zaraz
Moskwa wzięła serce i tejże nocy z tamtego miejsca poczęli się
prowadzić w sąsiedztwo z nami w Białe Mury; bo od nas nie mogły być
dla małości ludzi a dla wielkości miejsca osadzone. Raniusieńko jedno
brzask pojrzymy, a Moskwa już Białych Murów część większą
opanowali. Obóz po podmurzu swój między murem i rzeką Wiauzą
postawili, końcem go do rzeki Moskwy przytknąwszy, a drugi koniec
obozu pociągnął się ku Nieglinnej rzece, która przez miasto idzie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •