[ Pobierz całość w formacie PDF ]

twierdzÄ…. Chyba że...? Co takiego powiedziaÅ‚a pani In­
Czwarte Å›wiateÅ‚ko paliÅ‚o siÄ™ w komnacie Gorma. Le­
geborg o wschodniej wieży? O słabym punkcie, który
żaÅ‚ nieprzytomny na Å‚ożu, doglÄ…daÅ‚a go jedna ze sÅ‚użą­
Varg usiłował zbadać?
cych, Od czasu do czasu zachodziÅ‚a do niego, ale los ran­
Musi jak najprędzej wysłać tam ludzi.
nego nie bardzo ją obchodził.
Ale nie miał już kogo wysłać.
JeÅ›li Gorm ZÅ‚y pragnÄ…Å‚ mieć przyjaciół, którzy w cięż­
Rycerza Gerharda ogarnÄ…Å‚ strach.
kich chwilach zatroszczyliby siÄ™ o niego, powinien zdo­
być ich dawno temu, teraz było już na to za pózno.
Pani Ingeborg także nie mogła zasnąć. W nocnym
Kiedy nad horyzontem pojawiła się jutrzenka, cztery
stroju stanęła przy oknie i spoglądała na wrzosowisko.
światełka w zamku płonęły nadał.
Kol... Czy to prawda? myÅ›laÅ‚a histerycznie. Czy rze­
czywiÅ›cie żyÅ‚, jej ukochany syn, chÅ‚opczyk, nad które­
Pan Tyge wstaÅ‚, zdrÄ™twiaÅ‚y od wielogodzinnego leże­
go śmiercią rozpaczała przez tyle łat? Powiadano, że Kol
nia na brzuchu z kuszą gotową do strzału. Zbudził Var-
to Toke, kuternoga, lecz to tylko plotki, jej syn nie mógł
ga z krótkiego, jakże potrzebnego mu snu.
przecież być kaleką.
- Tak cicho w lesie.
Już wcześniej słyszała o Tokem z Lasu Mgieł, lecz nig-
Varg także się podniósł. Otrzepał dębowe liście
168
169
ostrożnie przeprawiali się przez las. Napotykali tylko
i zdzbła trawy z żółtozłotego kaftana, który, zdawałoby
trupy nieprzyjaciół. Martwi jednak nie mogli im już ni­
siÄ™ już caÅ‚e wieki temu, wybraÅ‚a dla niego Vendelin. Wie­
czego wyjaśnić.
dziaÅ‚, że tej nocy powinien byÅ‚ speÅ‚nić danÄ… obietnicÄ™, na­
Nagle rozlegÅ‚ sie tÄ™tent kopyt; jeden ze sprzymierzo­
gle jednak zabrakÅ‚o mu siÅ‚. MyÅ›l o zabijaniu przyprawia­
nych galopem nadciąga! z miasteczka. Zeskoczył z konia.
ła go o mdłości. Wszystko przestało mieć znaczenie, czuł
- Budują stos! - zawołał. - Na wrzosowisku zaraz za
tylko bezgraniczne zmęczenie. Wieża... Wiedział, jak to
jest siedzieć w ciemnicy. miasteczkiem. Mają palić czarownicę, już o brzasku!
ZgromadziÅ‚o siÄ™ mnóstwo ludzi, także wojownicy. Przy­
Ta straszna chwila poprzedniego dnia, kiedy Gorm
szedł nawet sam rycerz Gerhard.
padł, a Vendelin uprowadzono... Varg natychmiast chciał
- Vendelin!
ruszyć za gromadÄ… jezdzców, lecz pan Tyge go powstrzy­
W następnej chwili wszystkich ogarnął gorączkowy
maÅ‚. Drużynników byÅ‚o zbyt wielu. A kiedy Kol siÄ™ za­
pośpiech.
łamał, nie mogąc znieść takiego napięcia, musieli przede
wszystkim odprowadzić go na Svanetofte, gdzie opiekę
Vendelin znajdowaÅ‚a siÄ™ w stanie oszoÅ‚omienia. Wi­
nad nim przejęła panna Kirsten. Kol zdołał się uspokoić
działa mnóstwo ludzi, cale gromady, lecz dostrzegała ich
na tyle, by wkroczyć do dworu z godnością.
jakby przez mgÅ‚Ä™, nie zdawaÅ‚a sobie sprawy, co siÄ™ dzie­
A potem byÅ‚o już za pózno, by zrobić coÅ› dla Ven­
je. Ludzie milczeli, przerażeni, zdÅ‚awieni smutkiem. Nie­
delin. Co prawda Varg pomimo ostrzeżeń wyruszył
którzy kryli twarze w dłoniach, inni usiłowali uciekać,
natychmiast w poÅ›cig, wróciÅ‚ jednak póznym wieczo­
lecz powstrzymywali ich żołnierze. Wiedziała, że rycerz
rem nie odzywając się ani słowem, a twarz zastygła mu
Gerhard także tu jest, chociaż ukryÅ‚ siÄ™ pod obszernÄ… pe­
w kamiennej goryczy. Varg Szalony nie miał wstępu do
zamku. leryną, otoczony swymi drużynnikami,
Mocno przywiÄ…zali jÄ… do czegoÅ›. Do drabiny? Po co?
- Nic jej nie zrobiÄ… - próbowaÅ‚ uspokoić go pan Ty­
Vendelin staraÅ‚a siÄ™ zachować trzezwość myÅ›li, lecz nie po­
ge. - W najgorszym razie wtrącą ją do wieży.
trafiÅ‚a. Jakby podÅ›wiadomość zabraniaÅ‚a mózgowi praco­
Varg obrzucił go wówczas takim spojrzeniem, że pan
wać. Nie miaÅ‚a pojÄ™cia, że jedna z kobiet na zamku, zwy­
Tyge miał wrażenie, iż krew w żyłach zmieniła mu się
w lód. kła kucharka trzymająca stronę pana Tygego, podała jej
środek nasenny, by w ten sposób oszczędzić jej cierpień.
Las Mgieł dawał dowody na to, że w pełni zasłużył na
Teraz drabinÄ™ podniesiono. Vendelin znalazÅ‚a siÄ™ wy­
swojÄ… nazwÄ™. Z ziemi i drzew parowaÅ‚a poranna rosa, spo­
soko w powietrzu, ludzie wydawali jej się tacy maleńcy.
wijając okolicę wilgotnym welonem. Wśród potężnych
Poczuła jakiś ostry zapach. Dym? Gdzieś się paliło,
pni glosy brzmiały głucho, jak to bywa tylko o świcie.
daleko w dole, sypały się iskry z wielkiego ogniska. Ktoś
Zewsząd nadciągali sprzysiężeni.
głośno płakał.
- Długo już nie widzieliśmy wroga.
Jak długo właściwie mieli zamiar trzymać ją w górze?
- Czy to możliwe, że się wycofali?
Drabina trochę się chwiała, wiat lekki wiatr, Vendelin
- Na to wyglÄ…da. Nie rozumiem, dlaczego.
czuła się niepewnie, zawieszona między niebem a ziemią.
Chłopi, prowadzeni przez dwóch szlachciców,
170
171
Wokół niej było tylko powietrze gęste od kłębów dymu.
A rycerz Gerhard? Niczego nie pojmował. Nikt nie
Z tÅ‚umu wzbiÅ‚ siÄ™ w górÄ™ krzyk:  NadciÄ…gajÄ…! Ryce­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •